Grzegorz Kozera, Króliki
Pana Boga, Słupsk „Dobra Literatura” 2015
Wojna nigdy nie była tematem łatwym: ani do opisania,
ani do zekranizowania, a już najtrudniej było ją przeżyć, a jeśli już się udało
to wielu chciało szybko zapomnieć i zacząć żyć na nowo, ale jak żyć w kraju, w
którym młodzi ludzie nie mają wykształcenia, ale za to doskonale nauczyli się
przemocy? W takich realiach trzeba było opisać bezmiar okrucieństwa. Książek o
okupacji powstało wiele. Wszystkie przerażały obrazami odarcia ludzi z uczuć,
wrażliwości, zwierzęcej potrzeby dążenia do ocalenia zmieszanymi ze wzniosłymi
uczuciami heroizmu, poświęcenia. Po wielkiej fali opowieści z czasów wojny w
końcu powinniśmy się uwolnić od niej. Ciągle jednak nie potrafimy. Regularnie
wracają tematy winy, zbrodni, odpowiedzialności, wytykania błędów, teorii na
temat roli różnych nacji w konflikcie, braku reakcji wielu krajów, cichego
poparcia oraz spóźnionej pomocy.
Wydawałoby się, że temat wyczerpali ci, którzy
ocaleli, że ich opisy są tak pięknie dosadne, że więcej mówić nie trzeba, a
jednak ciągle pojawiają się coraz nowsze powieści ludzi, którzy wojnę znają
jedynie z podręczników. Tak jest i w przypadku Grzegorza Kozery i jego „Królików
Pana Boga”, które jako powieść wojenna przy relacjach świadków wypadają słabo,
ale za to poruszają ważne tematy odpowiedzialności za cudze życie, miłości
(nieerotycznej), utraty, walki z przeciwnościami, ludzkimi słabościami. „Króliki
Pana Boga” to powieść drogi – gdyby nie to ciągłe zmierzanie do domu Honzy,
walki o jego przeżycie to nic by się nie działo. Krajobraz po wojnie zawieszony
w niepewności jutra zmusza do przyjmowania wydarzeń bez ich oceny, bo po
czasach mordów i w nastania ograniczonej wolności jutro jest wielką niewiadomą.
Polecam miłośnikom powieści wojennych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz