Marzeniom o prawdziwej miłości często towarzyszy narracja, że wiele bylibyśmy
poświęcić, aby jej doświadczyć. Gdzie kończą się granice tego, na co jesteśmy
gotowi? Czy poza rezygnacją z codziennych nawyków bylibyśmy gotowi na całkowitą
zmianę siebie, swojej osobowości? Te pytania nasuwały mi się przez całą lekturę
powieści Jolanty Kosowskiej „Deja vu”.
Historię otwiera powrót wybitnego młodego naukowca do Polski. Rafał Wroński jest lekarzem i wykładowcą etyki zawodowej. Po latach pracy na niemieckiej uczelni przenosi się do Wrocławia na Akademię Medyczną. Szybko odkrywa, że przejął wszystkie zajęcia po uwielbianym przez studentów, ale zmarłym Marcu Brzezińskim. Powrót na alma mater po latach okazuje się trudny, bo w otoczeniu zaszło wiele zmian. Znane miejsca, uczelnia i szpital oraz pracujący w nim ludzie są inni niż w chwili wyjazdu. Z jednej strony trzeba się zaaklimatyzować, z drugiej wejść w tryb innej pracy, z trzeciej znaleźć mieszkanie, w którym poczuje się dobrze. Dla Rafała wszystko to na początku jest wielkim wyzwaniem. Zwłaszcza, że ciągle jest obserwowany i oceniany przez otoczenie. W pamięci studentów ciągle żywy jest obraz Marca, który był dla nich wspaniałym mentorem wprowadzającym w tajniki pracy lekarzy, podsuwającym trudne tematy, stosującym nietypowe rozwiązania. Doścignięcie tego ideału wydaje się niemożliwe, dotarcie do osób, które musi uczyć nierealne. Wszystko zmienia się, kiedy nieświadomie wynajmuje mieszkanie Ani, ukochanej Marca. Razem z lokum w pakiecie dostaje kota Murano, pomieszczenia pełne śladów dawnych mieszkańców, nietypowe umeblowanie. Dopytywanie znajomych, czytanie pamiętników właścicielki sprawia, że bohater coraz bardziej wchodzi do świata zakochanych. Wtedy zaczynają dziać się zaskakujące rzeczy. Rafał doświadcza dwóch żyć. Jedno jest na jawie, a drugie w śnie. Jedno to jego własne, a drugie to wspomnienia Marca. Pod wpływem tego bardzo szybko się zmienia: jego priorytety stają się inne, inaczej prowadzi zajęcia, przekształcają się jego relacje z otoczeniem. W tej podróży między światami mamy okazję obserwować życie Ani i Marca. Pojawiają się tak wspaniałe włoskie wakacje, wchodzimy do pełnej wyzwań Wenecji, którą trzeba chłonąć zmysłami. Uczucie deja vu naznacza życie Rafała. Jak bardzo wizje wywrócą jego codzienność do góry nogami? Kim stanie się pod wpływem doświadczeń?
"Miasto jakby wyjęte ze snu albo z bajki, wymarzone i wyśnione, tak nierzeczywiste i nierealne, że aż trudno uwierzyć, że ono istnieje naprawdę, że gdzieś obok naszej pędzącej wciąż do przodu, hałaśliwej rzeczywistości jest tamto miasto, jakby tajemną siłą przeniesione z przeszłości - Wenecja, dziwnie cicha, spokojna i tajemnicza".
Jolanta Kosowska podsuwając nam niezwykłą historię stosuje ciekawy zabieg
narracyjny. Mamy tu przechodzenie od jednej wizji świata do drugiej, od
doświadczeń Rafała do przeżyć Ani i Marca. W snach może zobaczyć, czego
doświadczyli. Ile prawdy tych wizjach? Czy można się zmienić pod wpływem snów?
Widzimy tu bohatera zagubionego między własnym życiem, a wizjami, a z drugiej
strony niemogącego doczekać się kolejnych sennych podróży do świata dwojga
kochających się ludzi.
Jolanta Kosowska w malowniczy sposób oprowadza czytelników po Wenecji, podsuwa ciekawe historie, pokazuje, w jaki sposób można doświadczać odwiedzanych miejsc. Poza wakacyjną otoczką mamy tu też zwyczajną codzienność, czyli wykłady z etyki zawodowej. I tu przy okazji śledzenia pracy Rafała pisarka podsuwa nam wiele ważnych problemów etycznych, uświadamia, że nie ma czegoś takiego jak idealne rozwiązania. Wykonując swoją pracę trzeba każdego dnia uczyć się nie tylko o odkryciach ze świata nauki, ale też postępowania z pacjentem, wyszukiwania najlepszej drogi dotarcia do niego. Bardzo często powraca tu problem empatii i zrozumienia. A z drugiej strony kładzie też nacisk na dystans, zachowanie umiaru.
„Deja vu” to książka pełna ważnych problemów etycznych. Najważniejszym jest
zagubienie, poszukiwanie siebie, doświadczanie emocji i przeżyć innych osób,
zachowanie zdrowego rozsądku w świecie wizji, zmiany osobowości, wcielanie się
w kogoś i elastyczności. Pojawiają się pytania i to czy w imię miłości
potrafilibyśmy zrezygnować z siebie, a jeśli tak to na ile? A może miłość to
nie rezygnacja tylko wzbogacanie się o dodatkowe życie? Może Rafał nie zostaje
okradziony ze swojej codzienności tylko do niej dołącza ta z życia zmarłego
Marca.
Jolanta Kosowska w ciekawy sposób sięga tu po motyw klątwy. Sprawia, że ciepła,
wakacyjna opowieść o miłości zyskuje mrok, a nad bohaterami zawisa zagrożenie
oraz szereg tajemnic. Pojawiają się zjawiska paranormalne pozwalające bohaterom
przygotować się na trudne chwile. Tylko czy oni z tych ostrzeżeń skorzystają?
„Deja vu” to powieść obfitująca w opisy poruszające wyobraźnię, odwołujące się
do zmysłów, przypominające, że odwiedzając różne miejsca powinniśmy chłonąć je
wszystkimi zmysłami.
„W pierwszej chwili zobaczyłam Pałac Dożów, którego fasady z lekko różowego
marmuru opierają się o balkon biegnący wzdłuż całych murów, wsparty o arkady z
białego kamienia, z tej odległości tak lekki, jakby był koronkowy. Obok
strzelająca w górę i królująca ponad wszystkim ceglasta kampanila, z zielonym
dachem w kształcie piramidy, zwieńczonym złotą postacią archanioła. Tuż obok
okrągłe kopuły bazyliki Świętego Marka, wznoszące się ponad mury Pałacu
Dożów".
„Deja vu” to ciekawa romantyczna opowieść o sile miłości, dla której nawet
śmierć nie jest przeszkodą, a dawną klątwę da się obejść wiarą w trwałość
uczucia. Mamy tu sporo zasugerowanych odwołań do romantyków, dla których to, co
widoczne, możliwe do zbadania szkiełkiem i okiem to pozory.
Zapraszam na stronę wydawcy
Zapraszam na stronę wydawcy
Jak zwykle -wnikiiwa ,dogłębna recenzja .Bardzo cenię Autorkę bloga .Nigdy nie streszcza treści książki ,czego nie znoszę .
OdpowiedzUsuń