sobota, 27 września 2014

Jacek Ostrowski "Posiadłość w Portovénere"



http://www.jacekostrowski.eu/
Jacek Ostrowski, Posiadłość w Portovénere, Warszawa 2012
Zemsta jest słodka – mówi stare powiedzenie, a Kant przekonuje: „Postępuj wobec bliźniego tak, jak sam chciałbyś być traktowany”. Dwie odmienne filozofie spotykają się w książce Jacka Ostrowskiego „Posiadłość w Portovénere”, powieści bardzo zbliżonej do „UT” wydanej tego samego roku. Stylistyka i pomysł jest podobny, realia odmienne. Poza śródziemnomorskim klimatem, toczeniem się akcji w turystycznym miasteczku i tajemniczej siły każącej za zło, wątku romansowego wszystko dzieli te dwie pozycje. Realizm magiczny w tej opowieści o ludzkich występkach ogranicza się do ludzkiej siły napędzającej karę. W „UT” autor poszedł dalej i zgodnie z duchem naszej kultury, w której przeważa judeochrześcijańskie spojrzenie na grzech i każącego Boga. Tu go nie ma. Ludzie w swoich umysłach pałają chęciom zemsty, która się dokonuje. Czy jest to tylko zbieg okoliczności, czy faktycznie ich myśli przyczyniają się do tragedii trudno stwierdzić. Na pewno świadomość zła, jakie spotyka katów jest zabójcza. Ostrowski swoją książką wydaje się krzyczeć: wybaczajcie. Czy nie jest to bliskie chrześcijańskiej filozofii nadstawiania drugiego policzka i wybaczania bliźniemu? Dlaczego w naszej pokojowej kulturze tak mało takiego podejścia?
Cała historia zaczyna się dość typowo: młoda kobieta przyjeżdża do małego miasteczka, aby odnaleźć brata matki. Po jej śmierci dowiedziała się o istnieniu krewnego, który nie tylko żyje jak odludek, ale jest też bardzo niemiły wobec obcych. Pozory jednak bywają błędna. Między Carlą a Johnem nawiąże się nic porozumienia, którą rozerwie tajemnicza, mroczna platanowa aleja ozdobiona płytami nagrobnymi, która prowadzi od bramy do domu. To tu rozegrają się najważniejsze dla głównych bohaterów.
Poza serwowaniem poważnych spraw Ostrowski nakreśli zabawną sylwetkę staruszka, który razem ze swymi przyjaciółmi ma słabość do marihuany, którą z nimi pali i karmi króliki. Małe poletko „ziół” na posesji starego wuja nikomu nie przeszkadzało do czasu przyjazdy siostrzenicy. W jakie miejsca przenosi on swoją plantację i co z tego wyniknie? Przekonajcie się sami. Na pewno nie obędzie się bez śmiania.
Bohaterowie książki Jacka Ostrowskiego to postacie wielowymiarowe. Nikt tu nie jest tylko dobry lub tylko zły. Ludzkie zachowania są tak nieprzewidywalne jak w życiu. Spojrzenia na nich jest bliskie filozofii etycznej Wilhelma Wundta. Podobnie jak ten niemiecki filozofa autor uważa, że społeczeństwo składa się z ludzi posiadających wolną wolę, a postępowanie i wartości modyfikuje doświadczenie. W książce Ostrowskiego pałający chęcią zemsty dostają prawdziwą szkołę weryfikowania swoich pragnień.
„Posiadłość w Portovénere” nasycona jest symboliką i wymaga skupienia oraz sięgania głębiej poza lekka historyjkę, która ma być mroczna, bo nie tworzenie klimatu grozy jest tu ważne, a przekazane przekonania. Akcja, jak w każdym upalnym miasteczku, toczy się powoli i sennie: w południe nie da się pracować. Mimo tego relaksy i lenistwa bohaterowie są nerwowi, rośnie w nich napięcie, które podsyca tajemnicza postać Pedra, (podobnie jak Raul z „UT”) który wszystko wie i dąży do wypełniania swoich zadań.
Książki Ostrowskiego cenię za brak wulgarności, delikatne spojrzenie na zło, jakie wyrządzają ludzie i brak potrzeby wciskania scen łóżkowych na siłę, co go różni od większości współczesnych pisarzy, uważających, że jak seksu w książce nie ma to traci ona na swej wartości. Autor udowadnia zupełnie coś innego: ważniejsze staje się ludzkie postępowanie, decyzje i ich konsekwencje. Nawet zło jest tu pokazane delikatnie, a czasami tylko zasugerowane.
„Posiadłość w Portovénere” polecam wszystkim, którzy lubią literaturę trzymającą w napięciu, poruszającą ważne sprawy, wyzwalającą z negatywnych uczuć i czynów. Jeśli komuś spodoba się ta pozycja to polecam również „UT” tego samego autora. Na pewno przypadnie ona do gusty tym, którym ta druga książka się spodobała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz