Stephen Michiels, Trzy minuty dla życia. Od hard rocka do Jezusa, tł. Sylwia
Filipowicz, Poznań „Święty Wojciech” 2015
„Czy wszyscy młodzi
ludzie, którzy zaczynają brać narkotyki jako piętnastolatkowi, wiedzą, że –
jeśli zostaną złapani przez policję, trafią do więzienia i zostanie im założona
policyjna kartoteka – mogą nigdy nie dostać pracy, nawet z dobrym dyplomem?”
„Dlaczego w
szkołach nie organizujemy wyjść do ośrodków odwykowych – dla palaczy, alkoholików,
narkomanów? Młodzi ludzie powinni na własne oczy zobaczyć, jakie spustoszenie
czynią te substancje. Powinni wiedzieć, ile ludzkich żyć zrujnowały te plagi.
Ile rodzin się rozpadło. Ilu ludzi umiera z ich powodu każdego dnia. I wreszcie
– powinni wiedzieć, że odwyk to dla niektórych ostatni etap w drodze na
cmentarz. Bo jeśli znowu wpadną w nałóg, pójdą do piachu”
Staphan był wymodlonym
dzieckiem. Jego liczne rodzeństwo umierało albo przed porodem albo tuż po nim.
On i jego brat byli wyjątkami, ale pewnej nocy w trakcie snu zmarł i kilkumiesięczny
brat. Wychowywany zgodnie z zasadami wiary, ale jednocześnie z użyciem przemocy
nastolatek po pierwszych kontaktach z muzyką wyrażającą bunt rozwijał w sobie gniew.
Jego gorycz wzrosła jeszcze, kiedy dziewczyna złamała mu serce. Z czasem zagoił
rany, poznał inną, sformalizowali związek, dużo pracowali, on jeździł na
koncerty, zażywali narkotyki i nim się spostrzegli byli dwójkom obcych ludzi,
która się unieszczęśliwiała.
Czas, przestrzeń
emocjonalna i możliwość nowego spojrzenia na świat zaprowadziły go znowu do kościoła.
Został misjonarzem podróżującym po świecie. Dzięki temu w Rosji mógł odmienić
swoje życie.
Po książce bardziej
spodziewałam się ostrego stoczenia bohatera na margines, jego brutalnych opisów
swojego życia (coś w stylu „My, dzieci z dworca ZOO”). Autor dzieli się z
czytelnikami swoimi przemyśleniami (również na temat muzyki buntu), doświadczeniem,
lekkim zbłądzeniem. Sam życiorys jest dość prosty. Ważniejsze jest jednak to, co
poza nim i opowieścią o doznaniach religijnych serwuje nam, a znajdziemy tam
wiele myśli, które możemy znaleźć u psychologów: praca nie może być naszym
jedynym sensem życia, praca zajmuje 1/3 naszego życia, dlatego trzeba wybrać
taką, która sprawia nam radość, należy dbać o relacje z najbliższymi, rozwój
duchowy i intelektualny są ważnym elementem naszego życia.
Książka jest
skierowana do osób wierzących i szukających Boga, ale myślę, że może po nią
sięgnąć każdy, kto troszeczkę czuje się zagubiony w swojej pełnej obowiązków
codzienności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz