Światek
naukowy bywa światkiem niezwykle małym i – wraz z upływającym czasem –
zamiast rozrastać się do granic nieskończoności, kurczy się. Są tego
plusy i minusy. Do pierwszych należy wrażenie, że zna się wszystkich
autorów czytanych książek naukowych, a do drugich umysłowe zamknięcie.
Ja staram się jak najczęściej do Derridowskiego destrukcjonizmu, czyli
coś w rodzaju względnego podejścia do prawd. To przyczyniało się
niejednokrotnie do licznych – niekiedy ostrych - dyskusji z
autorytetami.
Przez jakiś czas do
moich ulubieńców – mimo licznych rozbieżności poglądowych – należał
prof. Jan Hartman. Ponad dwa lata temu Ostatnio przeczytałam jego opinię na
temat postulatów Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich Polski, którzy
chcą wprowadzenia w życie klauzuli sumienia np. ws. sprzedaży
antykoncepcji. Profesor, jak na etyka światowej renomy przystało,
stwierdził, że owo postępowanie jest anarchiczne (nihilistyczne i
immoralne oraz kierowane subiektywizmem). Etyczność postępowania wymaga
podporządkowania się pracodawcy.
W
wielu kwestiach z profesorem się nie zgadzałam, ale w tym przypadku
trafił w dziesiątkę, ponieważ nie tylko etyczność wymaga od ludzi pokory,
ale wszelkie pisma święte (Biblia, Koran itp.) nawołują swoich
wyznawców do pokory. Jak widać, tej jednak brak polskim farmaceutom,
którzy bunt usprawiedliwiają sumieniem. Ich postępowanie bardziej
przypomina pyszną postawę zapatrzonych w siebie niż pokornych katolików,
pragnących żyć zgodnie z wiarą. Gdyby kierowali się sumieniem na pewno
nie wybraliby zawodu, w jakim pracują (zawsze przecież można zamiatać
ulice).
Kilka
lat temu miałam okazję słyszeć, jak jeden z lekarzy wyzwał swoją
pacjentkę, której przepisał lekarstwo na endomentriozę (nawracające się
torbiele). Były nim tabletki antykoncepcyjne, które miały zatrzymać
comiesięczne krwawienie, aby nie powstawały kolejne „narośla”. Kobieta
lek wykupiła i nawet zaczęła brać, ale jej wierzący mąż dowiedział się
od księdza(a skąd ten ksiądz to wszystko wie?), że to lek, który przy okazji zapobiega ciąży i zabronił
swojej żonie go brać, ponieważ jemu sumienie nie pozwalało na to, by
żona była zdrowa. Kobieta wróciła do lekarza z kolejnymi torbielami do
usunięcia. Reakcja specjalisty była usprawiedliwiona, ponieważ robił
wszystko, by nie doszło do ponownego cięcia pacjentki. Reakcja męża?
Niby też usprawiedliwiona wartościami religijnymi, ale życie ludzkie
powinno być dla niego najważniejsze, a tym bardziej życie ukochanej
kobiety (w końcu żona powinna być kochana).
Lekarz
zachował się tu bardzo etycznie, ponieważ walczył o zdrowie i życie
pacjentki, a kierujący się sumieniem mąż myślał tylko o sowich
samolubnych potrzebach bycia idealnym. Zapomniał jednak, że prawdziwi
święci nigdy nie byli ani idealni ani dumni i butni.
Być
może bunt katolickich farmaceutów wynika ze słabej znajomości „Pisma
Świętego”. Jeśli tak to powinni przed zbieraniem podpisów, buntowaniem
się, dbaniem o to, by nie było morderstw na komórkach jajowych (ciekawe,
co z ich plemnikami spuszczanymi w toalecie?) troszkę więcej czasu
poświęcić tym księgom, bo naprawdę warto.
Wygląda na to, że lekarz nie wyjaśnił pacjentce, co za leki jej przepisuje. A to jest błąd. Lekarz ma obowiązek powiadomić pacjenta o skutkach ubocznych działania leku, a pacjent ma prawo odmówić.
OdpowiedzUsuńProblem z tą klauzulą sumienia jest taki, że jest to przepis dla lekarzy. Oni mają prawo odmówić np. usunięcia ciąży. Niestety to prawo stosują do siebie aptekarze oraz całe instytucje (np. szpitale). W pewnych szpitalach nie robi się zabiegów, bo tak zadecydowało kierownictwo, a więc to w zasadzie sumienie dyrektora decyduje co mogą robić tam lekarze.
Nie spotkałam się nigdy z lekarzem, który by nie wyjaśnił na co lek. Tym bardziej, że wszyscy na poczekalni mogli się dowiedzieć z jego pytań do niej, że już była po kilku operacjach ("Pani chce co miesiąc być cięta? Pani chce umrzeć? A co z Pani dziećmi?").
UsuńJedynymi rozsądnie podchodzący do kwestii religii i nauki lekarzami byli pracujący w ratownictwie i ginekolodzy.
Poraziło mnie kiedyś, jak moja babcia miała problemy z zasypianiem i lekarz stwierdził, że nic jej nie przepisze, bo najlepiej "zdrowaśka pomaga". Na szczęście inny polecił melatoninę.