wtorek, 15 marca 2022

Ryszard Lenc "W cieniu Golgoty"


O początkach chrześcijaństwa powstało wiele utworów. Zarówno powieści, jak i solidnie opracowanych monografii. Każda przybliża nas do początków kształtowania się prądu religijnego, który później bardzo długo zdominował świat i przyniósł wiele przemocy. Czytając powieść Ryszarda Lenca „W cieniu Golgoty” ze świadomością wydarzeń, które nastąpią, zmian, które wpłyną na obecny obraz świata z jednej strony chcemy kibicować bohaterom, a z drugiej niestety nie, bo gdyby nie ich upór, pewnego rodzaju zawziętość nie byłoby wypraw krzyżowych, w czasie których handlowano dziećmi, a u nas wojen z Krzyżakami brutalnie zabijającymi pod pretekstem szerzenia wiary. Nie było by inkwizycji, palenia kobiet na stosach, usprawiedliwiania tyrani naznaczeniem przez Boga. Pewnie w to miejsce wskoczyłoby inne zło, bo historia ludzkości nie jest od niego wolna. I to właśnie widzimy przenosząc się do czasów formułowania się pierwszych gmin chrześcijańskich.
Ryszard Lenc pokazuje nam tworzenie się legendy boskości, a wiemy jak to z czynami spisanymi przez osoby, które świadkami nie były tylko mogły polegać na świadkach, a ci zawsze mogą coś przekręcić, dodać od siebie. Właśnie z tego powodu wersji pierwszych ewangelii było więcej. Wybrano cztery, jako wzajemnie najbliższe. Wydarzenia z nich, próby poznania przeszłości stają się motorem napędowym akcji, w której z jednej strony obserwujemy zbieranie informacji, próby dowiedzenia się czegoś, zaspokojenia swojej ciekawości, z drugiej od czasu do czasu wchodzimy w przeszłość, a z trzeciej możemy obserwować życie zwykłych ludzi, ich relacje, zależności, przyjaźnie. A to staje się dobrym materiałem do pokazania różnic klasowych i kulturowych (bo o narodach jeszcze wtedy nie możemy mówić). Są tu Rzymianie, Grecy, Żydzi. Są wyznawcy Jowisza, bóstw egipskich, chrześcijanie, żydzi. Ryszard Lenc zabiera nas do tygla kulturowego i pozwala przyjrzeć się społeczeństwu z różnych stron. Czasami jest ono zadziwiająco postępowe, a innym razem zatrważająco zabobonne. Mamy przebłyski dawania kobietom szans na naukę, ale nie zabraknie też niewolnictwa. I to właśnie te zależności kształtują relacje międzyludzkie. Golgota staje się pretekstem do odsłaniania masek. To sprawia, że nie jest to powieść religijna.
Autor zabiera nas do świata dylematów, wątpliwości, prób poznania przeszłości, ale przede wszystkim pozwala przyjrzeć się mechanizmom ludzkich zachowań. I to zarówno obojętności wobec śmierci, wrogości wobec tworzącej się grupy, ale też zamiłowaniu do zadawania cierpienia, kiedy ofiara znosi cierpienie w milczeniu lub jest bezbronna. Ryszard Lenc w kostiumie kolejnych scen podsuwa nam ważne pytania o źródło naszych postępowań, zmusza do zastanowienia czym jest człowieczeństwo i w jaki sposób jesteśmy kształtowani przez jednostki charyzmatyczne. Przyglądając się rozprzestrzenianiu nowej idei z starożytnym Rzymie zrozumiemy, że wybory nowej drogi są napędzane emocjami, są jak kręgi na wodzie: każda imponująca otoczeniu jednostka porywa za sobą kolejne. Dlaczego tej roli nie przejęły popularne prądy filozoficzne? Czego im brakowało, aby móc wypełnić pustkę, zniwelować poczucie bezsensu życia?
„W cieniu Golgoty” to powieść pełna metafor, szczegółowych kadrów pozwalających czytelnikowi na spacer po przeszłości, a jednocześnie zawartych w niedługich, często pozornie oderwanych od siebie, odsłonach. Mamy tu niesamowite bogactwo znaczących wówczas osobowości. Poznajemy postaci biblijne, filozofów, polityków, uzdrowicieli/ lekarzy a także osoby majętne, niewolników, którzy awansowali. Wysoki stopień kondensacji, uproszczenia, a z drugiej szczegółowość, dynamiczna akcja i obrazy z różnych regionów cesarstwa rzymskiego pozwalają nam na skupieniu się na przesłaniu. I to ono ma duże znaczenie w zestawieniu ze scenami ze współczesności.
Sporo scen przypomina tu biblijne przypowieści. Do tego kolejne odsłony minionego życia pozornie są o czymś innym, zawierają inne problemy. Dopiero połączenie ich w całość pozwala na zobaczenie ciekawej panoramy świata na początku naszej ery. Mamy tu płonące miasta, zagrożenia, wyzyskiwanie najbiedniejszych, zależności społeczne. Pojawiają się pytania o to, czym jest wolność, wolna wola, ale też refleksja nad tym, co daje nam równość szans. Ryszard Lenc inspirujący się „Biblią” po raz kolejny zabiera czytelników do własnej interpretacji świata, spisał potencjalnie prawdopodobne wydarzenia, w których kolejne wydarzenia to tylko tło do spraw o wiele bardziej istotnych.
Można pokusić się o stwierdzenie, że charakterystyczną cechą pisarza jest szczegółowość. Mimo prostych cięć, urywanych scen mamy tu widoczną ilość pracy, dostrzegamy precyzję zawieszania akcji, ale też oddawaniu szczegółów z przeszłości, czy biblijne zamiłowanie do wyliczeń.
„W cieniu Golgoty” zaskakuje budową. Każdy rozdział poprzedza szczegółowy zarys czasów, usytuowanie w czasie. Później są tematy przewodnie, wskazywania na dni. Sam tekst jest bardzo prosty, pisany jakby szybko, a z drugiej strony zabierający czytelnika do świata dobrze zarysowanych sylwetek bohaterów, bo to oni są tu ważni, a nie przyroda. Sama treść sprawia wrażenie słowotoku. Do tego jako zlepek scen dla niewprawionego czytelnika może być trudna do przebycia, ale przecież taki nie sięga po wymagające większej uwagi teksty filozoficzne, prozę wymuszającą refleksję i weryfikację spojrzeń na ważne obszary. Do tego Lenc posługuje się bardzo zróżnicowanym językiem: z jednej strony współczesnymi potocznymi zwrotami, a z drugiej mamy sięganie do zapożyczeń z języków obcych, co daje ciekawy efekt. Sposób, w jaki pisze sprawia wrażenie realizmu., właściwie dość często znajdziemy je w treści.
„W cieniu Golgoty” Ryszard Lenc prezentuje swoją rozległą erudycję. Mamy tu całe bogactwo postaci historycznych ciekawie zestawionych ze sobą, zaprezentowanych w taki sposób, że mamy wrażenie, że są oni na wyciągnięcie ręki. Do tego zbrodnię z przeszłości zestawia ze współczesnym zabiciem mężczyzny przez znajomych.
Książka Lenca nie jest łatwą lekturą, ale wartą wysiłku. To ciekawe doświadczenie uświadamiania sobie działania pewnych mechanizmów w świecie. Dla mnie szczególnie ważne jest tu przypomnienie sytuacji kobiet. Bez komentowania, oceniania, wyjaśniania czy było to dobre czy złe za to pozwalające na zadanie sobie pytania: czy ja chciałabym, aby moje życie tak wyglądało? Choćby dla samej tej refleksji powinna być to lektura czytania przez miłośniczki postawy „kiedyś było dobrze, bo kobiety nie musiały chodzić do pracy”.
Cytaty z książki:
„Ostatnie zdarzenia uświadomiły mu, że stajemy się szlachetni, gdy jesteśmy chorzy. Wtedy pamiętamy, że istnieją bogowie, pamiętamy, że jesteśmy ludźmi. Teraz sam siebie nie bardzo poznawał. Dostrzegał więcej uroków życia”.
„Nowe idee potrzebują odpowiedniej chwili, inaczej kurczą się, więdną i są wyrzucane na śmietnik”.
„Niektórym tak się układa, że na ich drodze tylko kamienie i ciernie. Są jak namiot na pustyni, w którym poluzowano liny”.
„My filozofowie jesteśmy jak pszczoły, tylko do uli trafić nie umiemy”.
„Rzecz na tym polega, byś się nie przywiązywał do życia i w każdej chwili był gotów ze wszystkiego zrezygnować. Z bogactwa i biedy”.
„Nie, potrząsnął głową, smutek nie jest godny mędrca. Smutek jest ściśle negatywny, nie można go zracjonalizować”.
„Życie staje się doskonałe dopiero w cieniu śmierci”.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz