czwartek, 18 marca 2021

Lockdown

Wczoraj po informacji o lockdownie ulało mi się tak, że jedyne, na co było mnie stać to ironia, że gdzieś tam nie ma wirusów. Oczywiście pojawił się głos, że ktoś tam się cieszy. Ja to rozumiem. Pojawił się głos, że chcę zamykać instytucje religijne. Nie, nie chcę. Nie chcę zamykać niczego i nikogo. Nie podoba mi się tylko pitolenie, że życie trzeba chronić i argumentacja, że od wyznawców nie wolno wymagać świętości. Nie podoba mi się pitolenie, że w świątyniach nikt nikogo nie zaraża, czyli nie naraża na śmierć, nie podoba mi się pitolenie, że o życie trzeba dbać, ale kiedy można osobiście się wykazać to popisywać się tym, że przecież ma się prawo nie stosować do zasad bezpieczeństwa. Nie podoba mi się wymagania świętości przez tych samych, którzy od każdego innego tej świętości wymagają. Świętość trzeba zacząć szerzyć od własnego zachowania i od własnego przykładu.
Ubiegłoroczny lockdown zamknął mnie w domu, odciął od pomocy lekarskiej. Byłam w bardzo ciężkim stanie. Widziałam plamkami, bolało całe ciało, wszystkie kości. Przed zamknięciem nas w domach zdążyłam jedynie odwiedzić okulistę, aby wykluczyć wadę wzroku, reumatologa, aby wykluczyć problemy z kośćmi. Dopiero jesienią mogłam uzyskać pomoc. Do tego kilka z bliskich mi osób prawie przepłaciło życiem owo zamknięcie. Kilkoro znajomych mających dzieci ze spektrum z autyzmem popełniło samobójstwa już po miesiącu zamknięcia, bo byli nagabywani i prześladowani przez otoczenie o to, że ich dzieci nie są w stanie nosić maseczki, bo całodobowa opieka nad dziećmi z wyjątkowymi potrzebami nie jest łatwa i edukowanie w domu było dla nich trudne. Błahostka, ale rodzice dzieci niepełnosprawnych dzieci takich błahostek mają całe mnóstwo. U mnie taką błahostką była akcja uwalniania psa, kiedy był zaatakowany przez agresywnego. Niby niewielkie zdarzenie, ale napięcie wielkie, bo z jednej strony strach o kręgosłup zwierzaka, wielki strach o dziecko, które mogło włożyć paluszki i też być wciągnięte pod płotem, mogło wybiec na ulicę i być potrącone.
Rodzice dzieci z autyzmem w pandemii tak naprawdę zostają z wszystkimi problemami sami. Czasami jest to praca po 20 h na dobę. W trudnych warunkach, wyczerpująca fizycznie i psychicznie. Kiedy usłyszałam o lockdownie popłakałam się, bo pomyślałam o tych wszystkich znajomych, którzy nie dali rady. Aby odreagować zażartowałam sobie, że wirusa nie ma w świątyniach. Tak, ja zła, bo dla mnie takie wybiórcze zamykanie, co chwilę na 2-3 tygodnie nie ma sensu. I jak pokazuje doświadczenie: to zamykanie nic nie daje. Wręcz przeciwnie: zabija zamykanych.
Po zeszłorocznych styczniowych wydarzeniach muszę walczyć ze sobą o każde wyjście z domu i sen. Zamykanie w domach nie pomogło mi, nie pomogło innym rodzicom. Zabranie terapii też. Przypomnienie sobie tego wszystkiego wywołuje u mnie lęk, ale staram się dostrzegać plusy:
-spędzałybyśmy cały dzień w lesie (jeśli nam lasów nie pozamykają znowu),
-zaoszczędzimy na benzynie, bo nie trzeba będzie dojeżdżać do lekarzy,
-dziecko będzie ćwiczyło samodzielne przygotowywanie posiłków,
-dziecko będzie ćwiczyło sprzątanie (jeszcze nigdy nie miałam tak czystego domu jak wiosną),
-jeśli zamkną lasy to nie będę musiała kupować trzech par butów na wiosnę, bo jedne wystarczą,
-innych ciuchów też nie będę musiała dokupować, bo nie podrze wspinając się na drzewa, przewracając na chodnikach,
-będzie ćwiczyć kondycję i będzie lepiej dotlenione (jeśli nie zamkną lasów),
-dziecko jeszcze lepiej pozna miasto (już tak przez liczne spacery zna, ale zawsze można poznać lepiej),
-nadal nie muszę kupować stroju kąpielowego, bo od początku pandemii nie chodzimy na basen, unikamy przestrzeni zamkniętych,
-nadal nie będziemy uczestniczyli w uroczystościach rodzinnych, więc różnicy nie ma.
Niby staram się widzieć plusy, ale jest to trudne. I tak, ulewa mi się, kiedy wracając ze spaceru rano widzę około 20 osób wychodzących z porannej mszy, a dzieci siedzą pozamykane w domach, ale to nie znaczy, że chcę kogokolwiek zamykać. To znaczy, że chcę, aby wszyscy mogli żyć bez ograniczeń, żeby nie było grup uprzywilejowanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz