poniedziałek, 27 listopada 2023

Iwona Banach "Białe święta, zimny trup"


Święta to czas magii, przygotowań, ozdób, rodzinnego ciepła, cieszenia się ciepłem przy kominku i obserwowanie delikatnych płatków śniegu kształtujących krajobraz za oknem. Sielsko, radośnie i przyjaźnie z klimatyczną muzyką w tle i pachnącą choinką ozdobioną pięknymi łańcuchami, bombkami i nadającymi klimat długim wieczorom lampkami. Jeszcze tylko brakuje kubków z czekoladą, bitą śmietaną i piankami. Poza tym klimat budują też jarmarki i kiermasze świąteczne pełne cudów i uroczego rękodzieła. Do tego trzeba dodać stosy wyczekiwanych prezentów i mamy opowieść pozwalającą poczuć nam kompleksy, że u nas to jednak to tak nie wygląda, bo przecież przygotowania to czas gorących dyskusji, nerwowości i jakoś tak dziwnie dużej ilości pracy, a nie wylegiwania się przy kominku. Domy same się nie zdobią i nie sprzątają, potrawy nie chcą same się przygotować. Tylko w powieściach i filmach bohaterom wszystko tak jakoś łatwiej przychodzi. Prawdziwe życie jest jednak brutalne i pełne niemiłych niespodzianek, bo wiadomo, że jak coś ma się zepsuć to właśnie wtedy, kiedy za chwilę sklepy będą zamknięte, a domowy budżet na wykończeniu. Ale spokojnie, są i książki, w których bohaterzy radzą sobie dużo gorzej od nas. Tak jest w komedii kryminalnej Iwony Banach „Białe święta, zimny trup”.
Opowieść otwiera przygotowywanie choinki. Nie będzie to jednak typowe urocze drzewko. Emilia Gałązka chce, aby jej dzieło przetrwało największe kataklizmy, a żeby się to udało to musi być metalowa. Najlepiej z prętów, gwoździ i bagnetu… I nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że w domu jest stawiająca pierwsze kroki Maja, córeczka Magdy i Mikołaja. Jakby tego było mało ma ona tradycyjnie wisieć u powały. Tylko czy sufit to wytrzyma? No to może jakiś jarmark chociaż ociepli tę dziwną atmosferę. Niedoczekanie. Jedyne, na co bohaterzy mogą liczyć to wyprzedaż staroci tu dosadnie nazywanych śmieciami (bo zepsute, brzydkie i śmierdzące). Jednak w stosach dziwnych rzeczy Paweł znajdzie coś dla siebie: stary aparat z paroma zdjęciami. To właśnie one będą punktem wyjścia do ciągu zaskakujących wydarzeń i odkrywania historii sprzed lat. Oczywiście nie może zabraknąć trupa. A nawet kilku.
Pisarka podsuwa nam opowieść o przygotowaniach do świąt, zaskakujących pomysłach bohaterów i wydarzenia sprzed lat. Nie zabraknie tu wierzeń w dziwne istoty. Morderstwo sprzed lat i opowieści o wilkołaku podgrzeją atmosferę. Do tego po raz kolejny mamy okazję przyjrzeć się prowincjonalnemu społeczeństwu i jego zderzeniu z przybyszami ze stolicy, którzy odkryją, że ludzie wszędzie są tacy sami. Jedyne, co się zmienia to widoki za oknem i zagęszczenie. Żale, pretensje, narzucanie własnego zdania, ocenianie i wykluczanie wszędzie jest takie samo. Wierzenia i zabobony też obecne są w każdym miejscu. Strach przed technologią ma się równie dobrze w stolicy, co i na wsi. Pisarka dostrzega też różnice, uwypukla je, pokazuje towarzyskie życie na prowincji, podejście do obcych. Połączenie tego z szowinistycznym spojrzeniem bywalców lokalnej knajpy wychodzi ciekawy obraz.
Iwona Banach niesamowicie trafnie opisuje zachowania społeczne: zarówno te realne jak i w świecie wirtualnym. Do tego mamy bohaterów z różnorodnymi bzikami. Jedni od lat przygotowują się do końca świata, inni szukają sensacji, chcą zaistnieć w internecie, jeszcze inni mają bzika na punkcie robienia kariery i chcą z dziecka zrobić lalkę. Całe otoczenie działa przeciwko nim: końca świata jak nie było tak nie ma, agencja działa mizernie, strona na facebooku nie może zwiększyć zasięgów i przyciągnąć uwagi, otroczenie pilnuje, żeby sprytna babcia nie przyczepiała wnuczce sztucznych rzęs. Do tego mamy kolejne akcje z uzupełnianiem zapasów, dopracowywaniem schronu.
Iwona Banach jest sarkastyczna i bardzo krytyczna dla przerysowanych postaci, których wady i uprzedzenia pięknie podkreśliła. Pozwala też na tę samą rzecz spojrzeć z różnych stron, uwypuklić inne cechy. Pisarka piętrzy zadziwiające wydarzenia podkreślające cechy bohaterów, których zestawienie i przerysowanie rozśmiesza. Wykreowane przez Iwonę Banach postacie niestety są bardzo prawdziwe, zaangażowane w to, co robią i w jaki sposób oceniają innych, zarabiają i tworzą relacje z bliskimi. Pojawia się tu też temat kreacji w mediach, udawanie kogoś, kim się nie jest, tworzenia złudzeń i łatwowierności, wierności, kuszeniu biednych mężczyzn, biurokracji, a także szeregu zabobonów.
„Białe święta, zimny trup” to piąty tom cyklu „Seria z trupem”.  w którym pojawiają się stali bohaterzy, ale z powodzeniem można czytać go bez znajomości wcześniejszych tomów. Każda postać jest wyrazista, a kolejne książki pozwalają na poruszenie innej tematyki i pokazanie społecznych bolączek z nieco innej perspektywy. Historie obfitują w szereg zabawnych zbiegów okoliczności jak narzucanie innym swoich wyborów, niespodzianki z nietypową choinką, zachowanie mężczyzn w lokalnej knajpie, postawy miejscowych kobiet, ocenianie osób zajmujących się apodyktycznymi starcami, walka jamnika z wibratorem, pogonie przez cmentarz. Każda czynność obrasta tu w humorystyczną otoczkę.
„Białe święta, zimny trup” to świetna lekka lektura. Aby zabawa była jeszcze lepsza zachęcam do sięgnięcia po cały cykl.
Zapraszam na stronę wydawcy





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz