piątek, 27 września 2024

Jarosław Derkowski "BHSO. Bóg, honor, seks, ojczyzna"


Polskie bolączki mamy na wyciągnięcie ręki. Często tak bardzo jesteśmy z nimi oswojeni, że stają się elementem naszego życia i nie zdajemy sobie sprawy z ich patologiczności. Musimy stanąć z boku i zastanowić się, czy określone postawy są dobre, czy łatwe wybory mogą dać nam szczęście, jak bycie uległym kształtuje całe społeczeństwo, dlaczego tworzenie mitów prowadzi do wypaczeń i przemilczeń. Brak refleksji nad życiem uniemożliwia nam zmiany. Twarde obstawanie przy jednej postawie często bywa tragiczne w skutkach. Konformizm naznacza nasze życie. Co z tego wynika? Jak to wpływa na życie całego społeczeństwa? Jacy się stajemy? Nad tym problemem w swojej książce „BHSO. Bóg, Honor, Seks, Ojczyzna” pochyla się Jarosław Derkowski.
Spotkanie z trudnymi tematami otwiera poranny rytuał picia kawy. Oto w przeciętnej polskiej kuchni spotykają się dwa pokolenia: pierwszoosobowy narrator będący ojcem, ciężarna córka i jego żona, z którą jest prawie ćwierć wieku. Ta bliskość skłania go do refleksji, która niczym proustowski strumień świadomości prowadzi nas w różne obszary jego życia, skłania do przyglądania się każdemu aspektowi codzienności i wkomponowanych w nią nawyków. Pędzimy przez skojarzenia i obrazy będące pretekstem do zastanowienia się, czy tak powinny wyglądać nasze przemijanie. Pojawia się temat seksualności, reagowania na kobiece ciało, pierwsze wspomnienia doświadczeń seksualnych, które płynnie przechodzą do religijnego zafiksowania na tym punkcie. Zobaczymy też jak wygląda przymus wpajania wiary od dzieciństwa, w jaki sposób zachowywana jest dbałość o ciągłość pokoleniową wyznawców, zauważa podobieństwa współczesnych obrządków i zachowań kapłanów ze starożytnymi, dzieli się spostrzeżeniem dotyczącym różnic pokoleniowych uwidaczniających się w stosunku do wyznawanych wartości. Dobitnie ukazuje hipokryzję różnych środowisk, ślepotę na wady, brak umiejętności szerszego spojrzenia. Indoktrynacja staje się narzędziem kształtującym kolejne pokolenia zdające sobie sprawę z bolączek przodków, ale jednocześnie czyniących ślepymi na podobne błędy współczesnych.
Jarosław Derkowski wędrując od porannego spotkania w kuchni przemierza przeszłość, w której szczególną uwagę zwraca na życie społeczne, to jak jednostki wpływają na całokształt. Pokazuje jak niesamowicie różnorodni jesteśmy, osadzeni w swoich osobistych wiarach najlepszego życia i dbania o wyznawane wartości. To często uniemożliwia nam dostrzeżenie wad grup ludzi, których opinie kształtują nasze postawy. Nie chcemy dostrzegać łączności między błędami współczesnych i ludzi starożytnych, nawet osób z poprzednich pokoleń. Świadomość takiego zamknięcia skłania do przyjrzenia się, w jaki sposób wychowujemy i kształtujemy kolejne pokolenia. Pojawi się temat szkoły, stosunku do różnych przedmiotów oraz tematów, bolączki kadry, braki realnych zmian, wtłaczanie w edukację indoktrynacji oraz pamięciówki zamiast skupienia się na rozwoju wrażliwości, talentów, rozwijania praktycznych umiejętności, które byłyby punktem wyjścia do zdobywania wiedzy i dających narzędzia pozwalające na odnalezienie się we współczesnym świecie. Szkoła jest tu ukazana jak zakład produkujący takie same modele. Odstających trzeba niszczyć, karać, wykluczać. Wszystko w imię zachowania ‘status quo’, bo zmiany wywołują niepokój, rodzą poczucie zagrożenia. To właśnie one sprawiają, że kolejne pokolenia gromadzą całe mnóstwo rzeczy będące dla innych zbiorem śmieci, z którymi nie bardzo wiadomo, co zrobić i których usunięcie wymaga dużych nakładów. Pięknie ten problem pokazano na przykładzie garażu pełnego „przydasiów”, o którym bohater dowiaduje się po śmierci ojca. Ogrom niepotrzebnych, zużytych, niezdatnych do niczego rzeczy przytłacza. I podobnie jest z każdym aspektem życia. Tyle, że o ile te fizyczne śmieci potrafimy dostrzec, pozbyć się ich to mentalne zostają z nami na dłużej, przekazywane z pokolenia na pokolenie hamują wszelkie zmiany, uniemożliwiają postęp, kształtowanie społecznych postaw, przyczyniają się do ciągłego oddawania się podobnym patologicznym zachowaniom uznając je za jedyne możliwe, bo traktowane jak „dziedzictwo” narodowe. Autor pokazuje jak bardzo propaganda różnych środowisk połączona z widzeniem własnego interesu i dbaniem o niego przyczynia się do zła, uświadamia jak bardzo narracja „dobrego” życia niewiele ma wspólnego z realiami. „BHSO. Bóg, Honor, Seks, Ojczyzna” przywodzi mi na myśl „Etykę dla syna” Fernanda Savatera: autor pokazuje, że w ogromie możliwości ograniczają nas nasze umiejętności, wyuczone postawy oraz możliwości finansowe, ale to nie znaczy, że mamy bezrefleksyjnie popełniać błędy przodków. Każdy dzień to kolejne wybory, od których nigdy nie zostaniemy uwolnieni. Nawet, kiedy przyjmujemy bierną postawę. Musimy mierzyć się z ich konsekwencjami.  Ważne, żeby nie były konformistyczne, pozwalały wyjść poza dokonania wcześniejszych pokoleń, wyzwalały z utartych ścieżek, bo gdyby kolejne pokolenia nic nie zmieniały to tkwilibyśmy w zupełnie innych realiach, z mniejszymi możliwościami, większymi podziałami. Pojawia się tu problem radykalizacji poglądów, odcinania się od świata, tworzenia mitów narodowych i brak umiejętności trzeźwego spojrzenia na każdy aspekt naszego życia.
Sam tytuł „BHSO. Bóg, Honor, Seks, Ojczyzna" nawiązuje przekazywanych z pokolenia na pokolenia wartości, w które wpleciony zostaje marginalizowany wówczas seks. Nowe spojrzenie na ten aspekt życia pozwoli uświadomić sobie, dlaczego tak się działo, co zmieniło się w ostatnich stu latach życia człowieka, że o seksualności się mówi i daje kolejnym grupom prawo na doświadczanie jej. Jarosław Derkowski zauważa jak wiele zmian przyniosło dostrzeżenie kobiecych pragnień i potrzeb, jak bardzo małżeństwa kojarzone zaburzały tę sferę. Nie zabraknie tu też tematu przysięgi wierności, umiejętności dochowywania obietnic, co staje się pretekstem do wejścia w obszar bolączek, a tam płynnie przejdziemy obok paradoksów chorób traktowanych jako kary boskie zsyłane na niepełnosprawnych, a będące de facto karami wobec ich bliskich. Przy okazji pojawia się też temat alkoholizmu jako sportu narodowego. Zapijanie staje się elementem łączącym wszystkie grupy społeczne tak jak nijaka edukacja, w której brakuje miejsca na rozwijanie indywidualnych talentów. Scenki z życia prowadzą nas do kolejnych rozmyślań. Odwiedzamy dzieciństwo bohatera uczonego przez dziadka historii, chodzącego do szkoły, próbującego znaleźć swoje miejsce w świecie przemian ustrojowych, zakładającego rodzinę, bawiącego się na rodzinnych spotkaniach, uczestniczącego w wywiadówkach, mierzącego się z koniecznością posprzątania po rodzicach i dzieciach. W tej codzienności zawsze ważna jest relacja z bliską osobą, towarzyszką życia. Pokazanie, że małżeństwo to gra do jednej bramki, wspieranie się, podsycanie zainteresowania oraz ciągłe dążenie do wzajemnego zrozumienia się. Książka jest czymś w rodzaju rachunku sumienia, zastanawianiem się, co można zrobić lepiej, czego unikać, aby nie zmarnować swojego czasu. W to wplecione jest spojrzenie na ogół społeczeństwa. Z tej wizji wyłania się obraz ludzi prostych, ślepo wierzących nauczycielom, poddających się wartościom wpajanym przez nauczycieli. Szkoły opuszczają ludzie nieporadni i bez planu na życie, bo w czasie nauki nie mieli czasu zastanowić się nad tym, co chcieliby robić, ale doskonale zdający sobie sprawę z tego, jakich wyborów nie powinni podejmować inni. Bezrefleksyjnie i ślepo wierzący władzy tłumy są posłuszne i jak zdechłe ryby płyną z prądem nie potrafiąc dostrzec swojej sytuacji. Każda dyskusja wokół wyznawanych przez nich wartości postrzegana jest jako walka z kulturą.
„BHSO” to zachęta do refleksji, zastanowienia się, co my zmienilibyśmy w różnych aspektach własnego życia, jaką wizję społeczeństwa posiadamy, czy potrafimy szanować zdanie osób o innych poglądach i wiarach, jakimi uprzedzeniami się kierujemy. Napisana przyjemnym, obrazowym językiem opowieść o przeciętnym Polaku, który dostrzega zmiany i sam je wprowadza to ciekawa lektura dla każdego, kto chce nieco z boku spojrzeć na różne aspekty swojego życia. Płyniemy przez tę książkę jak przez rwący, pełen niebezpieczeństw nurt, ale zachęcający do refleksji, które elementy naszego życia powinniśmy poprawić, aby być zadowolonym.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz