poniedziałek, 15 stycznia 2024

Lars Henrik Eriksen "Wynalazca. Tom 1: W poszukiwaniu maszyny nieskończoności"


Każde dziecko szuka wzorców. Mówienie, tłumaczenie i pouczanie na niewiele się zdają, kiedy my postępujemy inaczej. Cykl „Wynalazca” Larsa Henrika Eriksena” jest właśnie o takim wzorowaniu się na autorytecie. To, gdzie nasza pociecha znajdzie sobie wzór do naśladowania zależy od nas, naszych relacji z dzieckiem oraz otoczenia, w którym żyje. Kobalt z komiksu ma dużo szczęścia, ponieważ ma kochającą mamę i dziadka uważanego przez lokalną społeczność za nieszkodliwego dziwaka. Wnuk stara się naśladować wyspowego wynalazcę.
Do komiksu wprowadza nas kolejny wschód słońca, piękne, sielskie widoki. Wyspa wydaje się cudownym miejscem. W tej idyllicznej atmosferze Kobalt konstruuje kolejną maszynę mającą ułatwić pracę mamie. Nim ją podaruje konsultuje się z dziadkiem, którego odwiedza przed szkołą. Wtedy też może zobaczyć kolejne wspaniałe wynalazki dziadka i udać się na fantastyczną wycieczkę.
Akcja dzieje się na dalekiej wyspie Mata-Mata, na której życie ludzi toczy się wokół żółwi. Zobaczymy jak bardzo te zwierzęta są wykorzystywane do różnych prac. Do tego każdy uczeń musi mieć swojego zwierzaka i ciągle się nim opiekować, nawiązywać więź. Żółwie na wyspie są niezwykłe, ponieważ zrzucają skorupy tak jak wąż skórę. To sprawia, że ludziom zostają do dyspozycji mniejsze i większe pancerze do wykorzystania. I w ten sposób bez krzywdzenia zwierząt pozyskiwany jest materiał do wielu rzeczy. Także budowy domów. Codzienność mieszkańców toczy się wokół rolnictwa i rybołówstwa. Spokojną egzystencję przerywa tragiczny wypadek. Zabawa dwójki dzieciaków kończy się tragicznie.
Kobalt Kogg pragnący zostać wynalazcą tak jak dziadek nie zachowuje wystarczającej ostrożności i bez nadzoru dziadka używa niebezpiecznego urządzenia. Zobaczymy tu jak szybko ludność pozbywa się ze swojej wyspy kogoś, kto jest inny, ma odmienne zainteresowania i nie podporządkowuje się społecznym regułom. Mimo, że to od niego zależy to, że mieszkańcy wyspy mogą cieszyć się wieloma udogodnieniami.
„Wynalazca” to opowieść o marzeniach, celu, ale też niepełnosprawności pokazanej bez bolączki. Utrata sprawności przez Kobalta traktowana jest jako wyzwanie, któremu trzeba stawić czoło. Do tego widzimy Linneę, której twarz po wypadku naznaczona jest bliznami. To jednak nie one są tu problemem, ale zacietrzewienie osób starszych, którzy znaleźli pretekst do usunięcia dziwaka ze swojej społeczności. Po latach Kobalt postanawia odnaleźć dziadka.
„Wynalazca. W poszukiwaniu maszyny nieskończoności” to fantastyczna powieść komiksowa o wyznaczaniu sobie celów, marzeniach, przekraczaniu granic i mierzeniu się z trudami codzienności. Ciekawą fabułę dopełniają piękne ilustracje. Zwłaszcza, kiedy obserwujemy krajobraz zobaczymy cudowne, rajskie widoki. Ekspresję młodego bohatera podkreśla ciągłe pokazywanie go w ruchu: biegnie, chowa coś, konstruuje, szybko je, aby nie tracić czasu. Otaczają go piękne pola, na których pracują ludzie, a tuż obok mamy morze z całym bogactwem ryb łowionych przy pomocy żółwi. Zobaczymy też naukę w szkole. Wolny umysł Kobalta jest tu wprowadzany w schematy i powinności, za którymi młody wynalazca nie nadąża. Całość ciekawa, dynamiczna, świetnie wprowadzająca do cyklu.
Zapraszam na stronę wydawcy






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz