piątek, 25 czerwca 2021

Wychowanie

Nie ma Oli w domu, więc mam czas na wypoczynek. Może zabrzmi to dziwnie, ale wypoczywam spacerując z psem. Krążymy sobie po mieście wzdłuż i w szerz. Byłam na każdym skraju, przeszłam wszystkie trawniki, chodniki, magiczne przejścia. Chodzę z nim też z ważnego powodu: po pogryzieniu już nie jest dobrym psem towarzyszącym, ponieważ kiedy słyszy szczekanie profilaktycznie rozgląda się, pilnuje czy jakiś ujadacz podbiegnie czy nie. O ile nauka w przypadku psa bojącego się na widok innych psów jest łatwa to w przypadku takiego, który reaguje tylko na szczekanie jest trudniejsza. Do tego nie każde szczekanie, bo kiedy usłyszy radosne szczekanie to nic sobie z tego nie robi, ale kiedy takie z pędem, aby wgryźć się w przeciwnika to jednak jest oglądanie, a jaki to towarzyszący terapeuta, który nie potrafi dopilnować podopiecznej, bo się rozglądał za jakimś szczekającym burkiem?
Niedaleko mnie idzie pan z ujadaczem. Ujadacz ciągnie go, szarpie nim, on ledwo trzyma. Idę twardo i wydaję Tutkowi polecenia, żeby się nie oglądał. W razie podbiegnięcia mam torbę wózek zakupowy i gaz pieprzowy. Mężczyzna twardo idzie w naszą stronę i mijając rzuca do mnie:
-Dziecka nie nauczyła mówić, a psa szczekać. Co to za pies, co nie szczeka?
-Wychowany. On wie, kiedy coś powiedzieć, a kiedy zwyczajnie trzeba zamilknąć, żeby nie wyjść na buca– odpowiadam i idę dalej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz