poniedziałek, 13 lipca 2015

Stephen Michiels "Trzy minuty dla życia. Od hard rocka do Jezusa"



https://www.swietywojciech.pl/Ksiazki/Biografie-Swieci-Swiadectwa/Trzy-minuty-dla-zycia-Od-hard-rocka-do-Jezusa
Stephen Michiels, Trzy minuty dla życia. Od hard rocka do Jezusa, tł. Sylwia Filipowicz, Poznań „Święty Wojciech” 2015
„Czy wszyscy młodzi ludzie, którzy zaczynają brać narkotyki jako piętnastolatkowi, wiedzą, że – jeśli zostaną złapani przez policję, trafią do więzienia i zostanie im założona policyjna kartoteka – mogą nigdy nie dostać pracy, nawet z dobrym dyplomem?”
„Dlaczego w szkołach nie organizujemy wyjść do ośrodków odwykowych – dla palaczy, alkoholików, narkomanów? Młodzi ludzie powinni na własne oczy zobaczyć, jakie spustoszenie czynią te substancje. Powinni wiedzieć, ile ludzkich żyć zrujnowały te plagi. Ile rodzin się rozpadło. Ilu ludzi umiera z ich powodu każdego dnia. I wreszcie – powinni wiedzieć, że odwyk to dla niektórych ostatni etap w drodze na cmentarz. Bo jeśli znowu wpadną w nałóg, pójdą do piachu”
Staphan był wymodlonym dzieckiem. Jego liczne rodzeństwo umierało albo przed porodem albo tuż po nim. On i jego brat byli wyjątkami, ale pewnej nocy w trakcie snu zmarł i kilkumiesięczny brat. Wychowywany zgodnie z zasadami wiary, ale jednocześnie z użyciem przemocy nastolatek po pierwszych kontaktach z muzyką wyrażającą bunt rozwijał w sobie gniew. Jego gorycz wzrosła jeszcze, kiedy dziewczyna złamała mu serce. Z czasem zagoił rany, poznał inną, sformalizowali związek, dużo pracowali, on jeździł na koncerty, zażywali narkotyki i nim się spostrzegli byli dwójkom obcych ludzi, która się unieszczęśliwiała.
Czas, przestrzeń emocjonalna i możliwość nowego spojrzenia na świat zaprowadziły go znowu do kościoła. Został misjonarzem podróżującym po świecie. Dzięki temu w Rosji mógł odmienić swoje życie.
Po książce bardziej spodziewałam się ostrego stoczenia bohatera na margines, jego brutalnych opisów swojego życia (coś w stylu „My, dzieci z dworca ZOO”). Autor dzieli się z czytelnikami swoimi przemyśleniami (również na temat muzyki buntu), doświadczeniem, lekkim zbłądzeniem. Sam życiorys jest dość prosty. Ważniejsze jest jednak to, co poza nim i opowieścią o doznaniach religijnych serwuje nam, a znajdziemy tam wiele myśli, które możemy znaleźć u psychologów: praca nie może być naszym jedynym sensem życia, praca zajmuje 1/3 naszego życia, dlatego trzeba wybrać taką, która sprawia nam radość, należy dbać o relacje z najbliższymi, rozwój duchowy i intelektualny są ważnym elementem naszego życia.
Książka jest skierowana do osób wierzących i szukających Boga, ale myślę, że może po nią sięgnąć każdy, kto troszeczkę czuje się zagubiony w swojej pełnej obowiązków codzienności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz