Krzysztof Maciejewski, Dziewięćdziesiąt dziewięć, Szczecin, Bezrzecze „Forma” 2015
Większość ludzi uznających się za pisarzy uważa, że
im pisze się więcej, dłuższe formy tym bardziej jest się pisarzem. Zbiór drabli
z książki „Dziewięćdziesiąt dziewięć” (ze wstępem jest ich sto) przeczy temu
przekonaniu. Liczy się precyzja wyrazów. Nie nadużywanie słów ma w sobie coś z
magii. Zawrzeć cały skomplikowany świat z ładunkiem emocji, przesłaniem moralnym
w stu słowach nie jest łatwe.
Krzysztof Maciejewski robi to jednak bardzo subtelnie
podsuwając nam różnorodne motywy i czasami czerpiąc ze znanych. Do moich
ulubionych zaliczam Syzyfa – postać, która niejednokrotnie powracała w
literaturze (zwłaszcza wojennej). Maciejewski patrzy na ten motyw nieco inaczej,
z perspektywy pytania o długość kary i możliwość istnienia idealnych więzień,
ludzkiej wytrzymałości, kształtowania charakteru i zdobywania nowych
umiejętności.
Syzyf [76]
Nie istnieje
pułapka idealna, nie ma też kary niezmierzonej. W każdym piekle cierpliwą miarą
czasu stajemy się coraz bardziej odporni na cielesne katusze. Duchowe męki powszednieją
jak punktualna kolejka do miasta. Wyłącznie połączenie obu rodzajów cierpienia
w jedno może nas złamać, ale tylko w skończonym horyzoncie czasu. Naszą siłą
stają się doznane rany i upokorzenia, a słabością – brak złych doświadczeń.
Nawet Syzyf może liczyć na łaskę, którą będzie sam sobie zawdzięczał. Z każdym
wtoczeniem głazu potężnieją jego mięśnie, poprawia się ruchowa koordynacja. W
wiekuistej perspektywie, w nieruchomej apoteozie Atlasa, uniesie głaz nas głowę
i przerzuci go na drugą stronę góry.
Zbiór drabli polecam wszystkim, którzy szukają
literatury zmuszającej do refleksji, zmiany perspektywy, spojrzenia na wiele
utartych stwierdzeń z innej perspektywy. Wielkim plusem jest nieciągłość: każdego
dnia można wybierać losowo, o czym będziemy czytać. Niedługie utwory są świetne
nie tylko w domowym zaciszu, ale i podczas podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz