czwartek, 10 sierpnia 2023

Ben Aaronovitch "Rzeki Londynu"


Autoironia i satyra są dobrymi motorami napędzającymi i urozmaicającymi akcję. Zwłaszcza, kiedy do czynienia mamy z tematem poważnym, a ten zawsze pojawia, kiedy w grę wchodzi zbrodnia. Opowiadanie o śledztwie z perspektywy policjanta zwykle sprawia, że mamy narrację bardzo poważną. Humor wkrada się w kryminałach, w których do sprawy mieszają się cywile poszukujący sprawców. I właśnie z tego powodu „Rzeki Londynu” Bena Aaronovitcha bardzo mnie zaskoczyły. Głównym bohaterem jest tu Peter Grant, który z jednej strony jest świadomy swoich słabości, a z drugiej (jak każdy z nas) ma troszkę wysokie mniemanie o sobie. Do tego natrafia na ludzi podobnie rozdartych między tymi dwoma spojrzeniami. Akcję otwiera natknięcie się na trupa. I w sumie mielibyśmy zwyczajny kryminał, gdyby nie to, że wokół wydarzenia zaczynają dziać się rzeczy niezwykłe, a kończący staż w policji bohater poznaje całe mnóstwo legendarnych i mitycznych istot.
Zacznijmy jednak od początku. Akcję otwiera informacja o tym, kto i w jaki sposób znalazł ciało oraz jakie miał w związku z tym skojarzenia, jak się zachowywał. Później przyglądamy się początkom śledztwa by przejść do wydarzeń pokazywanych z perspektywy stażysty, który z innymi policjantami i koleżanką musi pilnować terenu. W tym czasie ma okazję poznać kluczowego świadka zdarzenia. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jest nim duch. Kiedy Peter Grand po zakończeniu stażu zostaje oddelegowany do papierkowej roboty nadal szpera w poszukiwaniu informacji. Podąża za podsuniętymi przez niezwykłego rozmówcę tropami i w ten sposób trafia na inspektora Nightgalla wciągającego go do sprawy. Przełożony jednak nie jest zwyczajnym policjantem. Można by powiedzieć, że jest to postać, która wkracza do akcji, kiedy nie ma logicznych wyjaśnień zjawisk.
Razem z bohaterem odkrywamy magiczny świat Londynu. Zobaczymy znane miejsca i niezwykłe zakamarki, w których pojawiają się postacie dysponujące różnymi postaciami mocy. Do tego bohaterom przyjdzie rozwiązać poważną sprawę, którą otwiera zbrodnia na znanej postaci. Ofiar będzie więcej. Do tego między różnymi siłami narasta konflikt, co prowadzi do nietypowych wydarzeń jak walki osiłków z nagimi kobietami. A to dopiero początek ciągu zagadkowych wydarzeń i zaskakujących zbrodni. Policja musi nie tylko wyśledzić winnych, ale też zadbać o pozory, aby zwyczajni obywatele nie mieli wątpliwości, że jedyną osobą sprawującą władzę jest królowa.
Główny bohater jest postacią posiadającą sporo wad. Widzimy jego autoironiczne podejście. Do tego nie ma złudzeń też co do swojej profesji. Uważa, że w policji nie pracują ludzie posiadający gruntowne wykształcenie. Przynajmniej nie takie, które zapewniłoby im miejsce na uczelni w szeregu studentów. Praca w służbach porządkowych jest czymś na miarę jego możliwości. Tylko tu jego nieuważność, łatwe rozkojarzenia się nie przynosi szkód. Do tego odkrywa, że ma dar dostrzegania czegoś więcej, a to umożliwia mu rozpoczęcie nauki magii pod okiem prawdziwego maga, który chce przygotować go na swojego następcę. Praca z inspektorem Nightgallem będącym jednocześnie człowiekiem wtajemniczonym w działanie różnych mocy to doświadczenie, które sprawi, że główny bohater zacznie nieco inaczej patrzeć na otoczenie, dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie widział.
"Rzeki Londynu" to błyskotliwa urban fantasy łącząca brytyjski humor z elementami magii, legendarnymi i mitologicznymi postaciami oraz zjawiskami oraz dynamiczną akcją toczącą się wokół tajemniczego morderstwa. Ben Aaronovitch w ciekawy sposób wprowadza nas do świata bohaterów. Akcja wciąga od pierwszej strony, na której dowiemy się jak pijany uliczny artysta odkrywa zwłoki potykając się o nie. Mamy tu ciekawe spojrzenie, dużą dawkę humoru i dystansu do świata, który podobnie jak bohaterzy nie jest idealny. Główny bohater to postać niezdarna i dzieląca się z czytelnikami swoimi przemyśleniami na temat wydarzeń i reakcji swojego ciała na różne sytuacje, którym będzie musiał stawić czoła. Do tego nie jest to postać wybitna. Zarówno w szkole był przeciętny jak i zgłębianie tajników magii będzie dla niego wyzwaniem. Nie ma tu idealizowania postaci.
W „Rzekach Londynu” mamy okazję odkryć inny świat. Peter Grand pokazuje nam, że ten magiczny istnieje na równi ze zwyczajnym znanym każdemu. Bohater dzieli się z czytelnikami swoimi odkryciami, zadziwieniem w kontakcie z istotami, o których istnieniu nie miał pojęcia. Niby po wprowadzeniu go przez Nightgalla powinien przyjąć za oczywistość ich istnienie, ale jednak za każdym razem stajemy się świadkami jego zaskoczenia.
Wciągająca akcja nie jest tu szybka. Wręcz przeciwnie: wszystko dzieje się powoli tak jak mogłoby to wyglądać w przypadku zwyczajnego śledztwa. Mimo tego mamy wrażenie, że dużo się tu dzieje, a wszystko przez to, że zdarzenia, które przytrafiają się bohaterowi są pokazane ciekawie i z humorem oraz dużym dystansem. Poza tym pisarz skupił się tu na tworzenia aury magicznego miasta, w którym wszystko jest możliwe. Zdecydowanie sięgnę po kolejne części.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz