wtorek, 28 lutego 2017

#Opowiem Wam bajkę o piętnie

Myślałam, myślałam i się zastanawiałam, o czym dziś miałam Wam opowiedzieć bajkę i już wiem. Dziś będzie o "piętnie".
Aby była jasność, o czym mówię skorzystam ze słownika
piętno
1. «znak rozpoznawczy wyciśnięty lub wypalony na skórze zwierzęcia, dawniej też na twarzy lub plecach przestępcy albo niewolnika»
2. «cecha charakterystyczna»
3. «blizna, znamię»
Dawno, dawno temu pracowałam we wolontariacie pomagającym ofiarom przemocy w rodzinie. Był to punkt prowadzony przy pewnej parafii i z wartościami "katolickimi", czyli dbania o "tradycyjny" (cokolwiek to znaczy) model rodziny, czyli taka poszkodowana z dziećmi jeśli trafiła do księdza na rozmowę to on jej pięknie wytłumaczył, że trzeba modlić się do świętego Tadeusza Judy, a Bóg zrobi swoje. Broń Boże rozwód, bo to zło.
Na szczęście były tam i osoby świeckie, które miały inne nastawienie, więc do tych ucieczek z domu dochodziło, do rozwodów także, a nawet spraw o znęcanie się.
Pewnego dnia trafiła do nas kobieta z pękniętą czaszką, złamanymi żebrami, dzieci z połamanymi kończynami. Przywiózł je jakiś krewny, ponieważ kobieta nie chciała, aby wieźć ją na pogotowie, nie chciała wzywać pogotowia, bo "co sąsiedzi powiedzą", czyli pozory normalnej rodziny zachowywane za wszelką cenę.
Zadzwoniłam po kolegę-lekarza, by podjechał karetką i czuwałyśmy przy nich. Pogotowie zabrało poszkodowanych. Wszystko skończyło się dobrze. Po pół roku byli w miarę sprawni i nadal mieszkali z katem.
Z koleżanką zaprosiłam kobietę na rozmowę i tłumaczymy jej, że któregoś dnia mąż może ją zabić, bo taki będzie miał kaprys, bo będzie miał atak szału. A ona nam spokojnie tłumaczy:
-Ja nie mogę się rozwieźć. Jestem porządną kobietą. Rozwód to będzie piętno, które zostawię dzieciom. Będę się modliła o śmierć dla niego, ale się nie rozwiodę.
#opowiemWamBajkę #przemocwrodzinie #piętno

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz