czwartek, 27 kwietnia 2023

M. M. Macko "Cykada na parapecie"


Jestem zmęczona krzesaniem z siebie nadziei i graniem przed publicznością. Udawanie męczy na dłuższą metę”.
„Dobrze mieć wokół siebie ludzi, wobec których można zachować autentyczność. To jak zejście ze sceny po odegraniu roli. Przekraczasz próg garderoby, ściągasz sceniczny kostium i zmywasz makijaż. Każdy potrzebuje kogoś takiego — kogoś, kto zna cię z najgorszej i z najlepszej strony…”
„Ludzie często sądzą, że praktykowanie malarstwa wiąże się wyłącznie z błyskiem natchnienia lub nawet szaleństwa. Tymczasem żeby przenieść wizję na płótno i zrobić to atrakcyjnie i przekonująco, trzeba się zmóc. Trzeba się mozolić. Przełamywać opory, próbować nowych rzeczy. Wkładać w pracę wysiłek, podejmować się rzemieślniczego przekuwania pomysłu w czyn. Dopracowanie na płótnie szczegółów kosztuje wiele czasu. W sztuce przyjemność przeplata się z bólem, rozterką i frustracją tak mocno, że nie da się tych odczuć odseparować od siebie nawzajem. Taka jest cena tworzenia. Poza tym malowanie ma dla mnie aspekt terapeutyczny. Mogę zapanować nad malowanymi obiektami, modelować je, jak 19 chcę. W opozycji do realnego świata — ten, który kreuję, pozwala mi go kontrolować”.
„Dzieciaki potrafią uparcie nękać ludzi, którzy według nich odbiegają od normy. Przynajmniej robią to wprost, niczego nie kamuflują. Dorośli są znacznie bardziej wyrafinowani, choć najczęściej omijają odmieńców szerokim łukiem. Boją się ich niczym tyfusu plamistego. Kiedy w ich otoczeniu pojawia się ktoś taki, milkną, odwracają się czy inaczej sygnalizują, że obecność tego człowieka jest wielce niepożądana”.
„Cokolwiek ci się nie wydarzy w życiu, dziewczynko, zawsze możesz wrócić do najpiękniejszych wspomnień — powiedziała. — Tu jest skarbnica najlepszych chwil. — Przyłożyła dłoń do piersi. — Tego nikt ci nie odbierze. A złe rzeczy wyrzucaj z serca tak szybko, jak tylko możesz. — Wstała i podeszła do skrzynki, w której trzymała jabłka. Szperała tam przez dłuższy moment, wreszcie wyjęła owoc. — Widzisz? Robak wyżłobił sobie korytarz do środka jabłka i zaczęło gnić. I to samo będzie z twoim sercem, jeśli pozwolisz, żeby zamieszkał w nim robak. Rozumiesz?”.
„To niezwykłe, że niektórzy ludzie obsypują nasze życie złocistymi drobinkami radości, nie zdając sobie z tego sprawy”.
„Lepiej się obudzić niż tkwić w bezsensownym związku przez resztę życia”.
„Tak naprawdę mieszkam w środku ciała — jestem opakowana w skorupkę, która nie decyduje o mojej wartości. Nauczyłam się akceptować ciało ze wszystkimi jego mankamentami. Kanony piękna bywają przecież zwodnicze i niestałe. Piękno jest ukryte w oku patrzącego. Nie potrafiłam jednak uporać się ze swoją duszą. Czasami wydawało mi się, że należy do kogoś innego”.
„Czasami coś boli nas tak okropnie, że nie umiemy i nie chcemy tego wytrzymywać”.
„Język jest pełen sprzeczności. Szczyci się osiągnięciami. Potrafi rozpętać burzę, rozgrzać emocje do czerwoności i w jednej chwili zaprzepaścić wszystko, co dobre. Potrafi wywołać ból i zazdrość, przynieść radość i spokój. Niszczy i buduje. Jest jak malutka zapałka zdolna wzniecić pożar namiętności albo destrukcji. Szkoda, że w pakiecie z narodzinami nie otrzymujemy instrukcji obsługi języka. Dopiero z czasem odkrywamy jego możliwości. Niejednokrotnie zbyt późno i z uczuciem goryczy. Żałujemy wypowiedzianych słów, ale naciśnięcie guzika „Backspace” nie jest możliwe. Podobno raz uwolnione z ust słowa nigdy nie znikają. Są jak zapis fal dźwiękowych uwieczniony w czasoprzestrzeni. Słowa to mikroładunki — wpadają w nas i eksplodują szczęściem bądź rozpaczą. Niektóre są z opóźnionym zapłonem — wydaje się, że nie przynoszą żadnego efektu. A potem przychodzi taka chwila, w której rodzą dobry albo zły owoc — ziarna słów zawsze wydają jakiś plon. W języku drzemie moc życia i śmierci, pomimo tego rzadko dobieramy słowa ostrożniej. Wypluwamy z siebie trujące strzały. Prowadzimy ludzi do rozterek, ranimy, zabijamy słowami. Dlaczego…? Ostatnio mój język robił, co chciał — ani trochę nad nim nie panowałam”.
„Zdałem sobie sprawę, że wszyscy jesteśmy jakby niepełnosprawni w pewnych sferach życia. Wszyscy potrzebujemy pomocy, choć wielu z nas nie przyznaje się do tego. Nie lubimy być zależni od innych. Brakuje nam pokory, żeby przyjąć wsparcie. Chyba że przyjmujemy pomoc na własnych warunkach, chcemy zachować złudne poczucie kontroli”.
„Czasem trudno dostrzec, że początkowe niedogodności, irytujące i rozczarowujące komplikacje prowadzą do tego, że ostatecznie człowiek otrzymuje coś znacznie lepszego”.
„Czasem zwykłe wysłuchanie kogoś pomaga bardziej niż cokolwiek innego”.
„—Nigdy nie da się cofnąć czasu, ale czasami można nadrobić ten stracony…”
„Chciałam przez chwilę czuć się zadowolona. Zadowolona, nie szczęśliwa. Szczęście jest czymś zupełnie innym”.
„Niemożność dotarcia do kogoś, z kim wcześniej sprawnie się komunikowałeś, ogromnie frustruje i boli. To tak, jakbyś próbował mówić do kogoś za szybą dźwiękoszczelną. Ten ktoś ci zaufał, wyjawił przed tobą najgłębsze sekrety, a potem uznał, że go zawiodłeś. Przepraszasz i starasz się wszystko naprawić, ale nic, co robisz, nie jest wystarczające. A przecież każdy myli się, potyka, błądzi. Życie z człowiekiem, który utrzymuje się w stanie permanentnej podejrzliwości, przypomina poruszanie się po polu minowym. Jeden nierozważny ruch i wylatujesz w powietrze. Twoje szczątki leżą porozrzucane po ziemi, przestajesz istnieć”.
„Wierzę, że pod warstwą wątpliwości, zrywów, upadków, zniechęceń, zawodów — drzemie mikroskopijne nasionko. I tętni ukrytym życiem, nadzieją. Czeka na właściwą chwilę, żeby zacząć kiełkować”.
„Życie nie jest fair — wchodzi mi w słowo. — Każdy dokonuje jakichś wyborów. Ty wybrałeś i ja też wybrałam. — Puszcza moją koszulkę i kilka razy gładzi pognieciony materiał. — Każde z nas poniesie konsekwencje swoich decyzji”.
„Wiesz, to zdumiewające, jak z wyrozumiałego i wrażliwego człowieka można szybko zmienić się w kogoś bez skrupułów”.
„Czasami pozornie zwyczajne momenty są jakby naznaczone złotem. Błyszczą na linii czasu, dlatego bezbłędnie odnajdujemy do nich drogę. Nawet po latach pamiętamy wyraźnie ich dźwięk, zapach, smak…”.
„Chyba każdy pragnie zostać cudownie zrozumianym. Myślę, że wszyscy tego poszukujemy, nawet jeśli na dnie serca zdajemy sobie sprawę, że grozi nam sromotna porażka. I tak chcemy ujrzeć odbicie siebie w drugim człowieku, poczuć, że ktoś rzeczywiście słyszy pełnię melodii płynącej z naszej duszy. Chcemy, żeby ktoś zobaczył w całej okazałości różne głębokie rzeczy obecne w naszej głowie. Próbujemy je wyrazić, ale słowa są niewystarczające, często żałośnie nieadekwatne. Powodują, że głębokie rzeczy wyłaniają się i osiadają na mieliźnie, i robią się niemal pospolite. To, co przeży- 183 liśmy, staje się pospolite. Nasz ból staje się pospolity. Płytkie zrozumienie okazane przez człowieka o najlepszych intencjach może skutkować cierpieniem w nas… nawet większym od tragedii, której doświadczyliśmy… Moja opowieść kończy się po dwóch”.
„No ale życie nie polega na robieniu tego, na co ma się największą ochotę. Czasem nasze ciągoty są po prostu ucieczką”.
„W życiu nie ma żadnych gwarantów, ale to nie znaczy, że należy bać się żyć, prawda? — Lekko przechyla głowę na bok. — Mgiełka niestabilności i niepewności osnuwa naszą rzeczywistość. Kreślimy plany, realizujemy je… Czasem te plany wiążą się z innymi ludźmi i czasem ci ludzie nas zawodzą, albo celowo, albo nieświadomie. Opuszczają nas, łamią złożone obietnice. — Waleria poklepuje mnie po dłoni. — Nie możemy się poddać, bo tak wiele nas wtedy ominie, prawda?”
„. Renowacja kosztowała nas krocie, ale czasem patrzysz na jakiś przedmiot i czujesz, jakby od zawsze należał do ciebie”.
„Czy można tak po prostu przestać kochać? Stwierdzić pewnego dnia, że ktoś nie jest już częścią mnie samego? Wykroić kogoś skrupulatnie ze swojego serca i umysłu? Mimo wszystko nie wiem, w jaki sposób się zachowam, jeśli Justyna czegoś ode mnie zechce. Bo to nie w porządku: zdradzić, a potem oczekiwać pomocy. Oddalić się od kogoś, ale na wszelki wypadek trzymać go w odwodzie. Zachować łączność, żeby w razie potrzeby go wykorzystać. To po prostu nie jest fair…!”.
„Człowiek rzadko myśli o tym, że jego rodzice byli kiedyś bezbronnymi niemowlętami czy postrzelonymi nastolatkami. Trudno to sobie wyobrazić. Można oglądać z zakłopotaniem ich zdjęcia z młodości, jakby patrzyło się na kompletnie obcych ludzi. Przy wypowiedziach w stylu: „Ja w twoim wieku” — można czuć zażenowanie. Jakby to było nierealne, że mój rodzic miał kiedyś tyle lat, ile ja miałem wczoraj czy mam dzisiaj… Moja matka nie jest złym człowiekiem. Pewnie z jakiegoś powodu nie potrafi zachowywać się inaczej. Nie mogę kontrolować jej myśli i tego, co mówi. Nie mam wpływu na jej sposób bycia. Mam jednak władzę nad własnymi emocjami i reakcjami”.
 „Dokonujemy własnych wyborów i te wybory ranią nie tylko nas. Czasami nie wiadomo, dlaczego zachowujemy się w określony sposób. Często to nikczemni ludzie nas okaleczają, choć nie zawsze… Oni też zostali skrzywdzeni. Noszą w sobie różne ciemne tajemnice. Są tak omotani własnym bólem, że bez litości ciosają w innych. I ból zatacza koło. Historie się powtarzają. Niektóre fakty, miejsca i rodzaj krzywdy się zmieniają, ale cierpienie zostaje takie samo”.
„Cisza ma wiele różnych oblicz. Cisza przepięknego miejsca nad jeziorem. Cisza karząca drugiego człowieka. Cisza pełna wzajemnego zrozumienia. Cisza, która jak obręcz zaciska się na głowie. Masz ochotę krzyczeć, bo czujesz, że coś się w tobie kruszy. Czujesz, że ta cichość rozsadza twierdze w umyśle, mury w sercu. Chcesz się bronić, bo instynktownie wiesz, że nadchodzi jakaś zmiana — coś, czego nie możesz kontrolować…”
„Wszyscy dokonujemy złych wyborów. Poddajemy się popędom. Chcielibyśmy żyć inaczej, ale nie potrafimy”.
„— Świat jest pełen nieprawdopodobnie smutnych historii, tylko nie wszystkie poznajemy. — Uśmiecham się blado. — To nie nasza wina. Po prostu nie wyobrażamy sobie, że coś tak złego może się zdarzyć.
— Ludzie sobie myślą, że śmierć to śmierć. Samobójstwo, zabójstwo czy jakiś inny rodzaj śmierci. A ze śmiercią jest jak z górą lodową. Na powierzchni widać tylko czubek, znaczna część masy ukrywa się pod wodą.
— To prawda. Każda śmierć ma jakiś korzeń”.
„Odkryłam, że miłość to nie dwoje ludzi, którzy idealnie się rozumieją, ale dwoje ludzi, którzy chcą się zrozumieć i dlatego każdego dnia dokładają wszelkich starań, żeby tak było. Zdałam sobie sprawę, że nikt tak do końca nie zrozumie i nie odczuje mojego czy twojego cierpienia i radości. A my, ludzie, ciągle tego oczekujemy, rozpaczliwie szukamy, bo tak bardzo pragniemy pozbyć się samotności…”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz