„Wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi a Ona sprawia, że zanikają wszelkie różnice. Lecz zostaje jedna – sposób, w jaki wykorzystaliśmy czas, który nam dano”.
Śmierć zawsze owiana była tajemnicą i związana z żalem po utracie bliskiej
osoby, pustką, która powstaje, kiedy dostrzegamy, że nie ma jej już przy nas.
Strach przed śmiercią i jednoczesna konieczność godzenia się z utratą sprawiły,
że różne religie stworzyły wizje tego, co nas czeka po zakończeniu życia. Za
mało jednak uwagi poświęcono chwili, którą celebrując z bliskimi pozwala na tworzenie
więzi. Niektórzy wierzą, że żyjemy po to, aby iść do nieba lub piekła. Później
wymyślono czyściec jako alternatywę dającą na niebo. Jednak brakuje spojrzenia
na życie jako ciąg lepszych lub gorszych relacji, czas budowania relacji. Kiedy
sobie to uzmysławiamy bywa już za późno. Odchodzenie nigdy nie jest łatwym
tematem. Mówienie o śmierci często naraża nas na brak zrozumienia. Wolimy
pędzić. Dokąd? Do oddawania się swoim nałogom. Dla jednych mogą być to używki,
a dla innych praca. We wszystkich brakuje celebracji chwili z bliskimi. I
przychodzi taki moment, kiedy trzeba się zatrzymać. W takich chwilach często
towarzyszy lekarz. O takich właśnie przeżyciach pisze Tomasz Wantuła, lekarz i
wrażliwy słuchacz, który za pomocą „Listów do N. Zapisanych w sercu” zabiera
nas w niezwykłą podróż po bardzo różnorodnych losach pacjentów. Dowiadujemy się
jak bardzo wyczerpujące jest ratowanie życia
„Bardzo chce spać…
Tak bardzo, aż do mdłości…
Średnio dwie godziny snu na dobę. W kilku ratach. Wszystko we mnie krzyczy – spaaaaaaać!!!
Choć wcale nie brak snu jest najgorszy…”.
Najgorsza jest ciągła konieczność godzenia się z tym, że przegrało się ze
śmiercią, zostało się pokonanym przez chorobę i czas, który dany był
pacjentowi, a później informowanie bliskich zmarłych o tej stracie. Poczucie
bezradności, ale też umiejętność docenienia relacji, jakie stworzyli pacjenci ze
swoimi bliskimi oraz bliscy z pacjentami, bo starania nigdy nie są jednostronne
i chwilowe. Wymagają czasu, energii, zaangażowania, bliskości i rozmów.
„Czasem jest tak, że nosisz w sobie słowa, które chcesz wypowiedzieć. Nie
zawsze wystarcza odwagi i siły, a czasem nikt nie chce wysłuchać.
A czasem nie zdążysz…”.
Bohaterzy, których spotykamy dzięki Tomaszowi Wantule to osoby borykające się z
bólem, bezsilnością, złością, buntem, ale też obdarzone wielką miłością, opieką
bliskich, miłością. Lekarz pokazuje piękne historie, w których dbanie o więzi,
wykorzystywanie własnego czasu na budowanie relacji z innymi ludźmi jest bardzo
ważne. Są to teksty niesamowicie zróżnicowane stylistycznie. Często nostalgię i
refleksję przeplata duże poczucie humoru, dystansu wynikające z umiejętności
wczucia się w sposób myślenia pacjenta, dostrzeżenie i otwarcie się na jego
emocje. Losy bohaterów są tak odmienne, jak bardzo różnimy się genetycznie, ostatnie
chwile też wyglądają inaczej, a jednak jest coś co je łączy: uświadomienie sobie,
że bez zdrowia nic się nie da zrobić:
„Najważniejszą wartością w życiu człowieka jest zdrowie. Wszystko inne jest do
osiągnięcia. Jest kwestią czasu. Pomyśl o tym i nie traktuj życia jak
oczywistości. Jutro wszystko może się zmienić…”.
Tomasz Wantuła zabierając nas na spacer po myślach pacjentów i ich bliskich
uświadamia nas, że czas jest ulotny i trzeba go bardzo szanować, aby u kresu
życia nie żałować, że czegoś się nie zrobiło. Uświadamiamy sobie jak bardzo
traktujemy własne życie jako oczywistość, a przecież wszystko może szybko się
zmienić i wywrócić naszą codzienność do góry nogami.
„Tego, ile czasu zaoferowało nam życie, nikt z nas nie może być pewny – nie wiemy,
co zostało nam przeznaczone, co spotyka nas za zaledwie kilka chwil – a przecież
nie od dziś wiadomo, że nic nie zostało dane nam na zawsze”.
W opowieści o ulotności wpleciono reprodukcje prac mojej córki. Umiejętne
dobranie sprawia, że pięknie wprowadzają w klimat kolejnych historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz