Opowiadanie dzieciom o tym jak wyglądało nasze dzieciństwo nie jest łatwe. Do tego większość rzeczy, która była dla nas normą dziś wydaje się dziwne, zadziwiające. Świat bez zaawansowanej technologii w postaci komputerów, telefonów komórkowych, tabletów może i jeszcze jakoś można sobie wyobrazić, ale jakieś kartki na żywność czy palenie w piecach kaflowych już za bardzo nie. Jedno, co nasze pociechy łączy z nami to szkoła: każdy z nas uczestniczył w edukacji. I w sumie na tym można by było bazować całą opowieść, ale nie wszystkie dzieci mają okazję często do niej chodzić. Niektóre długo chorują. I tak jest właśnie w przypadku Meli.
Mela mieszka w starej kamienicy pamiętającej dzieciństwo jej dziadków, wojnę,
konspirację, zamurowane w piecu radio. W przeciwieństwie do rówieśników dziewczynka
bardzo dużo czasu spędza w domu. A wszystko przez liczne choroby wywoływane
przez alergeny. Jej kontakt z innymi dziećmi z podwórza często jest przez firankę
w oknie. To sprawia, że bohaterka nie zawsze wie jak się zachować i nie jest zżyta
z paczką. Do tego sporo czyta, fantazjuje i to sprawia, że koleżanki się od
niej odsuwają. Na szczęście ma dobrą przyjaciółkę, która też uwielbia bujać w
obłokach. O ile Meli bujanie dotyczy spraw zwykłych i zwyczajnych to Olusia
jest miłośniczką postaci fantastycznych. Wszelkie smoki i stwory to jej wierni
kompani. Do te paczki z czasem dołącza Andzia. Dziewczynki wspólnie spędzają
sporo czasu, dzielą się spostrzeżeniami, przemyśleniami. Codzienność dziewczynki
urozmaica też psotny jamnik.
Równolegle dzieje się zadziwiająca akcja. Tuż obok, w zagraconym, nieogrzewanym
pokoju o codzienności i przeszłości rozmawiają kurz z wilgocią. To właśnie
dzięki nim dowiadujemy się o przeszłości rodziny, poznajemy zadziwiające drobiazgi
gromadzone przez lata. Do tego w pewnym momencie do tych dyskusji dołącza się
radio opowiadające o czasach wojny, zakazie słuchania radia i sprytnym zabiegu
zamontowania go w kominie, aby w tajemnicy przed władzą rodzina mogła być na bieżąco
z wiadomościami ze świata.
Powieść Moniki Ślizowska to doskonały pretekst do wspomnień, opowiedzenia o
dawnym podejściu do przedmiotów, zabrania w czasy, kiedy żywność kupowało się
tylko i wyłącznie, kiedy miało się przydział (tzw. kartki). Pisarka przypomina
starszym czytelnikom ich młodość, a młodszych zabiera w ciekawą podróż w
czasie. Jest to wyprawa spokojna, ze zwyczajną codziennością pełną wątpliwości
i wyzwań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz