Uwielbiam książki które dają mi wytchnienie, rozbawią, a jednocześnie nie znudzą przewidywalnością akcji. Jeszcze musi być podsycane napięcie. Takie wrażenia może zapewnić czytelnikowi dobrze napisana komedia kryminalna. No i tu mam kilku swoich pisarzy i pisarek, do którego grona należy też Iwona Banach, po której powieści sięgam od jej poruszającego debiutu. Przez lata styl i tematyka pojawiająca się w książkach zmieniły, ale moja wierność jej twórczości została i z przyjemnością sięgam po kolejne serie. A powstało ich całkiem sporo. Ich plusem jest to, że zaprzyjaźniamy się z określonymi bohaterami. Akcja każdego tomu troszkę nawiązuje do wcześniejszych w ramach serii, ale za każdym razem mamy inne śledztwo i wyzwania. Tym razem sięgnęłam po „Serię z papugą”, w której mamy grupkę specyficznych bohaterów, do których należy też papuga o nietypowym imieniu „Pinda” oraz upodobaniu do klęcia.
W pierwszym tomie zatytułowanym „Stara zbrodnia nie rdzewieje” trafiamy do
światka literackiego. Do eleganckiego hotelu przyjeżdżają laureaci konkursu
literackiego. Motyw pojawiający się już w kilku powieściach polskich pisarzy tym
razem pozwala spojrzeć na sprawę z nieco innej strony i wprowadza nas do
światka policjantów, którzy będą towarzyszyć nam przez całą serie. Na początku
pojawi się będący starym kawalerem i miłośnikiem kryminałów oraz brutalnych
thrillerów aspirant Andrzej Balicki. Tradycyjnie okaże się, że uczestnicy
konkursu urządzali sobie pielgrzymki do pokoju denata, od którego decyzji wiele
zależało. Wśród podejrzanych jest dawna ukochana Balickiego. Zaczynają się
poszukiwania, przesłuchania i na światło dzienne wychodzi wiele pikantnych szczegółów.
Akcje urozmaica nietypowa klnąca papuga.
Opowieść urozmaicają tu bohaterzy stanowiący ciekawą społeczność z zadziwiającymi
osobowościami i skrajnie odmiennymi charakterami. Do tego okaże się, że nie
każdy jest tym, za kogo się podaje. Zachowania, interesy, zainteresowania i
knute intrygi zaskakują i śmieszą. Do tego w ciekawy sposób pisarka pokazała jak
w Polsce wygląda rynek wydawniczy i sporo ciekawostek dotyczących zachowań
blogerów oraz pisarzy. Można pokusić się o szukanie smaczków w realiach.
Po zaprzyjaźnieniu się z Pindą nie mogłam przejść obojętnie obok drugiego tomu,
czyli „Morderstwa na śniadanie”. Razem z bohaterami ponownie trafiamy na
prowincję. Tym razem jest to Głuszyn, w którym kilka lat temu dokonano dwóch
zbrodni, o których ludzie ciągle jeszcze rozmawiają. W miasteczku powstaje
Instytut Kosmitologiczny, a plotka wzbogacana przez pomysły kolejnych osób
opowiadających ją głosi, że kosmici do badania już czekają. I tu zaczyna się cała zabawa, bo wieś jest
tradycyjna, a instytut ma być postępowy i badać coś tajemniczego i może niebezpiecznego,
przez co myśl o nim wywołuje w mieszkańcach niepokój. Jakby tych niespodzianek
było mało tragiczna śmiercią ginie listonosz. Pojawiający się trup to pretekst
do kolejnego śledztwa, ale też przy okazji lepszego przyjrzenia się mieszkańcom
prowincji. Zabawne sytuacje nakręca też Pinda, które musi dołożyć swoje
umiejętności. Do tego dojdą pomyło między słowem „kosmitologiczny”, a „kosmetologicznym”,
przez co o nieszczęście nie trudno.
Do czytelników trafił tom trzeci z kolejną zbrodnią i kolejną zagadką, a także
serią zabawnych wydarzeń. Tym razem uśmiercona zostaje znienawidzona przez
kolegów z pracy Lidia Czubajko, która chciała swoich podwładnych zesłać na
prowincję. Mało tego mieli trafić do Otchłańca, w którym wynalazła im brzydki dom.
Do tego nawiedzony. Na szczęście policjanci, którzy mają przeprowadzić śledztwo
w związku z zamordowanej wrednej przełożonej wynajdują inne lokum, przy którym
działa „Amorex”, będący firmą pośredniczącą w usługach seksualnych dla zwierząt.
Pinda też dostanie propozycję znalezienie partnera, ale to porządna papuga i
nie da się poderwać żadnemu pawiowi.
Ze względu na to, że denatki nikt nie lubił podejrzanych jest wielu. Do tego
okazuje się, że Lidia Czubajko znała i była znana przez wszystkich mieszkańców
miasteczka. Mimo tego, że akcja toczy się w małej mieścinie, w której wszyscy
wszystko o sobie wiedzą i wszystko widzą brakuje świadków. Za to policjanci poznają
całe mnóstwo lokalnych opowieści o potworach i duchach. Zagubionym w
prowincjonalnych historiach policjantom z pomocą przybywają znajomi z Głuszyna.
Mietka i Mirella postanawiają wesprzeć Andrzeja. Do tego tradycyjnie do akcji
wkroczy Pinda ze swoimi upodobaniami i specyficznym słownictwem. Po raz kolejny
okaże się, że dobra złośliwe ptaszysko może bardzo pomóc w śledztwie.
Towarzyszący jej Dziubuś doda tylko pikanterii całej akcji. Akcję też podsyci
sporo opowieści o nietypowej działalności agencji towarzyskiej dla zwierząt oraz
zachowaniach tubylców, którzy w kołnierz nie wylewają.
„Seria z papugą” to zdecydowanie świetna lektura dla tych, którzy szukają lekkiej
i poprawiającej humor książki. Iwona Banach z wprawą bawi się imionami, nazwiskami,
nazwami ulic, skojarzeniami, w krzywym zwierciadle pokazuje różne grupy
społeczne, przerysowuje bohaterów, którzy podsuwają nam kolejne zabawne
opowieści, przedziwne sytuacje, świetne riposty, nietypowe koligacje i specyficzne
spojrzenie na świat przez lokalsów. W każdym tomie pojawia się nowa zbrodnia. Wokół
denatów, ich charakteru, relacji z innymi, zainteresowań toczą się śledztwa,
dzięki którym możemy przyjrzeć się mieszkańcom prowincji. Wchodzimy tu do świata
nieco zabobonnego, patriarchalnego i funkcjonującego według znanych tylko
osobom tych społeczeństw układów. Wejście do nich z zewnątrz powoduje zagubienie.
Za każdym razem też możemy pośmiać się nie tylko z podejrzanych, przypadkowo trafiających
do akcji osób, ale też z policjantów, którzy są dość specyficzni. Do tego ich
relacje ze sobą także bywają siłą napędową zabawnych sytuacji. Każdy z tomów jest autonomiczny i
można czytać bez znajomości wcześniejszych, ale zapewniam Was, że po
przeczytaniu jednego tomu będziecie chcieli więcej i warto zacząć od tomu
pierwszego, ponieważ w kolejnych czasami pojawiają się wątki z poprzednich. Do
tego wchodzimy tu do specyficznego prowincjonalnego środowiska, w którym od
czasu do czasu musi pojawić się bimber, nieufność do nowych urządzeń, wiara w
cuda i objawienia, a także moc uzdrowicielek i działania duchów. Pozostała na
prowincji ludność, czy ta, która trafiła tu, bo chciała być bliżej natury jest
dość specyficzna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz