piątek, 25 października 2019

Agnieszka Frączek "Rany Julek! O tym, jak Julian Tuwim został poetą" il. Joanna Rusinek



Agnieszka Frączek, Rany Julek! O tym, jak Julian Tuwim został poetą, il. Joanna Rusinek, wyd. VIII, Łódź „Wydawnictwo Literatura” 2019
Psotny, zwinny, z wieloma bzikami i własnym światem, którego istnienie umieszczał w wierszach – taki był Julian Tuwim kojarzący nam się z poważnym starszym panem, do którego wizerunku takie wiersze jak „Lokomotywa” czy „Okulary” wydają się nie pasować, bo jak powaga może iść w parze z takim humorem. A jednak może, co udowadniali nam także wcześniejsi autorzy humorystycznych tekstów (Krasicki czy Fredro). Każdy z nich kiedyś był dzieckiem płatającym figle i z nostalgią wracający wspomnieniami do czasów dziecięcej beztroski, ale też dostrzegający paradoksy w życiu dorosłych. Każdy też (mimo wieku) miał jeszcze w głowie wiele psot.
Agnieszka Frączek zabiera młodych czytelników w świat radosnego i pełnego pomysłów urwisa poświęcającego całą energię na kolejne swoje pasje. Dzięki autorce wchodzimy w klimat Łodzi, gdzie na ulicy spotykali się ludzie różnych narodowości, wyznań, posługujący się różnymi językami, a mimo tego doskonale dogadujący się. Zwłaszcza dzieciom inność nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie: stawała się pretekstem do lepszego poznawanie świata, bo inne języki niosły też odmienne doświadczenia oraz ciekawe spojrzenia na tę samą rzecz. W tym pełnym wrażeń świecie dorastał Julek, czyli Julian Tuwim.
„Rany Julek!” to ciekawa i zabawna (córka niejednokrotnie wybuchała śmiechem słysząc o dziecięcych pomysłach przyszłego poety) o jednym z popularniejszych twórców wierszy dla dzieci (chociaż tych pisał niewiele i zawsze się wzbraniał). Wielkim plusem jest nie tylko wprawne wprowadzenie młodych czytelników w ówczesne realia, ale też przedstawienie ich w sposób ciekawy. Do tego z podejściem, że nie ma, co dzieci okłamywać, że „kiedyś to dzieci były grzeczniejsze”, bo Julek ma naprawdę wiele pomysłów, a jego rodzice wykazują się niezwykłą otwartością i cierpliwością. Nie zabraknie też przygód ze szkołą, problemami, z jakimi borykał się jako uczeń oraz samodzielnymi podróżami, które odbył. Z opowieści przede wszystkim przebija wybujała fantazja bohatera, w którego głowie rodzi się tak wiele pomysłów, że przez młodszą siostrę był postrzegany jak magik, którym przecież nigdy nie był, ale i tak potrafił czarować: a to w swoim kuchennym laboratorium zmajstrował substancję, która przestraszyła mieszkańców całej kamienicy, a to gadami i płazami niechcący nastraszył poważną panią, a to koleżanką sprawił kąpiel w rzece i kolekcjonował słowa obok wielu różnych dziwnych przedmiotów. W jego towarzystwie nie istniało słowo „nuda”, bo Julek potrafił nieźle namieszać. I to mieszanie, ta energia widoczna jest też w jego wierszach.
Opowieść od początku do końca trzyma w napięciu i książka mogłaby być zdecydowanie dłuższa, ponieważ moja córka po pierwszej lekturze (co rzadko się jej zdarza) chciała jeszcze. Później znowu jeszcze i jeszcze, i tu z pomocą przyszedł mi Maciej Stuhr, który świetnie czytał nam losy Julka. Oczywiście nie osobiście i w domu tylko w formie audiobooka. Dobranie lektora do tekstu uważam za bardzo trafione i dzięki temu świetnie się słucha, a wszystko za sprawą dobrze wyćwiczonej umiejętności zabawy głosem, tempem czytania. W czasie słuchania moja córka mogła sobie spokojnie śledzić tekst, przyglądać się ilustracjom. I właśnie z tego powodu jestem wielką miłośniczką łączenia pracy z książką z audiobookiem, ponieważ pomaga lepiej skupić uwagę oraz rozwijać umiejętności.
W interesującą biografię wpleciono wiersze inspirowane utworami Tuwima, przez co tekst zyskał swoistą zawadiackość i pokazuje młodym czytelnikom, że można pięknie bawić się słowem inspirując się wcześniejszymi twórcami. Do tego każdy utwór jest swoistą zagadką sprawdzającą stopień znajomości poezji bohatera książki.
Całość dopełnia świetna szata graficzna doskonale oddająca charakter młodego poety. Na okładce chłopiec z zadowoloną, ale niewinną minką, sprawiający wrażenie delikatnego i grzecznego, ale gdzieś z tyłu widzimy wybuchającą kamienicę. I już doskonale wiemy, że pod tą maską grzeczności kryje się pomysłowy chłopak. W książce znajdziemy podobne ilustracje utrzymane w stonowanych barwach (takie troszkę kolorystycznie stylizowane na dawne ilustracje) i z ciekawym sposobem pokazania Julka oraz jego przyjaciół, rodziny, spotykanych ludzi. Joanna Rusinek zrobiła tu kawał dobrej roboty. Widać, że ilustratorka bardzo dobrze czuje tekst Agnieszki Frączek.
I w końcu wypadałoby napisać też o samej autorce książki, bo nie jest to nasz pierwszy kontakt z jej twórczością. Zwłaszcza, że napisała ona wiele książek będących pomocami logopedycznymi. Lektury tej badaczki (jest doktorem habilitowanym) to zarówno wierszyki na różne okazje, jak i wciągające, pełne humoru opowieści. Wszystkie delikatnie pouczające. W jej pracach widać dużą wrażliwość i otwartość na dziecięce potrzeby, ujawnia się ogrom pracy z dziećmi, bo jestem przekonana, że bez tego nie mogły powstać tak lekkie teksty, które młodzi czytelnicy słuchają w wielkim skupieniu i z którymi chcą pracować. Do tego wiele z nich posiada propozycje zabaw, pomysłów na proste prace plastyczne, dzięki czemu będą doskonałą inspiracją do rozwijania wielu dziecięcych umiejętności.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz