poniedziałek, 20 maja 2024

Marta Waksmundzka "Litopsy"


Litopsy to jedne z tych roślin, które zadziwiają swoim kształtem i możliwościami. Pozornie wyglądające jak kamienie sukulenty potrafią wypuścić piękne kwiaty. Mające niewielkie wymagania rośliny upodabniające się do kamieni. To pomaga im przetrwać w trudnych warunkach. I właśnie z powodu tego niepozornego wyglądu zostały odkryte dopiero w XIX wieku. I to całkowicie przez przypadek, kiedy podróżnik sięgnął po dziwnie wyglądający kamień, a ten okazał się rośliną. Ile jeszcze takich rzeczy jest w przyrodzie? Takich niepozornych? Na pierwszy rzut oka martwych? Pewnie wiele. Sporo też wśród ludzi podobnych postaw. Pęd za pieniędzmi, robienie kariery sprawia, że łatwo się zagubić. Odnalezienie sensu w życiu, umiejętności cieszenia się chwilą jest książka Marty Waksmundzkiej „Litopsy”.
Do powieści wchodzimy, kiedy firma, w której Arthur Bonn odnosi kolejne sukcesy, ale mimo tego potrzebuje wsparcia w postaci reklamy. Datki na prywatny dom opieki nie są wystarczającym powodem, aby zostać w szczególny sposób wyróżnionym. Dyrektor wpada na pomysł wolontariatu, który pomoże im w promocji firmy i przyniesie korzyść placówce zdrowotnej. Na wolontariusza wyznacza najbardziej zasłużonego pracownika, do którego ma poważne plany, ale musi jeszcze go sprawdzić, pokazać, że nie samą pracą człowiek żyje i przypomnieć jak niesamowicie ważne jest docenianie chwil. Zorganizowane losowanie ma przekonać Arthura do tej misji. Nowe miejsce to całe mnóstwo wyzwań, uczenie się ludzi, kontakt z ich zagubieniem, rozpaczą, ale też umiejętnością cieszenia się z ostatnich chwil.
Jest to słodka opowieść o przemianie człowieka uciekającego w pracę w takiego, dla którego kariera już nie jest aż tak ważna. Na potrzeby fabuły naciągnięto wiele faktów. W jednym miejscu spotykamy osoby w różnym wieku i trafiające tu z różnych powodów. Z jednej strony są jest to miejsce, w którym za spore pieniądze mieszkają osoby starsze, a z drugiej pojawia się nie wiadomo skąd dziecko, które zgubiło na ulicy rodziców i zamiast znaleźć się w szpitalu na oddziale dziecięcym albo bardziej na intensywnej terapii tu sobie spokojnie umiera. Do tego wolontariusz ma swoje własne biuro. Takich niespodzianek jest więcej, dlatego mi trudno czytało się tę książkę. Realia na potrzeby akcji i przesłania całkowicie fikcyjne i nie mające odniesienia w rzeczywistości. No, ale to fikcja, więc autorka mogła pofantazjować, wpleść w akcję nieprawdopodobne wydarzenia, bo nie one są tu najistotniejsze. Ważne jest tu przesłanie, pokazanie, że bliskość tworzy się przez obcowanie z innym człowiekiem. Bez tego nie ma rodziny, przyjaźni, miłości. Doświadczanie kontaktów z innymi ludźmi dla Arthura jest ciekawą lekcją, z której wyjdzie odmieniony.
„Litopsy” Marty Waksmundzkiej to opowieść o przemianie i odkrywaniu sensu życia.
Zapraszam na stronę wydawcy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz