„Bartłomiej i Karmelek” to absolutnie fantastyczny komiks dla najmłodszych. I to zarówno pod kątem ilustracji przyciągających wzrok dzieci, jak i fabuły i przesłania. Czytając tę opowieść, miałam wrażenie, że wchodzę w świat ciepłych relacji matki i dziecka. Dopiero tytuł sprawił, że się zreflektowałam, że chodzi o ojca i syna. I to mnie bardzo miło zaskoczyło, bo mamy tu wspaniałego rodzica, który w każdym tomie stara się, aby czas razem spędzony był niezwykły, pełen przygód, poczucia bezpieczeństwa i pewności, że jest się kochanym. Takich wzorców ojcowskich nam trzeba!
Autorzy komiksu pokazują nam rodzica, który stara się dla syna być najlepszym
opiekunem. Czasami wychodzi mu to lepiej, innym razem gorzej. Do tego plany nie
zawsze idą w parze z realizacją, bo przy dzieciach może stać się wszystko. Poza
tym mężczyźni jednak kulturowo mają mniejsze doświadczenie w tej dziedzinie.
Ale Bartłomiej i tak się stara, dzięki czemu jego syn jest szczęśliwy, chociaż plany
dotyczące wspólnie spędzonego czasu są inne. W komiksie widzimy dorosłego,
który pragnie za wszelką cenę stać się bohaterem w oczach syna.
W pierwszym tomie stawia sobie wyzwanie zabrania Karmelka w wyjątkowe miejsce,
do którego jeszcze nie dotarł żaden z przyjaciół syna. Niestety za każdym razem
okazuje się, że koledzy już tam wcześniej byli. Za cel stawia sobie
zaimponowanie synowi, pokazanie mu jak bardzo go kocha.
Drugi tom opowieść urodzinowa. I mam wrażenie, że jest jeszcze cieplejsza, słodsza
i tchnąca rodzicielskim ciepłem niż pierwszy. Idealne przyjęcie wymaga wielkich
przygotowań, budowania skomplikowanych konstrukcji, wymyślenia niezwykłych aktywności.
Bartłomiej jest w tym specjalistą, ale nadmiar zajęć i niewielka ilość czasu
sprawia, że chce zrobić wszystko jednocześnie. A to kończy się katastrofą. Ale
tylko z jego perspektywy, bo dzieciaki bawią się świetnie.
„Bartłomiej i Karmelek” to krótki, prosty komiks dla najmłodszych. Z
powodzeniem można czytać go z przedszkolakami. Do tego porusza ważne tematy,
pokazuje piękną relację łączącą ojca z synem. Widzimy jak rodzic dla swojego
dziecka jest w stanie zrobić niezwykłe rzeczy. A wszystko tylko po to, aby
zadbać o jego dobre samopoczucie, świadomość więzi, poczucie miłości oraz dla
budowania wysokiego poczucia własnej wartości i zaspokojenie wszelkich potrzeb.
Nawet tych nieoczywistych. Bartłomiej do każdego zadania podchodzi z wielkim
zaangażowaniem, świetnym planem oraz uporem dorównania ideałowi swoich pomysłów.
W dążeniu do celu jest nieugięty, a kiedy trzeba staje się niezwykle pomysłowym
superbohaterem ratującym dziecko z opałów. Mimo że za każdym razem plan ojca
się nie udaje i tak jest podziwiany przez syna i staje się dla niego
niedościgłym wzorcem. Najbardziej podobały mi się dwie ostatnie strony, gdzie
rodzic mówi do dziecka, że uwielbia jego urodziny, bo dostał wtedy
najwspanialszy prezent, czyli jego.
Niby to opowieść dla najmłodszych, ale uważam, że od czasu do czasu każdy z nas
powinien sięgnąć po tę poruszającą wiele ważnych tematów lekturę. Mamy tu
problem bezpieczeństwa, odpowiedzialności, ale też dostrzegania zagrożeń i
przede wszystkim wspólnej pracy, bo w rodzicielstwie najważniejszy jest czas
spędzony razem. Niewielka ilość tekstu, piękne, ciepłe ilustracje z żywą akcją
i naładowane dużą porcją pozytywnych emocji sprawiają, że jest to bardzo
ciekawa propozycja czytelnicza dla najmłodszych, ale też i dorosłych
poszukujących wzorców dobrego ojca. Dzięki temu, że mamy tu niewielką ilość
tekstu doskonale sprawdzi się jako pierwsza czytanka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz