czwartek, 18 lipca 2024

Ada Kussowska "O, Ida!"


Pandemiczne obostrzenia zmieniły biurowy dress code z eleganckiego na wygody, aby szybko zamienić go zaniedbanym. Powrót z pracy zdalnej do biurowej może być trudny. Zwłaszcza, kiedy otaczają nas przez lata oglądane twarze, a w firmie nie mamy co liczyć na awans, więc nie ma sensu się starać. Pozostaje rozdarcie: tkwić w tych realiach czy dać sobie szansę na zmiany? Co może się stać kiedy opuścimy strefę komfortu? To możemy zobaczyć w książce Ady Kussowskiej „O, Ida!”.
Do powieści wprowadza nas obraz popandemicznej bylejakości, zapuszczenia się, domowego zdziczenia i powolne próby wyjścia z tego. Nie jest to łatwe. Do tego bohaterki są nieco zniechęcone pracą. Oczywiście do czasu, kiedy nadarza się okazja do zmiany miejsca zatrudniania, znalezienie nowego celu, dania sobie szansy na awans. Trzy przyjaciółki Ida, Natalia i Bernadetta razem pracują w korporacji. Są inteligentne, ironiczne, przebojowe i wiele osiągają w życiu zawodowy. O prywatnym niewiele wiadomo. Jedno jest pewne: są zadowolone z własnych osiągnięć i wsparcia bliskich. Dzięki temu mają sporą samodzielność, bo ich życie wolne jest od trosk o czynsz lub raty kredytu. Własne mieszkania dają im swobodę i prywatną przestrzeń. Ciasne, ale własne. Wolność finansowa pozwala im na luźniejsze zarządzanie finansami, czyli mogą pozwolić sobie na małe i duże podróże. Po powrocie do pustych mieszkań muszą podjąć decyzję, czy są wolne czy samotne. Wychodzi jednak na to, że do pełni szczęścia czegoś im brakuje i może to dać tylko druga osoba: czułość, bliskość, miłość. Tylko jak to znaleźć, kiedy nawet się nie szuka i dawno pogodziło się ze swoją sytuacją? Co zrobić jeśli zegar biologiczny tyka i każda przypomina sobie, że jednak chciałaby mieć dziecko, ale nie ma z kim? Tymi pytaniami nie zawracają sobie za bardzo głowy. Skupiają się na codzienności i wyzwaniach jakie ona niesie. A pojawi się ich sporo. Zwłaszcza, że do polskiej filii zajrzą zagraniczni goście. Na drodze kobiet staną też mężczyźni, z którymi zaczną się umawiać w tajemnicy przed przyjaciółkami.
„O, Ida!” to lekka, zabawka lektura. Słowotok bohaterek wciąga od pierwszej strony i podsuwa ironiczne spojrzenie na świat. Bohaterki potrafią popatrzeć na siebie z ironią. Język jest żywy, niesie za sobą sporo skojarzeń, a szybka akcja obfituje w humorystyczne elementy podkreślone autoironią. Celne riposty, ciekawie podsumowane zachowania osób należących do różnych pokoleń i wplatanie przeszłości w postaci licznych dygresji sprawia, że jest to powieść pędząca niczym nurt górskiego strumienia, aby z czasem lekko spowolnić i połączyć się z innymi. A tu tylko innymi jest akcja tocząca się wokół wszystkich przyjaciółek i ich planów.
Do historii wprowadza nas zabawna scena z teleturnieju, w którym pada pytanie o korpożula. I właśnie od tego Ida zaczyna snuć opowieść o sobie i swoim korporacyjnym życiu, które nie jest ani nudne, ani przewidywalne. Podsuwany przez Adę Kussowską humor jest subtelny. Autorka nie rzuca wulgaryzmami by zaskoczyć lub zszokować czytelnika, ale trafnymi porównaniami, zestawieniem pragnień z czynami. Akcja z biurowego życia przesuwa się w kierunku oprowadzania gości z Niemiec, randek z aplikacji, by wylądować na wakacjach. A tam wszystko może się zdarzyć. Łącznie z przesunięciem komediowej obyczajówki w kierunku lekkiego erotyku, a mężczyźni zaczynają do bohaterek lgnąć. A wszystko po to, aby wyjaśnić podsunięte na początku pojęcie korpożula. Dokąd nas te objaśnienia zaprowadzą? Przekonajcie się sami. A ja nie mogę doczekać się kolejnego tomu.
Dużym plusem tej książki jest pokazanie Katowic jako miejsca ciekawego, obfitującego w nowe budynki, dającego spore szanse młodym ludziom. Aż chce się tam pojechać i zobaczyć opisane w powieści miejsca.
Zapraszam na stronę wydawcy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz