W każdej społeczności rządzą osoby mające odpowiednie wpływy, a te uzyskuje się przez odwołanie do określonych wartości, powołanie się na idee, przez przemoc oraz odpowiednią ilość pieniędzy. Te rzeczy w połączeniu z umiejętnością współpracy, umiejętnością schowania uraz, a także dystans wobec wykonywanego zawodu pozwalają na tworzenie grupy wpływów, która może się rozpaść, kiedy tylko jeden z elementów przestanie działać, jedna osoba wycofa się ze współpracy. I o tym właśnie jest dosadny gangsterski pastisz „Bufffo” Marcusa Ponikowskiego.
Wprowadzenie do książki mamy ciekawe, zaskakujące. Przyglądamy się początkom
świata, a raczej otoczenie jest do niego przyrównane przez bohatera próbującego
coś dostrzec w ciemnościach. Udaje mu się wytropić Kozanostrowskiego,
uosobienie zła i bardzo wpływowego mafiosa rządzącego miastem. Nie jest to
jednak nadzór prowadzony samodzielnie. Gangster do pomocy ma biskupa i
policjanta. A może to on jest dla nich wsparciem i pozwala utrzymać im poziom życia,
na który długo i krwawo pracowali? Nie ma tu wzniosłych idei. Za to są
interesy, interesiki, zbrodnie mniejsze i większe. Trup ściele się gęsto, do
konfesjonałów ustawiają się długie kolejki, a klerycy sprzątają bałagan po
kolejnych akcjach trójcy wpływów. To ile mają pracy zależy od tego, kto podpadł
ich zwierzchnikom. Samo miasto, w którym mają nieograniczone wpływy, sprawują
władzę absolutną i w jej utrzymaniu się wspierają jest tu poniekąd alegorię
świata. Może być też takim „every city”, w którym siła, pieniądz i układy są
sposobem na zarządzanie. Można się oburzać na obrazoburcze obrazy, ale czy nie
tak właśnie w każdej społeczności budowana jest władza? Czy nie wykorzystuje
się do niej autorytetu zwierzchnictwa bytów wyimaginowanych i nie powołuje na
ich wysłanników? Gdyby tak nie było to, co nam w świętach państwowych rzesze
przedstawicieli najbardziej wpływowego odłamu chrześcijaństwa?
Dostajemy tu dosadne portrety przedstawicieli trzech grup: policjantów,
gangsterów i księży. Podkreślenie ich cech, zależności, agresywnych relacji
między sobą i jednoczesne pokazanie jak bardzo potrafią stanąć w swojej obronie
pozwala nakreślić groteskowe postaci, które wydają się pajacować, popisywać, a
wszystko w imię zarysowywania kręgu własnych wpływów. Przerysowani bohaterzy są
śmieszni, ale tylko do czasu, kiedy uświadomimy sobie, kto tworzy sieć wpływów w
naszym otoczeniu. Może się okazać, że takich biskupów, gangsterów i policjantów
jak z książki Marcusa Ponikowskiego jest wokół nas całkiem sporo. Pewność
siebie wykreowanych przez pisarza postaci sprawia, że zachowują się
irracjonalnie i właśnie na tym polega to ich zapatrzenie w siebie.
„Bufffo” jest troszkę jak filmy Quentina Tarantino czy Stanley Kubrick: kicz,
szybka akcja i sporo ukrytych motywów. Absurd zdarzeń sprawia, że czyta się tę
historię troszkę z niedowierzaniem, ale później przychodzą przebłyski
zasłyszanych w wywiadach wypowiedzi polityków, księży czy policjantów i w sumie
dochodzimy, że to mogło być opisane życie któregoś z tych, którzy dostają
drogie auto od bezdomnego czy planują budowy tajemniczych wież bądź testują granatniki.
Zdarzenia, w które trudno uwierzyć, a jednak one się pojawiły w naszej rzeczywistości.
I tu mamy wiele podobnych motywów, które czytelnicy ocenią jako nierealne. Do
tego Marcus Ponikowski bawi się z czytelnikiem podsuwając mu wiele motywów z
tekstów kultury, wplatając w treść określonych twórców, powołując się na nich.
To ile dostrzeżemy zależy od naszego obycia i znajomości dzieł innych.
Akcja jest tu dość szybka, brutalna, dialogi bogate w wulgaryzmy świetnie
odzwierciedlają starcia i zacieśnianie współpracy między trójcą wyrazistych bohaterów,
którzy mogą nam się skojarzyć ze sławami przy władzy.
„Bufffo” jest książką nietypową. Trudno przypisać ją do określonego gatunku. Do
tego fantastycznie pokazuje coś czemu antropolodzy, socjolodzy, filozofowie i psycholodzy
poświęcają wiele miejsca: wchodzeniu w rolę. Zobaczymy tu wszystko to, co
opisał Erwing Goffman w „Człowiek w teatrze życia codziennego”, czyli teatralna
naturę zachowń ludzi. Uwypuklono mechanizmy wchodzenia w role, przywdziewania
masek i niedostrzegania tego, do czasu, kiedy ta znana i bezpieczna codzienność
nie zostanie zaburzona.
Książka Marcusa Ponikowskiego spodoba się każdemu, kto potrafi z dystansem
popatrzeć na siebie i swoje otoczenie.
Książka na stronie wydawcy
Książka na stronie wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz