wtorek, 3 września 2019

Bony edukacyjne - o pomyśle na "rozwiązanie" problemów

Dziś będzie troszkę politycznie.
Temat: "Korwiniści i ich logika"
Ograniczę się do pomysłów na edukację, bo na tym się znam (prawo oświatowe w związku z Olą odświeżone i to z pozytywnym skutkiem, więc tak jakbym zdała egzamin).
Korwiniści uważają, że bony edukacyjne rozwiążą problemy edukacyjne (Gowin uważa, że w nauce sloty i punkciki coś zmienią, jakby ilość powstającej makulatury mogła zmienić świat). Te bony mają być przeznaczone na konkretne dziecko. Jeśli są niedobory pieniędzy to resztę mają dopłacić rodzice. Zadaniem rodziców byłoby utrzymanie sprzętu i budynku.
 
Obecnie istnieje subwencja (czyli taki bon), która idzie za dzieckiem (jest przeznaczona na edukację konkretnego ucznia). Obecnie jest to ponad 5 tys. zł na jedno dziecko na rok, a w przypadku niepełnosprawnych dzieci wielokrotność (do 9,5 raza). Resztę dopłaca gmina. Bogatsze płacą tyle, ile wynosi subwencja (czyli 100 % subwencji ministerialnej), a biedniejsze tak koło 30%. Na sprzęt, utrzymanie budynku jest inna pula.
 
A teraz pytanie do rodziców zarabiających najniższe krajowe: nadal uważacie, że bony to dobry pomysł i że to rozwiąże problem edukacji? Myślicie, że jak szkoła dostanie pieniądze od Was, a nie od gminy to nagle coś się zmieni? Przecież oni i tak dostaną te pieniądze i im naprawdę wszystko jedno skąd: czy od rodziców czy od państwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz