Pisząc o książce należącej do cyklu nie sposób nie wspomnieć wcześniejszych tomów. Zwłaszcza, kiedy drugi jest tak ściśle powiązany z pierwszym jak w „Trogirze” Hanny Dikty poruszającej ważny problem śmierci, przezywania żałoby, uświadomienia sobie jak bardzo ulotne jest życie, a w obliczu straty, ale też przemocy, gwałtu, prześladowania.
Pierwszy tom to przede wszystkim opowieść o zagubieniu i poczuciu straty.
Autorka skupia się tu na żałobie bohaterki. Jej żal po śmierci córki, poczucie
opuszczenia, utraty sensu i tęsknota to uczucia, które przemeblowują jej życie
i sprawiają, że oddala się od znajomych. Utrata dziecka jest bardzo bolesna i
nie pozwala jej na tworzenie relacji w innymi ludźmi. Zwłaszcza, że jej uczucia
kontrastują z radością osób z otoczenia. Olga Pozimska nie może pogodzić się ze
stratą ukochanej córki i obwinia się o jej śmierć. Jej uczucie smutku jest tak
duże, że decyduje się na krok ostateczny: samobójstwo. Jednak nie chce tego
robić w swoim mieszkaniu, w miejscu, w którym wszyscy ją znają. Ostatnie dni
życia postanawia spędzić tam, gdzie była w czasie ostatnich wakacji z córką,
kiedy to zaczęły się dziwne zmiany. Chce jeszcze raz wszystko ostatecznie
przeanalizować, przypomnieć sobie dobre chwile i zakończyć swoje życie w nieco
baśniowej otoczce. Plan jest prosty. Realizacja może okazać się dużo
trudniejsza niż jej się wydaje. Zwłaszcza, że życie lubi zaskakiwać
niespodziewanymi znajomościami, nowymi wyzwaniami i powinnościami.
Wakacje Olgi zaczynają się dość melancholijnie. Wiemy, że w czasie ostatniego
roku wiele w jej życiu się zmieniło. Nie tylko pod kątem emocjonalnym, ale też
fizycznie. Z pulchnej kobiety w średnim wieku stała się szczuplutka i
zaskakująco młodzieńcza. Wystarczyło zmienić fryzurę i ubrania. O to przy
utracie wagi nie było trudno. Sięgnęła po zasoby szafy córki. Z takim zestawem
przywędrowała do Trogiru. Jej sentymentalny spacer po mieście już pierwszego
dnia kończy się nową znajomością. Poznany w nowym miejscu rodak wedrze się w
jej życie. Do tego w otoczeniu Olgi zaczną dziać się zaskakujące rzeczy, bo
założone przez nią rzeczy i fryzura sprawią, że będzie mylona z córką. Olga
zacznie zadawać sobie pytania, o to, co mogło wydarzyć się w ubiegłe wakacje.
Prowadzone przez nią śledztwo ujawni wiele zaskakujących spraw, pomoże wyjaśnić
zagadkę samobójstwa.
Drugi tom pełen jest nadziei. Olga zaczyna wierzyć, że jej córka żyje. Wie, że
musi być jakiś powód, dla którego się ukrywa. Jednocześnie opiekuje się
dziewczyną, która doznała podobnej krzywdy jak jej córka. Skrzywdzona przez
gwałcicieli Sonja zaczyna uczestniczyć w terapii. Zadaniem Olgi jest dbanie o
to, aby poszkodowana docierała do specjalisty. Polka w pewien sposób widzi w
dziewczynie swoją córkę. Zwłaszcza, że są w podobnym wieku i doświadczyły tego
samego. Stara się zacieśnić więź z podopieczną. Jej relacje zachodzą zbyt
daleko, a to staje się przyczyną wielu nieporozumień. Równocześnie co jakiś
czas będzie odkrywała ślady córki, wspominała przeszłość. Z przybitej,
zrozpaczonej kobiety z pierwszego tomu stała się wojowniczką gotową poczekać na
odpowiedni moment na kontakt z dzieckiem.
Hanna Dikta zabiera nas w świat trudnych tematów, opowieść o żałobie, depresji,
przeżywaniu traumy, utracie zaufania do otoczenia, wykluczenia społecznego,
gwałtu, molestowania seksualnego, przemocy psychicznej, prześladowania,
ucieczki przed zagrożeniem. Śledząc losy bohaterki stajemy się świadkami
uprzedzeń kulturowych, krzywdzących przekonań. Świat Olgi Pozimskiej nie jest
prosty. Wiele w nim zawiłych dróg, życiowych przeszkód, borykania się z
problemami. Niby jest to opowieść z kilku miesięcy, ale poznajemy wiele faktów
z przeszłości. Olga pozwala nam na przyjrzenie się swoim błędom, refleksję na
temat tego, co zmieniłaby, gdyby ponownie miała przeżyć życie. Do tego – mimo
trudnego tematu – w cyklu „Trogir” sporo radości i napięcia wywołanego nowymi
relacjami. Bohaterka odkrywa swoje ukryte pragnienia. W pierwszym tomie
zrozumiała, że po osobistym końcu świata można żyć dalej, wyznaczać sobie nowe
cele i być użytecznym dla tych, którzy jeszcze żyją.
„Trogir” to przede wszystkim opowieść o pomaganiu sobie. Sens życia wyznaczają
kolejne plany, wyzwania, przekraczanie własnych granic, wyzwalanie się ze stereotypów
i otwieranie na ludzi. Mimo trudnych tematów powieść pełna jest nadziei.
Zwłaszcza zakończenie przekonuje nas, że bohaterka będzie miała w swoim życiu
jeszcze sporo zmian i wyzwań. Ono przekonuje nas, że nie warto zbyt lekko
oddawać się w objęcia śmierci.
Hanna Dikta zabierając nas do Trogiru pomaga poczuć klimat tego miejsca, ale
też zachęca do dostrzeżenia uroków miejsc, w których żyjemy, bo to jak
postrzegamy każdą miejscowość zależy od tego jak długo tam jesteśmy, jak bardzo
weszliśmy w relacje społeczne, jak bardzo jesteśmy świadomi istnienia „brudów”.
Zdecydowanie polecam
„Łatwiej jest żyć według znanego wzorca, niż stworzyć
własny”.
„Ojciec, który opuszcza dziecko, ma na takie zachowanie większe przyzwolenie
społeczne, matka jest uważana niemal za zbrodniarkę”.
„Wpadła w pułapkę, w którą wpada większość kobiet, zaprogramowanych czy to
przez filozofię chrześcijańską, czyniącą z kobiety zawsze bardziej służącą niż
królową, czy to przez zachowania swoich matek i babć, co zresztą sprowadzało się do tego samego, bo przecież i
one skądś czerpały swoje wzorce. Tylko myślenie o innych było dobre, myślenie o
sobie nazywano egoizmem. I nikogo nie obchodziło, jak wysoką cenę płacą kobiety
za taką postawę”.
„Ciało nie jest stworzone do samotności, tylko żeby je pieścić i kochać”.
„Dziecko potrzebuje matki, kiedy jest malutkie, a kiedy jest dorosłe,
potrzebuje pójść własną drogą. I matka musi się z tym pogodzić”.
„Miłość nie jest handlem wymiennym. To tylko filmy tak pokazują. Dwoje
życiowych rozbitków odnajduje szczęście w swoich ramionach, stając się dla
siebie nawzajem lekarstwem na całe zło. Czy to ma szansę powodzenia? Czy będąc
w rozsypce, możemy dać cokolwiek komuś innemu? Ten scenariusz może się
sprawdzić, ale na krótko, na chwilę”.
„Żeby zaistniałą miłość, najpierw trzeba sobie na to pozwolić, otworzyć furtkę.
Nikt nie czuje miłości po pięciu minutach, to proces”.
„Żaden człowiek nie zasługuje na to, żeby żyć w zastępstwie kogoś innego, nawet
jeśli tym kimś jest własna matka”.
Zapraszam na stronę wydawcy
Zapraszam na stronę wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz