„Doświadczyła tak naprawdę i na wskroś, że jest cząstką wszechświata, że cały otaczający świat należy do niej, a ona cała należy do niego…”
Mam ostatnio sporo szczęścia do książek zabierających mnie w czasy PRL-u.
Niedawno polecałam Wam „Chcesz cukierka? Idź do Gierka” Małgorzaty Czapczyńskiej
i Marcina Ziętkiewicza, a dziś zapraszam na spotkanie z książką „Słoneczna
strona księżyca” Aleksandry Grabowskiej-Szych. Obie te książki wiąże to, że są
o czasach minionych, ale ciągle jeszcze bliskich. Do tego są to nadal moje
regiony, bo tym razem akcja przenosi nas do Poznania. Ponad to „Słoneczna strona
księżyca” to opowieść sięgająca do czasów mi znanych, współczesności z całymi
jej udogodnieniami i wyzwaniami.
Urodzona w połowie lat 50. XX wieku Ola wydaje się być alter ego pisarki. Aleksandra
Grabowska-Szych pisze o sobie w trzeciej osobie. Ile w tej opowieści prawdy, a
ile fikcji wie tylko sama autorka zastrzegająca często, że zbieżność imion i
wydarzeń jest przypadkowa. Przypadkowa czy nie, ale i tak zdecydowanie pozwala
nam nieco się odmłodzić i zawędrować do czasów w pewien sposób tragicznych, ale
jednocześnie egzotycznych przeplatanych przemyśleniami na temat życia,
ówczesnych wydarzeń i zestawiony z późniejszymi wydarzeniami. Pozorne mamy tu
linearną akcję: od poczęcia do czasów najnowszych, czyli całkiem spory kawałek historii,
w której zmieniło się podejście do wielu spraw.
Aleksandra Grabiwska-Szych prowadzi bardzo malowniczą akcję, w której są
dziecięce psoty, intrygi, wypadki, a nawet śmierci beztroskich łobuzów. Nie
brakuje też licealnej przedsiębiorczości w walce z uciążliwymi przepisami
szkolnymi, przebojami w podróżach, niezwykłych wakacyjnych znajomości, czasów
dorastania, przeżywania różnorodnych fascynacji, wchodzenia w dorosłe życie w
aurze nauczycielskiej przemocy, która wcale nie pomagała w rozwijaniu talentów.
Widzimy jak Ola z psotnej trzpiotki zmienia się w zbuntowaną nastolatkę, a później
dążącą do różnych celów kobietę.
Opowieść napisana bardzo lekko, przystępnie, z dużą dawką humoru, pozytywnej
energii nawet wtedy, kiedy trzeba zmierzyć się z takimi trudami życia jak
pożary i choroby, czy wypadki. Opowieść snuta przez pisarkę to samo życie z jej
różnymi odcieniami i wyzwaniami, ale też umiejętnością chłonięcia tego, co daje
nam życie.
Dzięki tej opowieści stajemy się świadkami przemian, które zachodzą w kraju,
widzimy ofiary różnych władz, a o pierwsze Ola otarła się będąc jeszcze małym
dzieckiem, które staje się przypadkowym świadkiem zabicia strajkującego przez
milicję. Obserwujemy lepsze i gorsze okresy w dostępie do towarów, możliwości
wyjazdu poza kraju, czasy przemian, kibicowania określonym politykom, wiarę w
dobre zmiany, ale też pojawiają się wyzwania i rozczarowania, toksyczne
związki. Dużo miejsca poświęcono tu relacjom międzyludzkim, bo przecież to one
kształtują nasze życie. Świat Oli jest w pewien sposób magiczny. I to od
pierwszych chwil: zarówno od poczęcia, jak i pierwszych opiekunek, tajnego bractwa,
jak i przeżywanych zauroczeń. Nie brakuje tu przemocy, zmagania się z nią i uwalniania,
otwartości. „Pomoc może przyjść tylko tedy, gdy widzimy rzeczy takimi, jakie
są. Bez przekazywania fałszywego obrazu”. Dzieli się z bardzo ważnym
spostrzeżeniem: „atrakcyjność mężczyzn można podzielić na letnią i zimową, choć
tak naprawdę ważny jest mężczyzna na każdą pogodę”.
Opisywane migawki z życia pozwalają zobaczyć spory wycinek czasu, bo aż 66 lat.
I to w czasach, które przyniosły wiele zmian politycznych, gospodarczych i
technologicznych. Każde wspomnienie pozwala nam na uświadomienie sobie jak
wiele od czasów jej młodości zmieniło się, jak bardzo świat otworzył się na
nasze pomysły, jak łatwo nam podróżować, zawierać nowe znajomości, poznawać
ludzi, którzy stają się naszymi aniołami. „Słoneczna strona księżyca”
Aleksandry Grabowskiej- Szych to ciekawa, wciągająca i bardzo optymistyczna
lektura. Polecam każdemu, kto chce odbyć taką sentymentalną podróż w przeszłość
i nieco inaczej spojrzeć na teraźniejszość, bardziej ją docenić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz