Autoironia i satyra są dobrymi motorami napędzającymi i urozmaicającymi akcję. Zwłaszcza, kiedy do czynienia mamy z tematem poważnym, a ten zawsze pojawia, kiedy w grę wchodzi zbrodnia. Opowiadanie o śledztwie z perspektywy policjanta zwykle sprawia, że mamy narrację bardzo poważną. Humor wkrada się w kryminałach, w których do sprawy mieszają się cywile poszukujący sprawców. I właśnie z tego powodu „Rzeki Londynu” Bena Aaronovitcha bardzo mnie zaskoczyły. Głównym bohaterem jest tu Peter Grant, który z jednej strony jest świadomy swoich słabości, a z drugiej (jak każdy z nas) ma troszkę wysokie mniemanie o sobie. Do tego natrafia na ludzi podobnie rozdartych między tymi dwoma spojrzeniami. Akcję otwiera natknięcie się na trupa. I w sumie mielibyśmy zwyczajny kryminał, gdyby nie to, że wokół wydarzenia zaczynają dziać się rzeczy niezwykłe, a kończący staż w policji bohater poznaje całe mnóstwo legendarnych i mitycznych istot.
Zacznijmy jednak od początku. Akcję otwiera informacja o tym, kto i w jaki
sposób znalazł ciało oraz jakie miał w związku z tym skojarzenia, jak się
zachowywał. Później przyglądamy się początkom śledztwa by przejść do wydarzeń
pokazywanych z perspektywy stażysty, który z innymi policjantami i koleżanką
musi pilnować terenu. W tym czasie ma okazję poznać kluczowego świadka zdarzenia.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jest nim duch. Kiedy Peter
Grand po zakończeniu stażu zostaje oddelegowany do papierkowej roboty nadal
szpera w poszukiwaniu informacji. Podąża za podsuniętymi przez niezwykłego
rozmówcę tropami i w ten sposób trafia na inspektora Nightgalla wciągającego go
do sprawy. Przełożony jednak nie jest zwyczajnym policjantem. Można by
powiedzieć, że jest to postać, która wkracza do akcji, kiedy nie ma logicznych
wyjaśnień zjawisk.
Razem z bohaterem odkrywamy magiczny świat Londynu. Zobaczymy znane miejsca i
niezwykłe zakamarki, w których pojawiają się postacie dysponujące różnymi
postaciami mocy. Do tego bohaterom przyjdzie rozwiązać poważną sprawę, którą
otwiera zbrodnia na znanej postaci. Ofiar będzie więcej. Do tego między różnymi
siłami narasta konflikt, co prowadzi do nietypowych wydarzeń jak walki osiłków
z nagimi kobietami. A to dopiero początek ciągu zagadkowych wydarzeń i
zaskakujących zbrodni. Policja musi nie tylko wyśledzić winnych, ale też zadbać
o pozory, aby zwyczajni obywatele nie mieli wątpliwości, że jedyną osobą
sprawującą władzę jest królowa.
Główny bohater jest postacią posiadającą sporo wad. Widzimy jego autoironiczne
podejście. Do tego nie ma złudzeń też co do swojej profesji. Uważa, że w
policji nie pracują ludzie posiadający gruntowne wykształcenie. Przynajmniej
nie takie, które zapewniłoby im miejsce na uczelni w szeregu studentów. Praca w
służbach porządkowych jest czymś na miarę jego możliwości. Tylko tu jego
nieuważność, łatwe rozkojarzenia się nie przynosi szkód. Do tego odkrywa, że ma
dar dostrzegania czegoś więcej, a to umożliwia mu rozpoczęcie nauki magii pod
okiem prawdziwego maga, który chce przygotować go na swojego następcę. Praca z
inspektorem Nightgallem będącym jednocześnie człowiekiem wtajemniczonym w działanie
różnych mocy to doświadczenie, które sprawi, że główny bohater zacznie nieco
inaczej patrzeć na otoczenie, dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie widział.
"Rzeki Londynu" to błyskotliwa urban fantasy łącząca brytyjski humor
z elementami magii, legendarnymi i mitologicznymi postaciami oraz zjawiskami
oraz dynamiczną akcją toczącą się wokół tajemniczego morderstwa. Ben
Aaronovitch w ciekawy sposób wprowadza nas do świata bohaterów. Akcja wciąga od
pierwszej strony, na której dowiemy się jak pijany uliczny artysta odkrywa
zwłoki potykając się o nie. Mamy tu ciekawe spojrzenie, dużą dawkę humoru i dystansu
do świata, który podobnie jak bohaterzy nie jest idealny. Główny bohater to
postać niezdarna i dzieląca się z czytelnikami swoimi przemyśleniami na temat
wydarzeń i reakcji swojego ciała na różne sytuacje, którym będzie musiał stawić
czoła. Do tego nie jest to postać wybitna. Zarówno w szkole był przeciętny jak
i zgłębianie tajników magii będzie dla niego wyzwaniem. Nie ma tu idealizowania
postaci.
W „Rzekach Londynu” mamy okazję odkryć inny świat. Peter Grand pokazuje nam, że
ten magiczny istnieje na równi ze zwyczajnym znanym każdemu. Bohater dzieli się
z czytelnikami swoimi odkryciami, zadziwieniem w kontakcie z istotami, o
których istnieniu nie miał pojęcia. Niby po wprowadzeniu go przez Nightgalla
powinien przyjąć za oczywistość ich istnienie, ale jednak za każdym razem
stajemy się świadkami jego zaskoczenia.
Wciągająca akcja nie jest tu szybka. Wręcz przeciwnie: wszystko dzieje się powoli
tak jak mogłoby to wyglądać w przypadku zwyczajnego śledztwa. Mimo tego mamy
wrażenie, że dużo się tu dzieje, a wszystko przez to, że zdarzenia, które
przytrafiają się bohaterowi są pokazane ciekawie i z humorem oraz dużym dystansem.
Poza tym pisarz skupił się tu na tworzenia aury magicznego miasta, w którym
wszystko jest możliwe. Zdecydowanie sięgnę po kolejne części.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz