Emilia Walczak, Hey,
Jude!, Szczecin, Bezrzecze „Fundacja Literatury im. Henryka Berezy, Forma”
2015
Tekst ballady rockowej „Hey
Jude” autorstwa Paula McCartneya powstał w latach 60. Piosenka,
która powstała, aby nieść ukojenie w trudnej chwili, opisująca konieczność starania
się o jej akceptację, otwarcie się na nią i miłość:
Hey Jude, don't let me down.
You have found her, now go and get her.
Remember to let her into your heart,
then you can start to make it better.
Ballada mogłaby stać się
wstępem lub podsumowaniem losów bohaterów, których los rzucił do
prowincjonalnej stolicy jednego z biedniejszych województw. Ponury Bydgoszcz
nawet w ciepłe letnie miesiące pokazuje swoją niemiłą, nietolerancyjną twarz,
na której ścierają się skrajne postawy, uczucia, wymagania. Heteroseksualny
samotny mężczyzna z psem, feministyczna matka, faszystowskie kluby piłkarskie,
młode lesbijki, ekscentryczni i jednocześnie bardzo zamknięci w swoich
światkach artyści tłoczą się w mieście bez przyszłości. Karierę można robić
wszędzie, ale nie tu. Nawet wzbijanie się na wyżyny intelektualnych osiągnięć
zostaje utrudnione.
Opowieść zaczyna się od
pokazania obrazu miasta przez nieporadnego naukowca próbującego napisać pracę
mającą zapewnić możliwość zdobycia habilitacji filmoznawcy, Emfazego Różewicza,
któremu w dążeniu do awansu zawodowego przeszkadza ilość chaotycznie zebranych
notatek, upały i miłość do Czarnej, której nie chce przestraszyć wyznaniem
swojego uczucia. Dzięki jego kibolskim doświadczeniom przyglądamy się
nietolerancji przejawiającej się agresją wobec innych. Skomplikowane relacje z
otoczeniem, identyfikowanie się z przegranymi, prześladowanymi, wystawianie na
ciosy w dążeniu do zdobycia uczucia ukochanej jest jego specjalnością.
Kolejny obraz to świat
widziany z perspektywy dwudziestodziewięcioletniej Czarnej: kobiety świadomej
swoich potrzeb, złych relacji z rodziną, nie akceptacji przez bliskich,
przeprowadzającej się na prowincję, porzucającą warszawski wyścig szczurów.
Czarna to postać pogodna, dążąca do samoakceptacji, osiągnięcia równowagi i
szukająca prawdziwej miłości. Przeszłość nasiąknięta wymaganiami, żydowskimi
korzeniami oraz preferencjami seksualnymi, a do tego egzotyczna uroda i ciągłe
znajdowanie się w cieniu starszego, zdolniejszego brata zmuszają bohaterkę do
poszukiwania własnej tożsamości.
„Hey, Jude!” to obraz
stworzony przez nakładające się narracje obnażające społeczne homofobie,
ukazujące nienawiść do innych. Emilia Walczak ogranicza się do pokazania dwóch
perspektyw patrzenia na bydgoskie piekiełko przypominające berlińskie,
przedwojenne antysemickie. Mimo tego, dzięki konstrukcji, wplątywaniu
fragmentów z prasy czytanej przez bohaterów, mamy wrażenie szerszego spojrzenia
na miasto, w którym ludzie są tylko marionetkami w rękach wyższych sił.
„Hey, Jude!” Emilii Walczak przyciąga
jej charakterystycznym nieco mrocznym stylem przesyconym ironią, erudycją.
Śmiało (czasami wręcz dosadnie) kreślone słowami obrazy pozwalają nam poczuć klimat
Polski XXI wieku, w której ścierają się różne siły. Niby nie ma wojny domowej,
ale napięcia i dylematy serwowane przez autorkę pokazanych oczami bohaterów
przekonują nas, że jest ona na wyciągnięcie ręki.
Książkę
polecam miłośnikom dobrej literatury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz