Frédéric Maupomé słynie z dwóch cyklów: „Sixtine” i „Supersi”.Autor w swoich komiksach zabiera nas do świata, w którym realizm przeplata się z fantazją. We wszystkich cyklach świat namacalnych rzeczy i nadprzyrodzonych przeplatają się, uzupełniają, a łączniczkami między nimi są młodzi bohaterzy mający niezwykłe umiejętności, które muszą ukrywać przed otoczeniem, są z powodu swoich talentów ścigani, muszą zmierzyć się z czyhającym na nie złem oraz przekraczać normy moralne. Dla dobra sprawy łamią przepisy, ale cel jest ważniejszy: ratowanie, pomaganie wspieranie i przetrwanie. Do tego mamy tu sporo niezwykłych umiejętności. Każdy ma nieco inny talent. Zresztą na tym właśnie bazują wszelkie opowieści o superbohaterach: każdy z nich musi się kamuflować, ma podwójne życie, które przysparza wielu problemów. Akcja toczy się wokół przetrwania, pościgów, niesienia pomocy i lepszego poznawania siebie. Młodzi bohaterzy mają towarzyszy, na których mogą liczyć. W Sixtine byli to ekscentryczne duchy piratów, a w Supersach rodzeństwo, które wzajemnie się wspiera oraz dziwne urządzenie potrafiące zaopiekować się dziećmi.
Ten cieszący się uznaniem krytyków francuski komiks ma tak proste założenie,
jakie można sobie wyobrazić, które można w zasadzie, choć lekceważąco,
sprowadzić do: Co by było Superman był trójką dzieci? Jednak to nie w tym
założeniu tkwi urok opowieści Frédérica Maupomé’a i Dawida, ale w sposobie
prowadzenia akcji, nasycenia problemami, wnikliwości i wrażliwości. Mamy tu
całą masę wyzwań bliskich dzieciom: poczucie osamotnienia, pewnego rodzaju
wykluczenia i jednoczesnego ciągłego obserwowania oraz oceniania, co wiąże się
z burzą hormonów. Do tego dojdą dziwne przyjaźnie.
Na początku mamy tu prostą opowieść o bohaterach, którzy ciągle muszą zmieniać
szkołę, aby nikt nie wykrył ich niezwykłych umiejętności, ukrywania się,
wtapiania w tłum. Kiedy wchodzimy do tomu pierwszego rodzeństwo po raz kolejny
się przeniosło. Są nowi w szkole. Widzimy pierwszy dzień Matta, który wydaje
się w żaden sposób nie wyróżniać z tłumu dzieciaków. Na pierwszy rzut oka nie
jest niezwykły tylko zwyczajnie nowy i przez to zagubiony i potrzebuje wsparcia
w postaci oprowadzenia po szkole, objaśnienia zależności, aby mieć świadomość
komu się nie narażać. No i niestety to mu się nie udaje, bo nauczyciel prosi
dziewczynę największego szkolnego łobuza o pomoc nowemu, a wiadomo, że ona nie
powinna zwracać uwagę na kogokolwiek innego niż swojego ukochanego, bo z tego będą
tylko same kłopoty.
Bardzo szybko dowiadujemy się, że Matt mieszka sam ze swoim młodszym
rodzeństwem. Ich jedynym opiekunem jest mały robot nazywany „Al”. Są nowi
zarówno w szkole, w mieście, jak i na Ziemi. Ich podróż z okolic „Małej gwiazdy
tuż pod Tsih” troszkę trwała. Od lat nie mają żadnego kontaktu z rodzicami i
już niewiele pamiętają z tamtych czasów. Właśnie z tego powodu Matt ma im
przypominać, opowiadać o przeszłości.
Dzieci z jednej strony wiedzą, że muszą się ukrywać, a z drugiej nudzi ich
zwyczajne życie, mają potrzebę niesienia pomocy, chcą ratować innych,
wykorzystywać swoje moce. Tylko czy da się pogodzić ukrywanie się z pomaganiem?
Czy można swoją siłę używać do złych celów? Czy unikanie demonstrowania mocy w
obronie własnej jest dobre?
„Bohaterowie” to drugi tom pokazujący jak owa pomoc może wyglądać. Niezwykłe
dzieciaki są bardzo dumne z tego, że mogą ratować innych z opresji. Są tak
aktywni, że ich działalnością zaczynają interesować się media. Popularność
jednak zdecydowanie nie pomaga im we wtapianiu się w tłum. Zdają sobie sprawę,
co im grozi jeśli zostaną namierzeni. Mimo tego nie zamierzają rezygnować ze
swojej działalności, bo silna potrzeba pomagania tkwi głęboko w nich.
Odkrywają, że w niesieniu dobra i sprawiedliwości jest coś uzależniającego.
Niosąc pomoc Mat, Lili i Benji będą musieli zadbać o to, aby ich prawdziwa
tożsamość została tajemnicą.
W „Home sweet home” zobaczymy dalszy ciąg zaciskania się pętli zainteresowania
organów ścigania. Zafascynowany dzieciakami inspektor powoli prowadzi śledztwo.
Jego śledztwo jednak przejmuje ktoś, komu zależy na złapaniu małych
superbohaterów. Zorganizuje szaleńczy pościg za nimi. Całe miasto zostanie
postawione w gotowości i to sprawi, że dzieci nie będą mogły wrócić do domu
oraz uzyskać pomocy od AI. Kolejne przebłyski z przeszłości uświadomią nas też,
że nie mają domu, a rodzice zostali uwięzieni i z tego powodu zostali zmuszeni
do ewakuowania się poza granice wpływów Federacji z totalitarnymi rządami.
Trzeci tom wprowadza nas do świata bohaterów osaczonych i pozbawionych domu.
Jakby tego było mało powoli nadchodzi zima i trudno przetrwać, jeśli nie ma się
dachu nad głową. Zobaczymy życzliwość bezdomnych, którzy także próbują
przetrwać w pustostanie. Do tego młodzi bohaterzy przekonają się na kogo mogą
liczyć, kto jest ich przyjacielem, a kto nie.
„Samotność” wprowadza nas w tematykę poczucia bezsilności, opuszczenia, ale też
świadomości zawiedzenia. Dwójka rodzeństwa musi się ukrywać. Młodzi bohaterzy
jednocześnie chcą odnaleźć swojego uwięzionego brata. Schronienie znajdują w
zaskakującym miejscu. Jedyna dorosła osoba, która chce im pomóc nie może jednak
zastąpić rodziców. Wzajemne oczekiwania oraz rozbieżne plany stają się
początkiem konfliktów między rodzeństwem. Jednocześnie śledzimy jak przez wiele
miesięcy najmłodsze z dzieci poddawane jest różnorodnym eksperymentom
powodującym złość i frustrację.
Frédéric Maupomé i Dawid w pierwszym tomie serwują nam zwyczajną codzienność
dzieciaków. Są też rozterki związane ze sposobem wykorzystania mocy. Do tego
nie ma tu rosnącego napięcia wynikającego z poczucia misji bohaterów. Wręcz
przeciwnie: zrobią wszystko, żeby nikt ich nie zauważył, bo wiedzą, że znaleźli
się na planecie, na której wiele osób nie radzi sobie z odmiennością innych. W
tomie pierwszym od początku wiemy, że mimo tego wezmą udział w akcji ratunkowej
w płonącym budynku. Ta decyzja wywraca ich życie do góry nogami i sprawia, że
trójka bohaterów jest ścigana przez służby specjalne. Ich główną misją jest
dobre ukrycie się oraz przetrwanie, a kiedy dochodzi do pojmania najmłodszego
muszą go odnaleźć i uwolnić. Zadanie okazuje się trudne bez wsparcia
opiekującego się nimi robota AI.
Maupomé pięknie oddaje tu poczucie porzucenia i bezbronności, przywołuje
poczucie straty i żałoby odczuwane przez troje rodzeństwa, które choć mają
dobrą opiekę w postaci robota Al. To brakuje im życia rodzinnego, wspomnień ze
zwyczajną codzienną czułością rodziców. Później obserwujemy złość, frustrację,
poczucie winy, rozczarowanie. W każdym tomie powraca temat rodziców i
związanych z nimi uczuć. Maupomé pięknie pokazuje smutek i tęsknotę za tym,
czego nie do końca pamiętają, ale starają się wyobrazić przeszłość, przywołać
ją. Dawid te wizje pięknie rozrysowuje przez nakładanie się scen, ich
zamazywanie. Do komiksu wprowadzają nas problemy typowe dla nastolatków, czyli
prace domowe, samodzielność, kłopoty z łobuzami, pierwsze romanse. Do tego mamy
tu też pokazanie radości, cieszenie się ze zwyczajnych rzeczy. Emocje
współgrają z kolorystyką. Ilustracje miękkie, rozpływające się i doskonale
współgrające z toczącą się akcją, która z każdą stroną się zagęszcza, a kolorystyka
komiksu z kolorowej przeradza się w nieco ponurą. Im więcej zła tym więcej
czerni, szarości, granatu pojawia się w rysunkach. To świetnie oddaje nastrój
bohaterów.
Zapraszam na stronę wydawcy
Zapraszam na stronę wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz