Osoby pracujące w służbie zdrowia darzone są szczególnym zaufaniem. Powierzamy im swoje zdrowie i życie, liczymy na to, że zaopiekują się nami, pomogą. Czasami jednak okazuje się, że zamiast na wyleczenie możemy liczyć na zabicie nas. Tak przynajmniej miały ofiary Charlesa Cullena.
Historia tego seryjnego mordercy zadziwia, intryguje i szokuje. Stała się też
punktem wyjścia do wielu artykułów, książek, a nawet ekranizacji. „Dobry
opiekun” Charlesa Graebera to kolejna odsłona losów przestępcy, z której
poznamy jego 16-letnią karierę pielęgniarza, prześledzimy pracę w kilku
ośrodkach New Jersey i kilkadziesiąt , a może nawet kilkaset ofiar (dokładna liczba
do dziś nie jest znana). Jest jedną z tych osób, dla których kara śmierci
powinna istnieć. Przez amerykańską prasę okrzyknięty „pielęgniarzem śmierci”.
Tytuł książki „Dobry opiekun” jest tu zdecydowanie przewrotny.
Cullen swoją karierę pielęgniarską rozpoczął w 1988 roku. W 2003 roku został
skazany. Jak wyglądało jego życie w tym czasie? O tym dowiemy się z książki
Charlesa Graebera, który dokładnie prześledził akta policyjne i poskładał historię
w całość. Na początku poznamy zaangażowanie bohatera w pracę, jego trudne
dzieciństwo, wychowywanie przez patologiczne rodzeństwo, zobaczymy dużą
pracowitość i przebojowość. Cullen jest osobą, która wie, czego chce. Cel jest
piękny: wydostanie się z rodzinnego domu, w którym po śmierci rodziców nie
spotkało go nic dobrego. Młody mężczyzna łączy studia i pracę. Potrafi się
angażować, okazywać wsparcie, jest romantyczny i dzięki temu jednocześnie
kończy studia oraz poślubia „koleżankę” z pracy. Z podróży poślubnej wraca
wcześniej, aby rozpocząć pracę w wymarzonym zawodzie. Jest jednym z nielicznych
pielęgniarzy, ponieważ ciągle jest to zawód sfeminizowany. Radzi sobie
świetnie. A praca w Saint Barnabas bardzo do wciąga. Z tego powodu powoli
rozluźniają się jego więzi z żoną, która niedługo rodzi dziecko. Bardzo szybko
okazuje się, że Cullen nie jest zainteresowany rodziną. Do tego w tajemniczych
okolicznościach ginie panieński pies żony. Jakby tego było mało otruty jest też
zwierzak sąsiadki. Do tego umierają pierwsi pacjenci w szpitalu, a sam bohater
wraca do alkoholizmu, z którym miał już przygodę.
Dziwne objawy u kolejnych pacjentów przykuwają uwagę władz szpitala. Szybko na
jaw wychodzi, że ktoś wstrzyknął do butli z solą fizjologiczną insulinę, która spowodowała
obniżenie cukru we krwi i była przyczyną zapaści, która mogła skończyć się
śmiercią. Kiedy w szpitalu zostaje wszczęte śledztwo Cullen stwierdza, że nie
będą w stanie mu udowodnić niczego. Policja nie jest zainteresowana współpracą
ze szpitalem w tej sprawie i problem placówki znika wraz ze zmiana jego miejsca
pracy. Kolejne kilka lat w nowym miejscu, w Warren Hospital w Phillipsburgu,
przynosi kolejne ofiary. W jego życiu prywatnym następuje szereg zmian. Zostaje
zaskoczony rozwodem. Śledzimy kolejne tragiczne wydarzenie, odrzucanie skarg
pacjentów, kolejne śmierci, jego przeprowadzki, nękania osób, które się na
niego poskarżyły, śmierci pacjentów i widzimy jak to wszystko uchodzi mu na
sucho. Patrzymy na człowieka, który z zimną krwią zabija innych. Do tego
pojawia się wątek jego hospitalizacji w szpitalach psychiatrycznych. Po
powrocie do pracy pojawiają się kolejne ofiary, co kończy się śledztwem.
Niestety nikt niczego nie jest w stanie mu udowodnić.
Kolejne miejsce pracy to Hunterdon Medical Center we Flemington. Sprawiający
wrażenie zaangażowanego, uczynnego sprytnie uśmierca kolejne osoby. Każda praca
kończy się zakończeniem współpracy przez podejrzewanie go o złe praktyki. Nawet
wcześniejsze zeznania żony w czasie rozwodu nie sprawiają, że ktoś jest w
stanie mu cokolwiek udowodnić. Cullen dzieła sprytnie. W swoich poczynaniach
jest chłodny, a z drugiej strony odgrywa ofiarę. Z każdą kolejną pracą rozstaje
się ze względu na podejrzenia. Brak konkretnych dowodów sprawia, że nikt nie
może nic z nim zrobić, a on dostaje prace w kolejnych placówkach, gdzie
nawiązuje kolejne znajomości, tworzy krąg zaufanych osób. A wszystko trwa aż do
2003 roku, kiedy w końcu udaje się go zmusić do współpracy. Mimo podejrzeń w
kolejnych miejscach pracy znajdował pracę z powodu krajowego niedoboru pielęgniarek.
Do tego nie było jeszcze żadnego dobrego mechanizmu raportowania i
monitorowania tej pracy. Jego działania ułatwiały też przepisy, które po ujawieniu
sprawy sprawiłyby, że szpitale musiałyby liczyć się z pozwami przeciwko nim. Łatwiej
było go zwolnić za porozumieniem stron lub zachęcić do odejścia. Dopiero
skomputeryzowanie szafek do wydawania leków ujawniły skalę jego działań. I
dopiero wtedy wszczęto śledztwo, które częściowo ujawniło skalę jego działań.
Charles Graeber świetnie opisał trud pracy, wyzwania, z jakimi muszą borykać
się pracownicy służby zdrowia oraz pokazał zmieniający się charakter bohatera.
Do tego obnaża zły system, który pozwolił na zatrudnianie mordercy. Autor
uświadamia nas jak łatwo można zignorować niewyjaśnione i podejrzane zgony, jak
łatwo zamiatać sprawę pod dywan w imię chronienia placówki przed konsekwencjami
finansowymi. Z jednej strony widzimy tu pielęgniarza, który jest człowiekiem
odpowiedzialnym i zaangażowanym, a z drugiej strony ojca, który noworodka
zostawia samego w domu, bo potrzebował się przejść. Takich nieprzystających do siebie
obrazów jest sporo, ale tylko uważni obserwatorzy byli w stanie je dostrzec. To
jednak nie kończyło się poniesieniem konsekwencji za czyny. Pisarz uświadamia
nas jak często Cullen manipulował otoczeniem, aby zyskać zaufanie.
„Dobry opiekun” to poruszająca i naprawdę bardzo dobrze napisana historia
mordercy. Mamy tu świetne przestrzeżenie przed lekceważeniem zła, pokazanie, że
w żadnym zawodzie nie może kierować nami poczucie wspólnoty zawodowej. Autor
zrobił tu kawał dobrej roboty. Mamy wciągającą akcję, lekki styl, dialogi
ożywiające historię. Z każdą stroną napięcie rośnie i mimo, że wiemy jak
skończy się całą historia to kibicujemy kolejnym bohaterom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz