piątek, 22 września 2023

Iwona Banach "Klątwa utopców"


Trudne warunki zawsze obnażają nasze najgorsze cechy. Pod wpływem skrajnych emocji i w obliczu wydarzeń odbiegających od codzienności, znanych nam realiów pokazujemy swoje prawdziwe oblicze i ujawniamy słabości. Wówczas może się okazać, że osobom z naszego otoczenia wcale nie będzie z nami po drodze. I tak właśnie jest w książce „Klątwa utopców” Iwony Banach.
Historia pozornie jest o Dagmarze. Szczęśliwa zaręczona dwudziestosześciolatka planuje podróż przedślubną z ukochanym narzeczonym, Filipem, w wakacje nad morze. Wizja pięknych chwil spędzonych z romantycznym i wymagającym przyszłym mężem wydają jej się najwspanialszą wizją przyszłości. Niestety plany szybko się zmieniają, ponieważ mieszkający samotnie dziadek zniechęcił do siebie kolejną pomoc domową i przez to ktoś musi mu znaleźć osobę do opieki nad emerytowanym wojskowym. Do akcji wkracza mama (nie lubiąca przyszłego zięcia) wykorzystująca utratę kolejnej gospodyni przez jej ojca, na którego wszyscy mówią Generał. Specyficzny sposób bycia starszego pana sprawia, że kobiety wolą nie zarabiać niż pracować u tego zwariowanego staruszka, dlatego poszukiwanie pomocy domowej w okolicy to bardzo trudne zadanie, do którego Daga się nie pali. Postawiona pod ścianą jednak wyprawia się na wieś z przyjaciółką, Kingą. Już pierwszej nocy słyszy dziwną rozmowę dziadka z sąsiadką, której on nienawidzi. Osobą, o której rozmawiają jest Dagmara, którą mają namówić na wyjazd w jakieś miejsce. Ich plany się nie udają, a na prowincję ma przyjechać też delikatny i wymagający Filip, będący dla młodej kobiety księciem z bajki i przez to mający książęce oczekiwania (w tym sponsorowanie go, żeby byle jaką pracą się nie zhańbił). Po drodze dołączają też jego znajomi (Michał i Andżelika). Szybko okazuje się, że nuda na wsi im nie grozi. Zwłaszcza, że w domu dziadka i sąsiadki stało się coś dziwnego, co prowadzi do ucieczki mieszkańców do Utopców, zamieszkania w dawnym szpitalu psychiatrycznym słynącym z duchów i upiorów.
Akcja toczy się wokół zabobonów, ucieczki, pościgu, tajemniczego spadku, dziwnych zachowań mieszkańców prowincji. Codzienność bohaterów urozmaicą zabawne zachowania zwierząt i tubylców oraz nocne odgłosy oraz tajemniczego trupa, po którym pojawia się kolejny, bo denaci nigdy nie występują pojedynczo. Zwłaszcza, że gra toczy się o duże pieniądze, które sprawią, że zainteresowani nimi gotowi są na wszystko. Młodą bohaterkę bliscy ciągle będą zaskakiwać. I to nie tylko dziadek, który przychylnym okiem popatrzy na kobietę nazywaną przez siebie Loch Wyżnica, ale też matka, która porzuci ją na pastwę losu i narzeczony, z którego uciążliwości coraz bardziej będzie sobie zdawała sprawę.
Iwona Banach doskonale wyśmiewa cechy zabobonnych mieszkańców wsi. Obnaża pazerność, dwulicowość, którą są w stanie pogodzić z głęboką wiarą rozszerzającą się również na ludowe opowieści o straszydłach. To tego kreśli karykatury miejskich bohaterów, obdziera ich ze stereotypów, pokazuje, że pozory mogą mylić. „Klątwa utopców” to pełen prostego humoru kryminał, który uzmysłowi nam, że czasami możemy błędnie spostrzegać świat, a przewrócenie tego obrazu do góry nogami nie jest wcale takie złe. Do tego rewelacyjnie pokazuje zaślepienie osoby zakochanej, która jest w stanie niańczyć dorosłego chłopca w imię bycia z kimś w związku.
Książki Iwony Banach uwielbiam z kilku powodów: duża dawka śmiechu, łączenia ludzkiej zabobonności z chciwością, wątek kryminalny, romansowy oraz przerysowane postaci i uświadamiania jak bardzo stereotypy mogą nas wyprowadzić w pole. Każdą książkę pisarki pochłaniam jednego wieczoru. Po pierwszej lekturze, która tematycznie jest zupełnie inna od kolejnych wiedziałam, że na pewno sięgnę po następne. Za każdym razem mam sporą dawkę śmiechu. Nie zawiodłam się też na „Klątwie utopców", w której mamy dojrzałą bohaterkę planującą ważne wydarzenie w swoim życiu, ale wrzuconą przez bliskich w wir nadprzyrodzonych wydarzeń (zabobonność to temat który powraca w książkach Iwony Banach) mających miejsce w Utopcach – małej wiosce z jednym sklepem, kościołem i biurem detektywistycznym. Polska prowincja z typowymi bolączkami i impulsywnymi zachowaniami miejscowych. Wszystko dzięki znalezieniu zwłok pomocy kuchennej w spiżarni i pojawieniu się tajemniczych utopców.
Książka napisana lekkim językiem obfitująca w zabawne sytuacje, groteskę oraz ironię wyśmiewającą nie tylko prowincjonalne wady, ale pewien sposób przetrwania, zdobywania pieniędzy oraz żerowania na innych Wielkim plusem jest ciągłe dążenie do pokazania świata z dystansu, wykrzywienia go w lustrze literatury. Nie zabraknie tam również pięknego obrazu seniorów, którzy okażą się bardziej przebojowi niż młodym bohaterom może się to wydawać. Książkę polecam miłośnikom kryminałów okraszonych dużą dawką humoru.
Zapraszam na stronę wydawcy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz