piątek, 5 września 2014

Zbigniew Pawlicki "Z partią i mimo partii"

http://zaczytani.pl/ksiazka/z_partia_i_mimo_partii_moje_wspomnienia,druk
Zbigniew Pawlicki, Z partią i mimo partii. Moje wspomnienia 1935-1989, Gdynia „novae res” 2014
Zwykle swoje życie kolorujemy, pozujemy się na majętniejszych, szczęśliwszych, uczciwszych i tych po właściwej stronie barykady. Życie jednak bywa przewrotne i właściwe postępowanie może być zbrodnią, a bogactwo ubóstwem. Tak do swego życia podszedł Zbigniew Pawlicki, który odarł swoje czasy i siebie, aby pokazać prawdę chłopaka, który urodził się za późno by walczyć i za wcześnie, by nie widzieć okrutnej śmierci. Mimo tego książka napisana została z wielkim optymizmem, w stylu „dziadkowych opowieści”, przez co doskonale się ją czyta. Liczne - mniej lub bardziej śmieszne - anegdoty z życia przeciętnego człowieka, który stara się żyć w dość specyficznych czasach sprawiają, że wspomnienia są pełne uśmiechu. Obnażanie paradoksów, zakłamania czy kombinatorstwa oraz wykorzystywania rodziny i znajomych nie jest tu oceniane negatywnie. Ot , takie były czasy, że słabszy musiał się podporządkować, a młodszy zawsze uchodził za takiego, który koniecznie musi słuchać i służyć.
Zbigniew Pawlicki poszczególne etapy swego życia przedstawia z perspektywy siebie w danym wieku. Nie ma tam dorosłego patrzenia na dziecko, a jeśli już to jest to spojrzenie wyrozumiałe, dobrotliwe i próbujące zrozumieć mechanizmy kształtowania jednostki i jej starcia ze systemem, który udało się obalić dopiero w wieku przekwitania.
Wielkim plusem tej książki jest to, że autor nie koloruje swoich czasów. Komuna to nie są wymarzone czasy dojrzewania. Brakuje wszystkiego, ze wszystkim trzeba kombinować. Wiele spraw, które opisuje były wykroczeniami, a nawet przestępstwami, na które obecnie patrzylibyśmy jak na przestępstwa, a w tamtej perspektywie było próbą życia „mimo partii”. Komunizm organizował życie każdego człowieka, a jak nie mógł to się starał. Mimo tego nastoletni i dorastający bohater ma spore pole manewru i niewyraźnie rysującą się przyszłość: bez skończonych szkół, a później z przyspieszoną edukacją próbujący wcisnąć się w trybiki społeczeństwa. Mężczyzna, którego rodzice – jak większość – umiała niewiele, bo edukacja obowiązkowa nie była aż tak obowiązkowa.
Szczere spojrzenie na tamte czasy umożliwia nam spojrzenie z dystansem na współczesną znienawidzoną i skrytykowaną edukację. Czy naprawdę szkolnictwo było wówczas na wyższym poziomie? Czy narzekania starszych pokoleń na młodych nieuków są zasadne? Zbigniew Pawlicki nas nie okłamuje, nie łudzi wizjami powstania i istnienia Polski przepełnionych elitami oczytanymi, obytymi. Przeciętny człowiek to taki, który potrafi czytać i liczyć. Inne umiejętności nabywa się w życiu przez samodzielne uczenie. Można zdobywać wiedzę na studiach, ale czy są one aż tak powszechne? Młodość autora przypadła na czasy, kiedy kończenie podstawówki i gimnazjum było już małym osiągnięciem. Do liceum szli nieliczni. Kontynuacja nauki na studiach była tylko dla wybrańców, którzy niekoniecznie wiele wiedzieli, ale po prostu chcieli odmienić swój los i wyrwać się z biedy. Jak wyglądało życie studenckie w tamtych czasach? Czy ciągłe zbrojenie kraju, przygotowywanie młodych ludzi do obrony było tak poważne, jak kreowały to władze?
Gdybym miała krótko podsumować książkę, jest to świat szczęśliwych braków: braku świadomości, że może być lepiej, braku produktów, braku dostępu do informacji, braku edukacji, braku organizacji, a wszystko okraszone brakiem posępności.
Książkę polecam wszystkim miłośnikom wspomnień, historii i książek przesyconych humorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz