niedziela, 1 czerwca 2014

Jolanta Kwiatkowska "Przewrotność dobra"

www.dobraliteratura.pl/zapowiedz/142/przewrotnosc_dobra.html
Jolanta Kwiatkowska, Przewrotność dobra, Słupsk „Dobra Literatura” 2012
„Przewrotność dobra” to doskonała analiza działań społeczeństw, w których kobiety mogą pracować, ale ciągle są wykluczane społecznie. Proces ten nie zaczyna się po osiągnięciu pełnoletniości, ale od razu po narodzinach dziewczynki. Normalność patologii zostaje ciągle podkreślana przez jej opis i podsumowanie „przeciętna bogobojna rodzina”, czy „typowa katolicka rodzina”. Nie chodzi w tym podsumowaniu o napiętnowanie wyznawców konkretnej religii czy członków rodziny, ale pokazanie odchyleń od norm. Większość bohaterów jest ofiarami przemowy w rodzinie, której działania są usprawiedliwiane wychowaniem dzieci na dobrych ludzi.
Główna bohaterka, Dorota, zostaje poddana surowemu wychowaniu, które ma na celu zrobić z niej dobrą istotę. Brat uczy ją jak powinna postępować i przekonuje, że kobiety nigdy nie będą mogły być w pełni ludźmi:
„- Musisz ćwiczyć, tylko tak zrobię z ciebie człowieka – tłumaczył i znów powtarzał, żebym zapamiętała na całe życie: - to znaczy pół człowieka. Żadna baba nigdy nie będzie człowiekiem. Tak postanowił Bóg i dlatego Ewę ulepił z żebra Adama, żeby wiedziała, że jest tylko jego malutką częścią. Najmniej ważną. Bez niej Adam nadal byłby pełnowartościową istotą ludzką.
- A mama? Mama nie jest człowiekiem? – odważyłam się zapytać.
-Obserwuj matkę i jej słuchaj. Ona zna swoje miejsce wśród mężczyzn. Dlatego mnie i ojcu daje to, co ma najlepszego. Tylko my mamy prawo chcieć, a waszym świętym obowiązkiem jest spełniać nasze życzenia. Nie będę po próżnicy strzępił języka. Mówi ci matka, żebyś mnie słuchała, to słuchaj i nie próbuj dyskutować. Rozumiesz?
Szarpnął mnie za rękę. Jeden raz odpowiedziałam:
-Nie, nie rozumiem.
Po chwili, mając gwiazdy przed oczami, pojęłam. Muszę potakiwać. I to jednym słowem”.
Odpowiednia tresura przyczyniła się do wypaczenia obrazu. Normą i dobrą było to, co powinno zostać uznane za wypaczenie. Nienormalnymi stali się ludzie prawdziwie dążący do czynienia dla innych dobra bez podszywania go złem. Wykorzystywanie i zakłamanie oraz przemoc psychiczna i fizyczna nauczyły małą dziewczynkę jak powinna postępować. Pas się tu doskonale sprawdził: działała jak automat.
„Pomału zaczęłam pojmować. Nie liczy się, że ja wezmę śmieci. Ja je zaniosę. Ja wyrzucę. Ważne jest to, że on powiedział, że wyrzuci. Jego pomysł – jego dobry uczynek. Nie wszystkie trzeba robić własnoręcznie. Trzeba umieć drugiemu pozwolić je spełniać. Wtedy i on, i ja możemy sobie zapisać dobre uczynki. On oczywiście podwójnie. Za pomysł i za szansę daną mnie”.
„Wytresowana. Bez rozkazu pana nie ruszy się z miejsca. A ty, Wojtek, chciałeś ją wołać i wszystko zepsuć. Ja ją wychowuję, nie wtrącaj się”.
Po uzyskaniu samodzielności Dorota nadal stosuje się do wieloletnich nauk. Nie potrafi uwolnić się od widma swojej rodziny, która utwierdzała ją w przekonaniu, że jest rozhisteryzowane, nieposłuszna, leniwa, mimo że była jedyna osobą robiącą w domu najwięcej, a wszyscy domownicy sprawiali wrażenie zastygłych w swoich nie możnościach i słabościach, przez które staczają się coraz niżej. Wyjście w świat, podjęcie pracy przekonało Dorotkę, że owe mechanizmy działają wszędzie. Trzeba długiego treningu, by nabrać wprawy w manipulowaniu ludźmi, wykorzystywaniu ich i pozbywaniu się ich po spełnienia własnych potrzeb.
„Na początek warto grać szarą myszkę. Nieumalowaną i kiepsko ubraną. Znajdą się «specjalistki» chętne do dawania rad. Do uczenia biedactwa. Trzeba dać im możliwość spełniania dobrych, choć malutkich, uczynków. To najłatwiejszy sposób zjednywania sympatii. Każdy lubi być mądrzejszy, lepszy, podziwiany, oklaskiwany”.
Zło zostaje usprawiedliwiane dobrym celem. Nawet wyrachowane i cyniczna Dorota swoje czyny usprawiedliwia próbą pomagania, niesienia dobra. To, co powinno zostać uznane za zły czyn zostaje określone podsumowane „I znowu zrobiłam dobry uczynek”. Całość można podsumować spostrzeżeniem bohaterki:
„Wszyscy dla wszystkich robili coś dobrego. Każdy chce być dobry, musi tylko dostać szansę. Jeśli nie od Boga, to od innego człowieka”.
Mimo tego ciągłego dążenia do –wypaczonego, ale utwierdzonego w konieczności takiej formy istnienia – dobra Dorota nie może poradzić sobie ze swoim życiem. Prześladuje ją widmo rodziny, dla której cięgle chce się starać, doskonalić, zostać perfekcyjną:
„Ból to najczęstsze uczucie, które nam towarzyszy od narodzin do śmierci. Ból somatyczny obezwładnia każdego. Nie potrzeba fizycznej amputacji. Psychiczna jest wystarczająca, żeby cierpieć na porażający ból głowy, serca, płuc. Nie móc funkcjonować”.
To wymyślone prawa ludzkie usprawiedliwione wolą Boga sprawiają, że choroba „normalności” trwa od wieków. Uda się ją przerwać, kiedy uświadomimy sobie istnienie wielu niepotrzebnych praw, nakazów i zakazów. Dorota wydaje się osiągać tę dojrzałość i stara przekazać małej Ali:
„Tłumaczyłam jej, że dla Boga najważniejsze są uczynki. To, że dwoje ludzi się kocha i żyje zgodnie z jego przykazaniami. Mają się sobą opiekować, pomagać sobie wzajemnie. Szanować się. Za to będą rozliczani. To ludzie na ziemi wymyślili dodatkowe zakazy i nakazy. Często dla innych. Sami ich nie przestrzegając”.
Mimo tego nie może uwolnić się od zaprogramowania.
Książka jest napisana doskonale. Trudne tematy, przemoc, wypaczone spojrzenie na świat nawet nie potrzebuje wulgaryzmów, co wśród młodych pisarzy niestety staje się tendencją. Opowieść o Dorocie poraża taką niewinnością i naiwnością, jaką posiada bohaterka, ponieważ świat został nam pokazany z jej perspektywy.
„Iluzja”Barbary Tomaszewskiej nieco przypomina książkę Jolanty Kwiatkowskiej. Obie bohaterki maja problem z prawidłowym określeniem dobra i zła Ich świat wartości uległ przewróceniu przez nienormalną codzienność dziecka niechcianego. Warto przeczytać obie książki, aby porównać oraz przemyśleć kwestie tresury dziecka, który też jest człowiekiem, więc powinien być tak traktowany. Przemocą nie rozwiążemy żadnych problemów wychowawczych, a możemy skrzywdzić inną osobę wypaczając jej obraz świata. To co jest złe w obliczu znęcania się może uznać za dobre. Po przeczytaniu tych dwóch pozycji polecam sięgnięcie po poradnik „Kiedy twoja złość krzywdzi dziecko”. Książka Jolanty Kwiatkowskiej zmusza do przemyśleń i dalszych poszukiwań, wracanie, ponownego myślenia o relacjach społecznych. Na pewno nie można przejść obok niej obojętnie.
„Przewrotność dobra” jest książką, która zaparła mi dech w piersiach. Nie mogłam się od niej oderwać. Delikatnie, ale wprawną ręką zarysowany świat, z jakim większość ludzi ma do czynienia potwierdza tezę Schopenhauera, że człowiek z natury jest zły. Jednak tworzenie cywilizacji wymaga odchodzenia od natury. Im wyższy poziom rozwoju społeczeństwa tym mniej mamy do czynienia z przemocą – przekonywał nas hiszpański myśliciel Ortega y Gasset.
Dawno nie byłam tak zachwycona książką. Polecam wszystkim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz