czwartek, 13 lipca 2023

Silvia Vechcini i Sualzo "Słowa mogą wszystko"


Pismo, słowa pisane tak bardzo stały się elementem naszej codzienności, że przestają zadziwiać. Są tylko sposobem komunikacji i przekazywania sobie informacji. Umiejętności czytania nie traktuje się już jako wiedzy wtajemniczonej. W starożytności panowało jednak inne spojrzenie na słowa i pismo. Było ono darem bogów lub określonego boga. Zawierało w sobie moc sprawczą i było postrzegane jako magiczne. Różnorodne starożytne ludy wierzyły, że nie trzeba umieć czytać, aby zapisane słowa miały moc sprawczą. Wystarczy posiadać tekst zapisany na karetce. Łączono go z glinianymi figurkami lub dzbanami (jeśli celem miało być przeklęcie) albo wkładano do wody, którą wypijano jako miksturę uzdrawiającą. Wiara w moc pisma musiała być niesamowicie duża, skoro takie elementy miały zadziałać. Powtarzanie wyuczonych formuł jest obecne w każdej religii i opiera się właśnie na tej wierze w sprawczą moc słów. Do tego pojawia się też w wielu prądach psychologicznych. O takich ciekawostkach można porozmawiać z młodymi czytelnikami po lekturze komiksu „Słowa mogą wszystko” Silvii Vecchini z ilustracjami Sualza.
Do historii nastoletniej Sary wchodzimy, kiedy samotnie i w ciszy przemierza nocą ulice na deskorolce. Głowa okryta kapturem i pęd mają ją oddzielać od problemów i kontaktów z innymi ludźmi. Jedynymi znakami w przestrzeni po bytności Sary są namalowane farbą litery „S”. Kiedy trafia pod szkołę przypomina sobie o przyjaciółce, która zerwała z nią kontakt. Nastolatka czuje się osamotniona, chce wyrazić swoje emocje, pokazać poczucie pustki i tęsknotę za jedyną osobą, której nie przeszkadzało to jaka jest. Sara czuje się gorsza i brzydsza dlatego, że ma na twarzy brzydkie blizny po wypadku. Nie radzi sobie ze swoim wyglądem. Do tego jej rodzice się rozstali. Jakby tego było mało przyjaciółka przestała się do niej odzywać. Zła i zagubiona w emocjach szuka sposobu na uporanie się z emocjami. Jednak zamiast je uporządkować pozwala sobie na nakręcanie się. Pokazane jest tu coś o czym w swoich książkach opowiada Steve Peters: im bardziej dajemy ujście złości tym większa będzie jej kolejna fala. Przyłapana na bazgraniu po szkolnym murze dostaje karę: musi pracować społecznie. Z proponowanych zajęć wybiera pomoc w domu spokojnej starości, gdzie poznaje tajemniczego pana T., który jest postacią wydającą się żyć poza czasem i przestrzenią. To on wprowadza Sarę w świat liter hebrajskich, opowiada o ich mocy oraz symbolice, dzieli się historiami pozwalającymi rozwinąć fascynację pismem oraz eksperymentowaniem z własnymi emocjami. Pojawia się też motyw golema będącego metaforą złych emocji, które podsycane rosną. Zobaczymy jak często sami karmimy w sobie złość, frustrację, żal (i tu zdecydowanie warto przy okazji sięgnąć też po książki Steve’a Petersa), dzięki czemu uświadamiamy młodym czytelnikom jak niesamowicie ważna jest praca nad własnymi emocjami. Dzięki rozmowom z panem T. bohaterka odzyskuje poczucie bezpieczeństwa, poczucia mocy sprawczej oraz poprawiają się jej relacje z innymi osobami. Uświadamia sobie, że używane słowa, sposób wypowiadania ich mają wpływ na nasze związki i poczucie wartości.
„Słowa mogą wszystko” to świetna i wartościowa historia o wyzwaniach, z jakimi mają do czynienia młodzi ludzie. Autorzy świetnie operują tu obrazami, ciekawie tworzą kolejne kadry podkreślając emocje, z jakimi mierzy się bohaterka. Mamy tu spojrzenia od ogółu (most, bezgraniczna pustka, noc, osoba jadąca w świetle latarni, przemierzanie wyludnionym parkiem, jazda wśród kolumn kojarzących się z poczuciem przytłoczenia. W kolejnym rozdziale jest podobnie: najpierw mamy rzut oka na otoczenie, a później dopiero przechodzimy do spojrzenia na bohaterkę. Akcja rozwija się powoli, ale napięcie budowane jest od pierwszej strony i ilustracje świetnie to oddają. Zmiana wewnętrzna w Sarze też jest bardzo dobrze oddana za pomocą ilustracji: coraz częściej pojawia się w otoczeniu ludzi, a nie samotnie na tle budynków i drzew. Kreska Sualza jest bardzo prosta. Widzimy tu dążenie do odtwarzania wizerunku postaci i otoczenia, ale jest to uproszczone przy jednoczesnym zachowaniu autentyzmu. Z kadrów wyłaniają się emocje, z którymi ma do czynienia bohaterka. Widać je po układzie ciał, mimice twarzy, odległości między bohaterami, a nawet sposobie ułożenia włosów.  Ciekawe są tu też otwarcia kolejnych rozdziałów i przypisanie im określonych liter z alfabetu hebrajskiego, zobrazowanie tego ułożeniem ciała oraz krótka informacja o znaczeniu.
„Słowa mogą wszystko” to opowieść o wychodzeniu z mroku, nauce budowania relacji ze sobą, a później z otoczeniem, budowaniu poczucia własnej wartości i rozwijania doceniania innych, akceptowania i kochania siebie i przenoszenia tego na napotkanych ludzi. Podoba mi się to pokazanie jak niesamowicie ważne jest to, w jaki sposób traktujemy siebie i jak to przekłada się na traktowanie osób z otoczenia.
Silvia Vecchini i Sualzo to świetny duet, który podsuwa mądre opowieści dla dzieci, młodzieży i dorosłych o budowaniu relacji z innymi, a także zachęcających do cieszenia się z chwili, kontaktu z bliskimi, uwolnienia się z konieczności dorównania osobom z naszego otoczenia. Do tego każda może być punktem wyjścia do opowieści o kulturze, historii, emocjach i wyborach bohaterów, przez co świetnie sprawdzą się jako teksty wyjściowe na lekcjach etyki. Zdecydowanie polecam.












1 komentarz: