Początek filmu jest
zaskakujący. Aż zaczęłam się zastanawiać, dlaczego czegoś takiego nie
zobaczyłam w „Matadorze” reż. Almodóvara. Później sobie wyjaśniłam, że co by o
nim nie powiedzieć to ma swoje granice, które reżyser tego filmu przekroczył.
Szybki seks, bójki, byki, narkotyki, popijanie i praca – tak toczy się życie
przeciętnego samca, który za bardzo o siebie i swój wygląd nie dba, co widać na
pierwszy rzut oka: przetłuszczone włosy, przepocone koszule. Tacy mężczyźni nie
tolerują inności, a inność zaczyna się poza granicami ich doświadczenia, czyli
poza śmierdzącym męskim potem, mocnymi używkami, niebezpieczną pracą i związkami
bez zobowiązań. Mężczyzna ubierający się w damskie ciuszki i czujący się piękna
kobietą jest dla nich najgorszym z możliwych wizerunków człowieka, bo ani nie
da się z nim wypić piwa (kto pije piwo z ciotami?) ani zaliczyć (to jednak
ciągle facet). Do tego dochodzi masa stereotypów: HIV jako choroba
homoseksualistów, trujące leki wprowadzane na rynek, w imię ratowania życia (a
raczej budżetu koncernu), niezarejestrowane leki uważane za szkodliwsze niż
zarejestrowane. Czy i my nie żyjemy w takim świecie przesądów? Na to pytanie
musicie odpowiedzieć sobie sami.
Jean-Marc Vallée (w oparciu o scenariusz Craiga Bortena i Melisy Wallack) opowiada
autentyczną historię (dlatego nie boi się gorszących scen) Rona Woodroofa (Matthew McConaughey), zamieszkałego w
Teksasie i nadużywającego alkoholu, narkotyków. Życie elektryka – kowboja
urozmaicają kontakty z kobietami. Ratując kolegę z pracy ulega wypadkowi i
trafia do szpitala, gdzie dowiaduje się, że ma AIDS i został mu miesiąc życia. Od
tej chwili zaczęło się odliczanie. Zdesperowany Ron stara się o leczenie
"nowym-starym" lekiem – AZT, który wkracza w fazę testów na ludziach.
Gdy słyszy odmowę, zdobywa go na własną rękę. Zanik źródła dostaw doprowadza go
aż do Meksyku, gdzie od miejscowego lekarza dowiaduje się o skutkach zażywania
leku, który miał pomagać. Nowy znajomy przepisuje sprzedaje mu lekarstwa
zakazane. Tylko przebranie ratuje jego dostawę do kraju.
Pojawia się kolejna przeszkoda: musi zarobić na te
specyfiki, a to umożliwi mu handel nimi, ale jego brak tolerancji,
nieumiejętność rozmawiania z ludźmi sprawiają, że nie udaje mu się nic
sprzedać. Na szczęście spotyka poznanego w szpitalu transwestytę, który staje
się jego partnerem biznesowym. Od tej pory będą dla siebie przyjaciółmi
pilnującymi nie tylko wspólnych interesów, ale i walczącymi z prawem i
próbującymi je obejść.
Film doskonale pokazuje jak nowe doświadczenia otwierają
świadomość ludzi oraz mobilizują do nauki. Polecam wszystkim, którzy chcą
mentalnie wrócić w tamte „wspaniałe” czasy, we „wspaniałym” kraju „wolności” i
„tolerancji”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz