czwartek, 23 marca 2023

Anna Augustyniak "Kałużysko" il. Kasia Augustyniak


Zwyczajna codzienność może czasami nas lub bliskie nam osoby przerastać. Niby nie mamy wielkich wyzwań, nie zdobywamy świata, a dookoła siebie mamy kochające nas osoby, które domagają się uwagi, czekają na nasze powroty do domu i towarzyszą w codziennych zajęciach. Nie jesteśmy sami, nie mamy nadmiaru zajęć i nie musimy troszczyć się o przetrwanie, bo mamy zapewnione jedzenie oraz dom, a jednak czasami trudno przejść przez tę codzienność. Niektóre rzeczy urastają do wielkich problemów. Mogą przeszkadzać nam błahostki, wyprowadzać z równowagi niewinne gesty. Jedni wybuchają złością, a inni mogą z tego powodu zmagać się z depresją. I właśnie o tym jest książka Anny Augustyniak „Kałużysko” z ilustracjami Kasi Augustyniak.
Pisarka zabiera nas do świata całkiem przeciętnej rodziny. Jest w niej ośmioletni Emil, sześcioletni Kuba, siostra nazywana Piszczydłem, kot i rodzice. Wszyscy się kochają, wspierają, są ze sobą, ale mają też obowiązki, które czasami ich przerastają, rówieśników, z którymi nie zawsze potrafią się dobrze dogadać, bo potrzebują spokoju. Taką wrażliwą osobą jest tu ośmioletni Emin nieradzący sobie z presją otoczenia, zadaniami, rutyną. Niby wykonuje to, co do niego należy, ale robi to z trudem. Wszystko go dekoncentruje, przeszkadza, denerwuje. Zwyczajne gesty ze strony bliskich są dla niego trudne do zniesienia. Z tego powodu złości się na domowników przeszkadzających w odrabianiu zadań domowych, jest przybity brakiem dobrych kontaktów z kolegami, oczekiwaniami nauczycieli.
Wchodząc do książki poznajemy członków rodziny, a później podglądamy zwyczajny poranek, krzątanie się domowników, poganianie rodziców, którzy nie chcą spóźnić się do pracy. Dostrzegamy poranną presję czasu i konieczność wyjścia na czas, aby każdy zdążył do swoich obowiązków. Kiedy dzieci mają założyć buty na podłodze w przedpokoju znajdują kałużę. Jest dziwna, bo dach nie przecieka, Piszczydło się nie zsiusiało, awarii rur też nie ma, a jednak woda jest na środku podłogi. Rodzice szybko organizują sprzątanie i zmieniają plan dnia. Praca, szkoła, przedszkole i żłobek przestają być ważne. Planują wyjazd do Baby Jagi z wiadrem pełnym wody. Wszyscy bliscy są poinformowani o tym, co się stało. Dla dzieci jest to dziwna sytuacja, a dorośli zachowują się tak, jakby stało się to, czego się spodziewali. Dowiadujemy się, że kałużą jest Emil, który się rozlał. Jego stan jest zaakceptowany, dorośli podejmują działania, żeby mu pomóc i wiedzą, że świetnym miejscem odpoczynku będzie dom babci na prowincji.
Obserwujemy te zdarzenia podpatrując Kubę, który na wsi bawi się zabierając wszędzie wiadro z rozlanym bratem. Mamy tu wiele pięknych i wzruszających scen, pokazanie, że miłość może pokonać wszelkie stany i przeszkody. Zobaczymy dziecko, które nie rozumie, co się stało, ale akceptuje i stara się, aby codzienność z bratem była ciekawa. Wchodzimy też w świat wspomnień uświadamiających jak ważną osobą dla Kuby jest Emil i jak bardzo tęskni za jego dawną formą. Do tego mamy pokazaną zabawę chłopca, jego kontakt z naturą i korzystanie z przestrzeni jakie są dookoła domu babci.
Bardzo trudno jest pisać o depresji, pokazywać czym jest, jak doświadczają jej osoby przeżywające ją. Dorosłym trudno zrozumieć zmiany dziejące się w mózgu chorej osobny. Z tego powodu niesamowicie problematyczne jest wyjaśnienie tego dzieciom obserwującym chorego bliskiego. Anna Augustyniak używa świetnej metafory „rozlania się”. Kilkuletni Emil nieradzący sobie z własnymi emocjami staje się kałużą, którą trzeba zebrać do wiadra, dać jej czas, wsparcie, miłość, zapewnić spokój, aby mogła na nowo stać się dawnym sobą. Leczenie nie jest szybkie. Do tego wymaga ciągłej obecności bliskich, ich czujności. Autorka pokazuje nam, że depresja może dotknąć każdego i wcale nie musi być wynikiem jakiś niezwykłych trudności. Mama dzieci pięknie opowiada o tym, że choroba pojawia się, kiedy ktoś nie potrafi poradzić sobie z emocjami. Zobaczymy też dawane rozlanemu bohaterowi wsparcie bliskich. Do tego zdrowe rodzeństwo także może liczyć na dorosłych, aby mogło sobie poradzić z trudną sytuacją.
Uważam, że to świetna publikacja przybliżająca dzieciom temat depresji, przemawiająca do wyobraźni i otwierająca na inne samopoczucie osób chorych. Poza tym uwalniająca od poczucia winy, które zwykle towarzyszy bliskim osób zmagających się z chorobami neurologicznymi. Myślę, że po tę lekturę zdecydowanie można sięgną zawsze, kiedy mamy kontakt z jakąkolwiek chorobą. Inne zachowanie wobec określonego członka rodzimy zawsze rodzi w dzieciach niepewność.
Całość wzbogacono pięknymi, prostymi i kontrastującymi ilustracjami. Kasia Augustyniak wykorzystuje proste kształty i podstawowe kolory, aby zabrać nas w świat codzienności dzieci, ich radość ze spędzonego czasu na wsi. Pięknie też podkreśla magię przemycaną w tekście oraz pozwala wyobrazić sobie młodym czytelnikom włączanie chorego brata do zabawy. Alegoria rozlania i wiadra także obecna jest na ilustracjach, które doskonale dopełniają tekst. Opowieść wydrukowano na przyjemnym, grubym papierze, bardzo dobrze zszyto i oprawiono w solidną, kartonową okładkę, dzięki czemu lektura jest estetyczna i trwała.
Uważam, że ta książka powinna trafić do gabinetów psychologów, zagościć na szkolnych półkach, stać się lekturą dla wszystkich tych, którzy mają w otoczeniu osoby chore. I to nie tylko te z depresją. Rozlanie skojarzyło mi się też z autyzmem, trudnością dotarcia do takiej osoby, jej odpływaniem, brakiem jakiejkolwiek komunikacji i reakcji, niemożnością dostosowania się do otoczenia









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz