niedziela, 19 kwietnia 2020

Małe kroki do samodzielności, czyli jak uczyć dziecko z autyzmem

Nikt nie wybiera sobie urodzenia dziecka z autyzmem. To po prostu się staje. Większość rodziców o autyzmie dowiaduje się, kiedy ich pociechy mają 4-8 lat. Bywa, że inny sposób przetwarzania bodźców i reagowania jest zauważony wcześniej i wtedy diagnoza jest wcześniej. Oczywiście okupiona słowami specjalistów przekonujących: „Dziecko z tego wyrośnie” i „Nie dajcie sobie przypiąć łatki”. Dziecko nie wyrośnie z autyzmu, bo to nie buty czy inna część garderoby lub zabawka albo tymczasowe zainteresowanie bajkami. Autyzm to sposób odbierania świata. Bardzo intensywny, a to powoduje przeciążenie. Tak samo nie działa tu „nie dajcie sobie przypiąć łatki, bo i bez diagnozy dziecko będzie miało autyzm. Brak papierka niczego nie rozwiąże, ale może wiele utrudnić: zmniejszyć dostęp do terapii oraz zablokować możliwość wyboru placówki oświatowej najbardziej spełniającej oczekiwania rodziców pod kątem terapii. Z tych dwóch powodów warto diagnozować.
W dążeniu do samodzielności (nie jestem tu ekspertką od samodzielności dzieci z autyzmem, ponieważ mojej córce jeszcze daleko do tego, ale zrobiła niesamowite postępy, ale jestem z wykształcenia nauczycielką, miłośniczką metody Montessori) bardzo ważne jest zrobienie listy rzeczy, które dziecko już potrafi zrobić samodzielnie. W tym celu dobrze kupić sobie gruby zeszyt A4, ponieważ będzie on bazą Waszej wiedzy o postępach dziecka. Wpisujecie w nim z jednej strony (od początku): wszystko to, co dziecko potrafi zrobić samodzielnie. Śledzicie każdy ruch, każdą aktywność i na bieżąco dodajecie. Od tyłu zeszytu wpisujecie to, nad czym musicie popracować, ale zamiast pisać ogólnie „nie mówi” na początek trzeba tę mowę rozłożyć na czynniki pierwsze: „Nie wymawia samogłosek”, a później „Nie wymawia sylab”, a później „Nie wymawia spółgłosek” (spółgłoski trudniej wymawia się niż sylaby). Zamiast pisać „nie ubiera się samodzielnie rozkładamy proces ubierania na poszczególne elementy: „Nie zakłada majtek”, „Nie zakłada spodni”, „Nie zakłada skarpet”, „Nie zakłada bluzki”, „Nie zakłada rajstop”, Nie zakłada butów” itd. W czasie nauki każdej czynności pokazujemy dziecku jak krok po kroku ją wykonać. Każdego tygodnia ćwiczycie tylko jedną umiejętność z każdej kategorii: jedna z mowy, jedna z ubierania, jedna z jedzenia, jedna ze spacerowania, jedna z opieki nad zwierzętami. Jeśli Wasza pociecha potrzebuje więcej czasu, aby bez problemu wykonać określoną rzecz to ćwiczycie ją tak długo jak trzeba, a po opanowaniu jej przechodzicie do kolejnej.
Może się wydawać, że ćwiczenie jednej rzeczy to troszkę mało, ale z perspektywy czasu odkrywamy, że jest to bardzo dużo, ponieważ przy dobrych postępach nauczycie się bardzo wiele dokładając kolejne obowiązki. Później będziecie mogli wymagać, aby dziecko pomagało Wam myć podłogi, lustra, okna, wrzucać pranie do pralki, podawać w czasie wieszania, wieszać. Zapewniam Was, że te pozornie nudne rzeczy mogą stać się pretekstem do świetnej zabawy. Wszystko zależy od Waszego podejścia do sprawy oraz z dużej dawki cierpliwości. Nikt z nas nie jest idealny i nikt z nas nie wykonuje wszystkich obowiązków perfekcyjnie, dlatego nie możemy oczekiwać, że dziecko też tak będzie robiło. Ma starać się próbować, ma uczestniczyć w obowiązkach, aby kiedyś w przyszłości było samodzielne.
Ucząc też poszczególnych umiejętności musimy zwracać uwagę na to, co może naszemu dziecku utrudniać wykonywanie obowiązków: od odgłosów przez natężenie światła po zapachy. Rzeczy, które dla większości z ludzi są neutralne dla dzieci z autyzmem w czasie wykonywania nowych umiejętności mogą być paraliżujące. Bardzo pomocne będą tu duże lustra na ścianach i szafach. To pozwala patrzeć na sposób, w jaki wykonujemy określoną czynność od nauki mówienia, kiedy dziecko obserwuje ułożenie własnych ust, przez samodzielne jedzenie i picie, kiedy może zobaczyć, czy wykonuje tę czynność tak jak rodzic, po sprzątanie, kiedy także może porównać. Do tego duża ilość luster to doskonały pretekst do miziania po nich palcami z farbami, a później czyszczenia szmatką, oglądania w nich efektów swojej twórczości na ciele (moja córka bardzo lubi malować się farbkami i efekty oglądać w lustrach). Rewelacyjnym pomysłem jest też lustro zamontowane w łazience tak, aby dziecko widziało, w jaki sposób się myje oraz mogło polewać je wodą (ważne, aby było zamontowane w taki sposób, żeby nie można było go zdjąć czy stłuc, czyli w postaci płytek na ścianach lub przyklejone specjalistycznym klejem na stałe).
Zeszyt umiejętności to narzędzie pozwalające na bieżąco oceniać to, co dziecko już potrafi. Każdą wyuczoną rzecz dodajemy do przodu (czyli tego, co dziecko potrafi), a z tyłu wykreślamy oraz wpisujemy to, czego chcemy nauczyć pamiętając, aby każdą umiejętność rozbić na etapy, czyli  zamiast „Robi samodzielnie zakupy” wpisujemy: „Samodzielnie sięga po produkty na półkach”, „Samodzielnie wrzuca produkty do koszyczka”, „Samodzielnie niesie koszyk z zakupami/pcha wózek” (tu świetnie spisują się sklepy z wózkami dla dzieci), a na koniec „Wykłada zakupy na taśmę/ladę”, „Pakuje zakupy do torby”, „Samodzielnie płaci”. Ważne, aby dziecko dłuższy czas regularnie (najlepiej codziennie) uczestniczyło w tym, czego chcemy je nauczyć, a następie wprowadzamy po jednej rzeczy do nauki i za każdym razem, kiedy ma już opanowany określony element nadal go ćwiczymy i dokładamy jeszcze jeden. Końcowy efekt powinien być taki, aby kilkunastoletnie dziecko potrafiło samodzielnie wejść do sklepu i zrobić zakupy. I nie ważne jest tu, czy będzie miało 11 czy 19 lat. Ważne, aby mogło zrobić to bez pomocy innych osób, aby było w tej określonej kwestii samodzielne.
Przykład z zakupami to oczywiście jeden z elementów. Każdą czynność rozbijamy na takie małe elementy, aby je każdego dnia ćwiczyć, ponieważ musimy przygotować dziecko na moment, w którym nas kiedyś już nie będzie i musimy sobie zdawać sprawę jak niesamowicie trudno jest osobom, które muszą polegać na pomocy państwa, być całkowicie zależne od innych.
Bardzo ważnym elementem w dążeniu do samodzielności jest podkreślanie, co dziecko potrafi zrobić samo, zamiast przypominania mu to, czego jeszcze nie potrafi. To pozwoli też przezwyciężyć bunty, zapobiegnie dużym regresom. Ja przyjęłam metodę spisywania na nowo tego, co córka potrafi. Pytam się, czy daną rzecz umie zrobić samodzielnie i jeśli potwierdzi to wpisują do zeszytu. Jeśli wiem, że potrafi i twierdzi, że nie umie to wykorzystuję najbliższą okazję do sprawdzenia czy umie i stwierdzam: „Samodzielnie (założyłaś bluzę). Możemy wpisać to do zeszytu”. Ważne jest to, aby dziecko było świadome, że jeśli potrafi zrobić coś samodzielnie to nie musi być wyręczane, bo w przyszłości nie będzie miał je kto wyręczać.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz