poniedziałek, 9 czerwca 2014

zapach ziemi



Są na naszej przeludnionej, przerytej, zabetonowanej ziemi miejsca niewinne, dziewicze. Miejsca, w których słyszy się dzwoniącą ciszę. To ta cisza uderza nas, jako pierwsza. Przywykła do miejskiego życia, gwaru, pośpiechu zawsze jestem zdziwiona tym spokojem. W takich miejscach życie toczy się własnym tempem, zależnym od pór roku. Tu nikt się nie spieszy - chyba, że są żniwa.
Są na naszej zadymionej, zasmrodzonej, zabrudzonej i zaasfaltowanej ziemi cuchnącej betonem i smołą, miejsca, w których można poczuć zapach ziemi i trawy.
Mam to szczęście, że mogę zawsze do tego miejsca wracać.
Tam moje zmysły stają się wyczulone, delikatne na każde doznanie. Tam czuję ziemię każdą komórką mego ciała i nie sprawia mi to bólu, lecz powoduje niezwykłą ekstazę.
Są na naszej ziemi miejsca porośnięte roślinnością, w których czuć zapach każdego drzewa, krzewu...
Mam takie magiczne miejsce na ziemi, do którego wracam regularnie. Czasami się przed nim bronię, bo życie tam płynie inaczej. Bronię się, bo boję się, że to powolne tempo stanie się moim tempem, boje się czasami, że to życie wchłonie mnie jak nurt rzeki. Ale wracam, by je poczuć.
Kiedy po raz pierwszy wyjechałam z domu na studia do wielkiego miasta nie czułam różnicy w zapachu powietrza. Moja pierwsza podróż do domu była na Boże Narodzenie. Ziemia pokryta śniegiem nie pachnie. Jest martwa.
Druga podróż- już po poznaniu kilku miast i odkryciu miejskiej wiosny-była czymś niesamowitym. Poczułam zapach wsi. Odkryłam to, o czym opowiadali mi starsi znajomi. Powietrze pachniało kwiatami wiśni, brzoskwiń, gruszy, jabłoni, lasem, trawą, wilgotną ziemię i zwierzęcymi odchodami wywożonymi na pole.
To pierwsze zderzenie z bogactwem zapachów mojej miejscowości przywołało wspomnienia dzieciństwa. Zapach powietrza po burzy, moje małe stopy w ciepłej kałuży dotykające rozmiękłej ziemi, moje małe paluszki ryzujące kółka na delikatnej mokrej ziemi, żółte osady kwiatowych pyłków, olbrzymie ciepłe bąble powstałe przez zderzenie kropli deszczu z ziemią, krople uderzające moją twarz, pierwsze doznanie niezwykłości i magii tęczy, zapach wilgotnej trawy, przemokłego siana...
Te wszystkie obrazy przesuwały się przed moimi oczami niczym film, ale były lepsze od filmu. Dawały niesamowite, realne wrażenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz