poniedziałek, 1 lipca 2024

Dorota Lińska-Złoch "Czułości i tęsknoty"


Dorota Lińska- Złoch jest jedną z bardziej rozpoznawalnych osób w świecie książkowym. Zwykle ona pisze o książkach, podsuwa czytelnikom lektury. W tych codziennych poleceniach nie brakuje poetyckości, wprowadzania do własnego świata odczuć, naznaczania swojej przestrzeni i zapraszania do niej czytelników. Dorota Lińska-Złoch z wprawą wprowadza nas do świat swoich odczuć, pokazuje spojrzenie na interakcje międzyludzkie. I w takiej konwencji jest jej poezja, w której nie brakuje dwuznaczności, kontrowersji, wychodzenia poza schematy, pokazywania świata kobiety intensywnie odczuwającej i potrzebującej bliskości.
Po „Wielomiłości” z niecierpliwością czekałam na kolejne wiersze. Pojawiły się w cukierkowo wyglądającym tomie „Czułości i tęsknoty”. Pod płaszczykiem kolorów i tytułu przywodzących na myśl kobiety z lat 50. XX wieku w USA kryją się opowieści o spotkaniach przesiąkniętych erotyką, ale dużo tu też niepewności. Wiersze dopiero w kontekście całości nabierają wyrazistego wydźwięku. Niektóre utwory przywodzą na myśl relację matki z synem. Inne wyraźnie mówią o partnerze, a jeszcze inne dosadnie o kochanku, którego trzeba dzielić z żoną. Przez obrazy przebija potrzeba bliskości, pragnienie czułości nawet kosztem niepewności
„Zadzwoń do mnie gdy będzie ci smutno
bo szef w pracy złośliwy
bo sąsiedzi pokłócili się w nocy
i tramwaj uciekł przed nosem
Zadzwoń gdy będziesz wściekły
na ceny paliwa
na psa który szczeka
na głupią dziewczynę ze sklepu na rogu
co źle wydała ci resztę
Zadzwoń do mnie i mów mi o wszystkim
co cię spotkało jak minął dzień
i jaki sen rozdygotał w nocy
Zadzwoń wieczorem gdy wyjdziesz na fajkę
i rano w drodze po bułki na śniadanie
dla twojej żony i syna
Zadzwoń i nie mów mi
że mnie kochasz” (***, s 7).
 Świat podmiotu lirycznego jest utkany z nieprzewidywalnego jutra, podniecenia, pragnień, ale też jest to uniwersum kobiety samodzielnej, której każdy dzień obfituje w niespodzianki, radości, ale też i rozczarowania, tęsknoty. Pozorny chaos tematyczny doskonale uwypukla sytuację kochanki czekającej na ukochanego, który dawkuje jej siebie w małych porcjach i nie potrafi zdecydować się na wybór, z kim chce być. Mężczyzna jest tu osobą niezdecydowaną, emocjonalną, taką, którą trzeba się zaopiekować, pchnąć do działania, bo jest bierny. To kobieta jest tu siłą napędową działań. Jej pragnienia zmieniają świat.
„lubię gdy mi przerywasz
i zapominam o czym mówiłam
gdy twoje palce
wsuwają się w moje wnętrze
głaszcząc mnie od środka
lecę do gwiazd
i wcale nie chcę wracać
lubię być z tobą
przy tobie
ty we mnie
gorące dłonie i miękkie usta
pieszczota która pali
pocałunki gaszą pragnienie
skóra przy skórze
nie ma nic między nami” (***, s. 19).
Dorota Lińska-Złoch jest poetką bardzo świadomie operującą językiem, wykorzystującą dwuznaczność do budowania obrazów oraz klimatu. Świetnie oddaje relacje między kochankami, płynnie przechodzi od znaczenia fizycznego do emocjonalnego czy faktycznego. Ta zabawa zwrotami wymaga dużej uważności czytelnika, wrażliwości na świat, do którego nas wpuszcza.
Każdy wiersz dopełnia dobrze dobrane zdjęcie autorstwa Mikołaja Lory. Róż w tle jest wymowny przez swoją wyrazistość. Nie ma tu miejsce na delikatne pastele, miękkość. Zabawa kontrastem sprawia, że kojarzący się ze słodyczą róż nie jest mdły tylko drapieżny. Doskonale dopełnia pokazywanie żeńskiego podmiotu lirycznego jako świadomej swoich potrzeb czułej kochanki potrafiącej uzyskać to, czego potrzebuje. Wiersze są obrazami z codzienności, przebłyskami przeżyć i wrażeń tworzących ulotną teraźniejszość, bo inny czas nie będzie jej dany. Otwarcie mówi o odczuciach, potrzebach seksualnych, pragnieniach i tęsknocie za czułością, zapachem i ciepłem ciała kochanka. Jej teraźniejszość utkana jest z oczekiwania i niepewności oraz oddawania siebie. I nie zawsze ma ono wymiar erotyczny.
Zapraszam na stronę wydawcy







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz