Mamy genetycznie zakodowaną piękną cechę uczenia się od innych oraz modyfikowania kolejnych kroków postępowania. To właśnie zapewniło nam postęp. Małym dodatkiem do tej zdolności jest porównywanie się z innymi. Cel był szczytny: mieliśmy wiedzieć, czego jeszcze nie potrafimy i zdobywać tę zdolność przez zapożyczanie jej od tych, których podejrzeliśmy. Jednak jak wszystko, co piękne w naturze zostało wypaczone przez kulturę i tworzone w niej wzorce ciągłej rywalizacji, dowartościowania się przez stawianie obok innych. I właśnie wokół tego tematu krąży najnowszy tom „Ptysia i Billa” zatytułowany „Pies idealny”. W tomie tradycyjnie znajdziemy trzy oryginalne albumy: „Pamiątki rodzinne”, „Pies tropiciel” i „Pies idealny”. W każdym z nich powraca motyw porównywania się z innymi, pragnienie bycia w centrum uwagi.
Do albumu wprowadza nas motyw naśladowania i dotwarzania ról. Mamy tu Ptysia
wcielającego się w rolę słynnego kowboja, czyli pojawia się motyw Lucky Luke.
To nie jest jedyne nawiązanie do klasyki komiksów. Mniej oczywistych motywów będzie
sporo. Dużo będzie też zastanawianie się, w jaki sposób inni mówią o
bohaterach. Pojawi się też walka o pierwszeństwo, dziecięce gry, przechytrzanie
przeciwnika, a nawet kontrola urzędnika podatkowego szukającego u rodziny oznak
życia w luksusie. Jest też niezawodny motyw kąpieli, pomagania innym, lęków,
traum oraz mierzenia się z innymi. Przy okazji odkryjemy, że nie każdy musi nas
lubić i wierzyć w niezwykłe zdolności. Nawet jeśli doświadczy ich na sobie.
Oczywiście mamy też szkolne wyzwania, a także rozwijanie nowych umiejętności u
Billa, wczuwanie się w postacie oglądane na ekranach kin, a nawet jedzenia
kociej karmy.
Pies i dziecko to niezawodny duet pozwalający stworzyć interesującą, wciągającą
i pełną humoru fabułę. Wystarczy tylko być dobrym obserwatorem i pełnymi
garściami czerpać z tego, co niesie nam codzienność. I tak właśnie uczynił Jean
Roby znany z takich kultowych postaci komiksowych jak duet Ptysia i Billa.
Powstająca od 1959 roku seria początkowo oparta była na opowiadaniach Maurice’a
Rosy, ale Jean Roby z czasem nabrał samodzielności i dzięki temu stał się
zarówno rysownikiem jak i autorem większości tekstów zawartych w komiksie o
dość specyficznym klimacie. Dlaczego nietypowym? Ze względu na to, jak dziś
widzi się dzieciństwo, a jak ono wyglądało ponad 60 lat temu. Nie znaczy
oczywiście, że będzie tu bicie dzieci. Co to to nie! Raczej w pierwszych tomach
brak telefonów komórkowych, tabletów, komputerów, a życie rodzinne będzie
pokazanie przez pryzmat przygód dziecka i jego relacji ze zwierzętami oraz
rodzicami. Kolejność wymienionych relacji oczywiście zamierzona, bo Ptyś to
kilkuletni uczeń, który nie potrzebuje już ciągłego pilnowania przez rodziców i
dzięki temu może przeżywać naprawdę niezwykłe i fascynujące przygody.
Zwłaszcza, że ma takich pomocników jak Bill i Caroline, ale o tym później.
Przygody i więzi we wszystkich tomach się nie zmienią, ale wkroczy tu już
technologia. W każdym zeszycie znajdziemy trzy komiksy z tematami przewodnimi.
„Ptyś i Bill” („Boule et Bill”) na początku ukazywał się w belgijskim magazynie
„Spirou”. Debiut rysownika, który do tej pory wyłącznie tworzył ilustracje do
magazynu i pomagał innym autorom był mini-opowieściami zawierającymi 32 strony
w czasopiśmie. Ta niewielka rzecz miała wielkie znaczenie w życiu Roba, który
już niedługo stał się autorem własnej, powoli rozrastającej się serii, której
kontynuację przekazał Laurentowi Verronowi, swojemu uczniowi i
współpracownikowi, z którym złączyło go wysłane przez młodego artystę portfolio
z karykaturami i kilkoma komiksami. Opowiadam Wam o tym wszystkim, ponieważ
jest to ważne ze względu na to, że pierwszy tom „Ptysia i Billa” zawiera gagi
Roba i jego współpracownika, a drugi to wynik samodzielnej pracy artysty.
Kolejne tomy ukazujące się w Wydawnictwie Egmont to zarówno samodzielne prace
Jeana Roby, jak i wynik współprac, dzięki czemu są nieco odświeżone, zawierają
znane dzieciom elementy jak ajfony, tablety, laptopy, elektryczne zabawki.
Wszystkie odcinki w niewielkich (jednostronowych) wycinkach pokazują domowe
przygody siedmioletniego Ptysia i jego psa Billa, dość wiekowego cocker
spaniela, rodziców i żółwia Caroline. Delikatnie antropomorfizowane zwierzęta w
zasadzie zachowujące się jak normalne domowe pupile z przebłyskami niezwykłych
talentów i nietypowych dla swoich gatunków zachowań często stają się motorem
napędowym kolejnych gagów: czasami są to zaloty, czasami zabiegi związane z
kąpielą czy tresurą, ale też sporo tu momentów zapędzania zwierząt do wcielania
się w role, jakie Ptyś i jego przyjaciele nadają im w zabawie.
Od pierwszego tomu poszczególni członkowie rodziny pokazani są tu z ich
słabościami, niedociągnięciami, chęcią popisania się kończącą się wielką
katastrofą. Rodzina Ptysia wydaje się być szczególnie narażona na różnego
rodzaju nieszczęścia, zbiegi okoliczności czy naciąganie na niezwykłe atrakcje,
które okazują się przereklamowane. Nie zabraknie też humorystycznego spojrzenia
na rodzicielstwo, kiedy to małżeństwo może w końcu cieszyć się czasem wolnym
dla siebie, ponieważ dziecko już śpi, pies i żółw także i można w końcu
wspólnie spokojnie zjeść kolację przy świecach. Czar oczywiście bardzo szybko i
dość brutalnie pryska, bo Ptyś koniecznie musi dołączyć do rodziców (nie wiem
jak w Waszych domach, ale u nas to także norma). W całym komiksie moim zdaniem
najwyrazistsza jest postać psa. Bill, co prawda nie umie mówić i jest tylko
zwierzęciem, ale za to ucieka się do wielu sztuczek, aby zyskać to, czego chce.
W myślach komunikuje się z domownikami i potrafi rozmawiać z innymi
zwierzętami, do których należy jego najlepsza przyjaciółka, Caroline będąca
żółwiem, z którym łączy go niezwykła więź. Bill to bardzo zaradny i bystry
bohater, który robi wszystko, aby mieć więcej jedzenia, mniej ruchu, więcej
leżenia na fotelach i jak najmniej kąpieli. Aby jej uniknąć gotowy jest nawet
zjeść mydło. Mimo wielu wad pies w domu to wielka pomoc. Zwłaszcza taki z
dużymi uszami może pomóc posprzątać liście, a w czasie wakacji nad morzem
wygrać konkurs na najwspanialszy zamek z piasku. Do tego może pomóc posprzątać
zabawki, a w czasie upałów zastąpi wentylator. Innym razem sprawdzi się jako
stacja meteorologiczna. W kolejnych tomach znajdziemy opowiadanie bajek
kolegom, obłaskawianie rodziców, przechytrzanie ich, poprawianie ocen,
korzystanie ze świetnej pogody, sprzątanie, wyjazdy na wieś, przygody z
technologiami, odmienne zdania dorosłych, przesuwanie granicy, łamanie zasad,
odpoczynek na łonie natury, wykradanie chwil dla siebie, rodzicielskie
zmęczenie, dziecięca nadpobudliwość. Komiksy o Billu i Ptysiu to spora dawka
humoru i codziennych sytuacji w rodzinie, w której chłopiec, pies i żółwica
mają bardzo bliską więź i pomagają sobie w trudach życia zderzania się ze
światem dorosłych czy – w przypadku zwierząt – ludzi, od których przejmują
zachowania, patrzą na ich świat z innej perspektywy i co innego ich bawi oraz
mają odmienną wstydliwość i wrażliwość. Do tego zobaczymy, jakim wyzwaniem może
być godzenie pracy z rodzicielstwem. Wyprawy poza miasto będzie pretekstem do
poznania przyrody i czasami bardzo cynicznego podejścia dzikich zwierząt do
miastowych. Jest tu też motyw paniki dziecka odciętego od dostępu do Internetu,
ale ciekawe otoczenie sprawi, że ten mankament prowincjonalnego otoczenia nie
będzie aż tak ważny. Możemy być pewni, że przebywający w górach bohaterzy będą
uparci i zastosują wszelkie sztuczki, aby móc podejrzeć faunę. Odkryją też, że
pogoda w górach może być bardzo zmienna, a ganianie zwierząt wcale nie jest
takie zabawne. Będą mieli też okazję przegonić myśliwych, nocować pod gołym
niebem i przeżyją spotkanie z borsukami, a także napoją „poszkodowanego” sokiem
z chili. Nim się obejrzą i wakacje miną, a wyjazd na wczasy jak zawsze będzie
za krótki. Po powrocie przekonają się, że na takie wyprawy warto zabierać
wszystkich domowników, bo to, co mogą zastać w domu po powrocie może przyprawić
o zawrót głowy i zapewni wielogodzinne sprzątanie. Będą też nocne wyprawy po
ciasto czekoladowe, czyli rodzinne podjadanie. Ponad to koncertowanie,
bezgraniczna miłość, zmiany priorytetów, nietypowe współprace, ciągłe
doskonalenie umiejętności, kultywowanie zwyczajów, a także przeżywanie
pierwszych miłości.
Ze względu na czas, kiedy komiksy powstawały mamy tu dość Genderowy model
rodziny: mama Ptysia wykonuje wszystkie domowe obowiązki i zapobiega wielu
katastrofom wynikającym z pomysłów syna i jego zwierząt. Rola ojca skupia się
na zarabianiu pieniędzy. Jako wychowawca i opiekun syna zdecydowanie się nie
sprawdza, bo jego pomysły kończą się porażkami. Życie rodzinne nie pozostaje
bez wpływu na jego pracę. W otoczeniu Ptysia nie zabraknie też antypatycznej
starszej sąsiadki będącej wdową po pułkowniku i mieszkającą z nieznośnym kotem.
Od czasu do czasu w opowieściach pojawia się też szef taty, najlepszy
przyjaciel, z którym nasz młody bohater czasami się droczy i ukochana.
Wielkim plusem tych tomów jest to, że zawierają one niedługie humorystyczne
historyjki, od których trudno się oderwać. Myślę, że spodoba się Wam i Waszym
dzieciom. U nas w domu komiksy te cieszą się sporym powodzeniem. Zdecydowanie
polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz