niedziela, 17 października 2021

Tomasz Wantuła "Listy do N. Zapisane w sercu"


„Wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi a Ona sprawia, że zanikają wszelkie różnice. Lecz zostaje jedna – sposób, w jaki wykorzystaliśmy czas, który nam dano”.
Śmierć zawsze owiana była tajemnicą i związana z żalem po utracie bliskiej osoby, pustką, która powstaje, kiedy dostrzegamy, że nie ma jej już przy nas. Strach przed śmiercią i jednoczesna konieczność godzenia się z utratą sprawiły, że różne religie stworzyły wizje tego, co nas czeka po zakończeniu życia. Za mało jednak uwagi poświęcono chwili, którą celebrując z bliskimi pozwala na tworzenie więzi. Niektórzy wierzą, że żyjemy po to, aby iść do nieba lub piekła. Później wymyślono czyściec jako alternatywę dającą na niebo. Jednak brakuje spojrzenia na życie jako ciąg lepszych lub gorszych relacji, czas budowania relacji. Kiedy sobie to uzmysławiamy bywa już za późno. Odchodzenie nigdy nie jest łatwym tematem. Mówienie o śmierci często naraża nas na brak zrozumienia. Wolimy pędzić. Dokąd? Do oddawania się swoim nałogom. Dla jednych mogą być to używki, a dla innych praca. We wszystkich brakuje celebracji chwili z bliskimi. I przychodzi taki moment, kiedy trzeba się zatrzymać. W takich chwilach często towarzyszy lekarz. O takich właśnie przeżyciach pisze Tomasz Wantuła, lekarz i wrażliwy słuchacz, który za pomocą „Listów do N. Zapisanych w sercu” zabiera nas w niezwykłą podróż po bardzo różnorodnych losach pacjentów. Dowiadujemy się jak bardzo wyczerpujące jest ratowanie życia
„Bardzo chce spać…
Tak bardzo, aż do mdłości…
Średnio dwie godziny snu na dobę. W kilku ratach. Wszystko we mnie krzyczy – spaaaaaaać!!!
Choć wcale nie brak snu jest najgorszy…”.
Najgorsza jest ciągła konieczność godzenia się z tym, że przegrało się ze śmiercią, zostało się pokonanym przez chorobę i czas, który dany był pacjentowi, a później informowanie bliskich zmarłych o tej stracie. Poczucie bezradności, ale też umiejętność docenienia relacji, jakie stworzyli pacjenci ze swoimi bliskimi oraz bliscy z pacjentami, bo starania nigdy nie są jednostronne i chwilowe. Wymagają czasu, energii, zaangażowania, bliskości i rozmów.
„Czasem jest tak, że nosisz w sobie słowa, które chcesz wypowiedzieć. Nie zawsze wystarcza odwagi i siły, a czasem nikt nie chce wysłuchać.
A czasem nie zdążysz…”.
Bohaterzy, których spotykamy dzięki Tomaszowi Wantule to osoby borykające się z bólem, bezsilnością, złością, buntem, ale też obdarzone wielką miłością, opieką bliskich, miłością. Lekarz pokazuje piękne historie, w których dbanie o więzi, wykorzystywanie własnego czasu na budowanie relacji z innymi ludźmi jest bardzo ważne. Są to teksty niesamowicie zróżnicowane stylistycznie. Często nostalgię i refleksję przeplata duże poczucie humoru, dystansu wynikające z umiejętności wczucia się w sposób myślenia pacjenta, dostrzeżenie i otwarcie się na jego emocje. Losy bohaterów są tak odmienne, jak bardzo różnimy się genetycznie, ostatnie chwile też wyglądają inaczej, a jednak jest coś co je łączy: uświadomienie sobie, że bez zdrowia nic się nie da zrobić:
„Najważniejszą wartością w życiu człowieka jest zdrowie. Wszystko inne jest do osiągnięcia. Jest kwestią czasu. Pomyśl o tym i nie traktuj życia jak oczywistości. Jutro wszystko może się zmienić…”.
Tomasz Wantuła zabierając nas na spacer po myślach pacjentów i ich bliskich uświadamia nas, że czas jest ulotny i trzeba go bardzo szanować, aby u kresu życia nie żałować, że czegoś się nie zrobiło. Uświadamiamy sobie jak bardzo traktujemy własne życie jako oczywistość, a przecież wszystko może szybko się zmienić i wywrócić naszą codzienność do góry nogami.
„Tego, ile czasu zaoferowało nam życie, nikt z nas nie może być pewny – nie wiemy, co zostało nam przeznaczone, co spotyka nas za zaledwie kilka chwil – a przecież nie od dziś wiadomo, że nic nie zostało dane nam na zawsze”.
W opowieści o ulotności wpleciono reprodukcje prac mojej córki. Umiejętne dobranie sprawia, że pięknie wprowadzają w klimat kolejnych historii.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz