środa, 16 września 2020

Andrzej Turczyński "Źródła. Fragmenty, uwagi i komentarze"


Pisanie o książkach nietypowych zawsze jest wyzwaniem, bo nie mamy tu materii przewidywalnej. Obrazy i znaczenia przybliżane przez twórcę mają większą dawkę subiektywizmu, który przepełnia każde zdanie, wrażenie, jakim się dzieli z nami piszący. Do tego wprowadzają nas w intymniejszy świat, bo są swoistym obnażaniem myśli, idei, którymi kieruje się piszący. Tak jest właśnie ze „Źródłami” Andrzeja Turczyńskiego, książce będącej zapisem swoistego strumienia świadomości, zapisków wrażeń, przemyśleń, pewnego rodzaju łapania chwili za pomocą słów, nadawania nietrwałej teraźniejszości znaczeń, powolnego ubieranie jej w kształty i kolory. Do tego wchodzenie w ten świat przybiera formy wtajemniczenia. Podzielony na trzy części tom stopniowo wprowadza nas w świat pisarza dzielącego się swoimi odczuciami na temat pisania, utrwalania świata, ale i zmian zachodzącymi w jego ciele, odczuciami upływu czasu, zamykania się na jedne wrażenia i otwierania na inne.
Teksty mają w sobie dużo poetyckości, dwuznaczności i śmiało (szczególnie te w pierwszej części) mogłyby być wierszami. Balansowanie na granicy wypowiedzi prozatorskiej i refleksji poetycko-filozoficznej, w której różne odcienie egzystencji odgrywają duże znaczenie jest tu zabiegiem pozwalającym na uwypuklenie nieuchwytności ludzkiego życia, nietrwałości doświadczeń, wątpliwości dążenia do prawdy. W środkowej części dominuje przyglądanie się różnym nurtom filozoficznym, zestawianie ich, porównywanie. W ostatniej wchodzimy strefę intymną, mówienie o relacjach z ludźmi, godzeniu się z ich przemijaniem. Owo uczucie utrwala czas, kiedy myśli są spisywane i temat, wokół którego krążą: początku/ źródła. Słowo to szeroko rozumiane pozwala na sięganie po różne nurty ludzkiej myśli, ale też wchodzenie we własne emocje, przyglądanie się im jako przyczynie własnej twórczości. Pisanie jest tu utrwalaniem tego, co istnieje w świecie, czyli wszystkiego, co możemy doświadczyć empirycznie i przetworzyć na odczucia, obrazy, czy idee.
Z utworów wyłania się mrok i tęsknota za sobą niewinnym, nieskażonym doświadczeniami oraz przeczytanymi tekstami, poznanymi doktrynami. Edukacja w tym ujęciu jest zaciemnianiem niewinnego umysłu, ukierunkowaniem zamiast wyzwalaniem z mroków. Człowiek jednak nie może wiecznie być czystą kartką. Każde doświadczenie odciska na nim piętno, pozostawia ślady, które często nakładają się na siebie, przytłaczają, zakleszczają. Z przeżyć wyłania się z tego swoisty katastrofizm, w którym powstaje wrażenie dążenia przyrody do ciągłego przelewania krwi, składania ofiary, brutalności, od której nie sposób uciec, bo widoczna jest na każdym kroku. Natura ciągle się unicestwia. Wrażenie to potęguje pisanie o zanikaniu rzeczy w mroku, zachodzeniu słońca za horyzont, nastawaniu nocy jako czegoś, co pozbawia nas wrażeń wzrokowych, a przez to pokazuje ich ułomność. Pojawiająca się wraz z nocą cisza, coraz dłuższej trwająca ciemność zapowiadająca jesień i przygotowująca do zimy, a później odchodząca, by cykl mógł zacząć się od nowa.
Andrzej Turczyński w swojej książce zabiera nas w świat własnych poszukiwań źródeł swoich myśli. Razem z nim przyglądamy się światu, ścieżkom życiowym, emocjom, pochylamy nad nauką i wiarą i w każdej tej cząstce stara się odkryć jej sensy, dekonstruować utarte przekonania, wyłuskuje nietypowe tezy. Dostrzega, że u źródeł ludzkiego postępu stoi ciągłe zakładanie rzeczy niemożliwych i łączenie ich z tym, co już było. Tworzenie to ciągłe odbijanie, przetwarzanie tego, co już było. Stajemy się tu świadkami autorefleksji poety i pisarza. Andrzej Turyczyński jest wobec siebie krytyczny, zdystansowany i pokazuje obraz siebie bez zbędnego ubierania w maskę twórczego profetyzmu. Tworzenie to zapisywanie, dawanie rzeczom cienia za pomocą słów. Z tego powodu język, znaczenie słów, nasza umiejętność posługiwania się nim, granice osobistego słownika stają się motywem powracającym. Sposób patrzenia na słowa u różnych filozofów mają tu duże znaczenie, bo język determinuje wszystko. I właśnie z tego powodu z takim zamiłowaniem sięga po oryginalne dzieła starożytnych twórców, bo poznanie języka to poznanie człowieka, świata, w którym żył.
Życie ludzie to przede wszystkim niesamowita ilość wijących się ścieżek myśli napływających przez próbę uchwycenia nieuchwytnej teraźniejszości. Im bardziej oświetlony świat tym trudniejszy w odbiorze, dlatego czas tuż przed zachodem słońca jest porą idealną, pozwalającą na wyłonienie się istoty rzeczy. Ta pora staje się jego ulubioną. W mroku myśli mogą biec swobodniej, stają się bardziej przynależne do strefy sakralnej, bo niezależne od fizycznej świata, dlatego odbiorowi sztuki powinien towarzyszyć mrok, aby bliżej było nam do zamysłów twórców, a dalej od profanum cielesności. Kiedy już przejdziemy przez te części oprowadzania po sacrum myśli wchodzimy w trzeci krąg wtajemniczenia. Intymne przeżywanie żałoby, dzielenie się bólem i zagubieniem, odszukiwaniem  tego co minęło w tym, co nadal trwa.
Czytanie „Źródeł” wymaga dużej dyscypliny umysłowej od czytelnika, swobodnego poruszania się po nakreślonej tematyce, znajomości języków filozofów i tego, co w kulturze uznawane jest za fundament. Turczyński traktuje czytelnika jak przyjaciela, któremu zwierza się z własnych intelektualnych wędrówek, pokazuje wzorce będące dla niego inspiracją, niedoścignionym ideałem, bazą przemyśleń, miejscem wytchnienia dla własnych myśli, których fundamenty są solidnie intelektualne, oparte na licznych lekturach, doświadczaniu myśli filozofów. Akcja dziejąca się w fikcyjnym miasteczku En, które mogłoby być urbanistyczną wersją przeciętnego „Everymana” potęguje odczucie uniwersalności pojawiających się krajobrazów i zawieszenia w nich człowieka z całym bagażem fenotypowych doświadczeń, w których wyłanianie się z cienia i zanikanie w nim ma zarówno wymiar przyziemny, jak i znaczenie duchowe. Znajdowanie się pomiędzy światłem i mrokiem, pomiędzy niebem a ziemią, życiem a śmiercią to ciągłe rozdarcie towarzyszące ludzkiej egzystencji, w której każdy skazany jest na wędrówkę i poszukiwanie siebie.
Zapraszam na stronę wydawcy















 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz