czwartek, 17 lutego 2022

Adam Barcikowski "Piekielna palestra"


W swoim blogowym życiu miewam lepsze i gorsze momenty. W czasie pierwszych sięgam po wymagającą literaturę, a w przypadku drugich potrzebuję łatwiejszych. I właśnie ten drugi powód sprawił, że „Piekielna palestra” przeleżała u mnie na półce dwa lata. Wiedziałam, że będzie to lektura wymagająca, bo sobie ją przekartkowałam. I w końcu odważyłam się wejść do wykreowanego przez Adama Barcikowskiego świata, bo nie jest to lektura łatwa, prostą linearną akcją tylko kłębowisko nitek, które trzeba rozplątać, posegregować i połączyć, ale jest to bardzo satysfakcjonujące zajęcie.
„Człowiek za bardzo rozwinął już swoje umiejętności abstrakcyjnego myślenia, żeby nie powstrzymać się od włażenia brudnymi butami do cudzego pokoju. Mało tego, ludzie wkraczali do salonu Natury i wytrzepywali na środku pradawnych, perskich dywanów błoto ze swoich topornych butów”.
„Piekielna palestra” to zdecydowanie nie książka dla pierwszego lepszego czytelnika fantastyki. Do tego świata trzeba wchodzić w skupieniu i z dużą wyobraźnią, bo jest to zagmatwana opowieść pełna różnorodnych istot, których interesy wydają się ścierać, mieszają ze sobą światy oraz prawdziwe wydarzenia przeplatane są fikcją. Z fantastycznych bohaterów spotkamy tutaj zmoraków, krasnoludy, cienników, tunelowców, gnomy, ptaszników, piekielników i innych odmieńców. Każda z tych postaci stworzona literacko w sposób dokładny i skrupulatny. Jakby tego było mało tych światów jest kilka i mają kilka wymiarów, a mimo tego wszystko łączy się, przeplata i tworzy zadziwiającą całość przybliżającą nam różne typy osobowości, pozwalającą na przyjrzenie się z boku różnorodnym „maskom” wszelkich istot. Właśnie to ich odgrywanie ról, nieoczywistość intencji i szybka akcja sprawia, że akcja pędzi jak rollercoaster i czytelnik musi dobrze się skupić, aby wszystko ładnie połączyć.
„Różnice pokoleniowe u krasnoludów, doprowadzały do wielu sporów i zgrzytów ścierających się tektonicznych płyt poglądów”.
Napisana przez Adama Barcikowskiego lektura zabiera nas w znane realia. Są tu procesy, manipulacja, przyjęcia, romanse, ale też pojawiają się krasnoludy-powstańcy uciekający tunelami. Wejdziemy do więzienia, na okręt, na salę sądową, będziemy krążyć uliczkami miast, zaglądać przez okna, wchodzić do budynków, do których zabiorą nas różnorodne istoty, ale też trafimy do lasu. Autor z wprawą posługuje się różnymi motywami literackimi oraz sugeruje je w akcji i trzeba być naprawdę bardzo oczytanym, aby to wszystko wychwycić. Mam poczucie, że gdybym znała więcej lektur filozoficzno-religijnych to lektura sprawiłaby mi jeszcze większą przyjemność, ale poza nieoczywistymi sugestiami znajdziemy tu także znane każdemu inspiracje: od pastiszu lektur szkolnych począwszy (np. „Wesele”, „Opowieści z Narnii”, „Mistrz i Małgorzata”),  zahaczając o źródła filmowe poprzez odniesienia do popularnych filmów i seriali amimowanych (np. Wojownicze żółwie Ninja), a na legendach miejskich kończąc. Sporo tu też nawiązań religijnych z ich koneksjami biblijnymi, a nawet liczbową symboliką (od płonącego krzaka po znaczenie cyfr). A we wszystko to wplecione przetransformowane wydarzenia z historii Polski (powstańcy-krasnoludy). Sugestie nie są podane wprost i od umiejętności hermeneutycznych czytelnika zależy, co odkryje. Doświadczenie czytelnicze, obycie kulturowe mają tu duże znaczenie. Jeśli mamy niskie kompetencje czytelnicze to się wynudzimy, zagubimy w czasie lektury.
„Zawsze jest jakiś wybór. Możliwość dokonania wyborów to istota inteligencji”.
„Piekielna palestra” porywa czytelnika wprowadzając go w labirynt wydarzeń, które na pierwszy rzut oka bywają ślepymi uliczkami, ale z perspektywy całości stają się nieoczywistymi przejściami. A wszystko to w imię wyższego interesu, który poznamy dosłownie na końcu.
„Przeszłość i przyszłość - odparł Maurycy. - Zero albo jeden. Mam wrażenie, że ostatnio nikt w tym mieście nawet nie myśli o teraźniejszości. Ludzie żyją w ogrodzonych osiedlach swoich prywatnych wehikułów czasu. Jedni pędzą zapatrzeni w przyszłość, jak psy za suką w cieczce. Drudzy wpychają łapy w mysią dziurę przeszłości. Każdy ma swój wehikuł”.
Opowieść otwiera wizja początku światów, tajemniczy pościg z dziwnym przejściem między światami, by w końcu wejść we właściwy nurt, czyli do zadania Maurycego Wielowieyskiego (zmoraka) mającego wytropić i schwytać saivę carskiego porucznika, Aleksandra Bartenjewa, który zabił swoją ukochaną, Marię Wisniowskią, dziewiętnastowieczną gwiazdę Warszawy. W zadaniu pomaga mu zmoraczka Anne Olson. Z czasem odkrywają, że uwikłano ich w międzywymiarową intrygę, która może zburzyć Równowagę i wpłynąć na losy żywych i umarłych. Ze współczesnych wydarzeń przeskakujemy do przeszłości, bo tu przejścia są łatwe. Przeszłość i przyszłość istnieją jednocześnie tak jak ziemia, piekło i inne światy.
“Piekielna palestra” to majstersztyk. Autor łączy różne realia, tworzy między nimi przejścia, łączy wątki. Przenikanie się światów jest harmonijne, ale czasami dochodzi do zaskakujących wydarzeń i trzeba zadbać o to, aby równowaga w światach nadal istniała.
Zapraszam na stronę wydawcy











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz