poniedziałek, 28 listopada 2016

Zygmunt Bauman "Obcy u naszych drzwi"



Zygmunt Bauman, Obcy u naszych drzwi, tł. Weronika Mincer, Warszawa „PWN” 2016
Uchylony „judasz” na okładce książki Zygmunta Baumana „Obcy u naszych drzwi” doskonale oddaje treść książki: obcy stojący za drzwiami, a my na niego zerkamy. Co widzimy? Zagrożenie, przed którym ostrzegają media: „nie wpuszczać osób nieznanych do domu” podsycając strach nagłówkami „udawał listonosza/ księdza/ wnuczka/ sprzedawcę/ i wielu innych i okradł/ zabił/ zgwałcił”. Naszemu życiu społecznemu towarzyszy strach, który powstrzymują nas przed rozmową z obcym. To uczucie dodatkowo podsyca nasza niepewna pozycja społeczna, o którą musimy kogoś obwinić, ponieważ my robimy wszystko, aby odnieść sukces, żyć bezpiecznie, cieszyć się bogactwem, zdrowiem i wieloma dobrami. Nie widzimy własnego wkładu do własnej niepewności jutra. Bauman o tym pisze:
„Ludzkim – aż nadto ludzkim – zwyczajem jest obwinianie i karanie posłańców za treści wiadomości, które przynoszą. W tym wypadku jest to posłannictwo od onieśmielających, nieprzeniknionych, przerażających i nienawistnych światowych sił, o których (nie bez powodów) sądzimy, że ponoszą odpowiedzialność za nieznośne i upokarzające poczucie egzystencjalnej niepewności, które zabija i niszczy naszą pewność siebie, igrając z naszymi ambicjami, marzeniami i planami na życie. I mimo że nie jesteśmy w stanie zrobić praktycznie nic, żeby okiełznać nieuchwytne i odległe siły globalizacji, możemy przynajmniej zwrócić gniew, jaki w nas budzą, przeciwko efektom ich działania, które mamy w zasięgu. To oczywiście w żaden sposób nie sięga źródeł problemu, ale może choćby chwilowo ukoić upokarzającą bezradność i niemożność walki z rozbrajającą niepewnością naszej własnej pozycji w świecie”.
Przybysze z Afryki dosadnie uświadamiają nam to, że nasze życie jest dokładnie takie samo jak ich, że nas może spotkać ten sam los, że brak środków do życia w kapitalistycznym świecie, wyzysk, współczesne niewolnictwo i walka o podstawowe rzeczy jest czymś, z czym mamy do czynienia każdego dnia. Świadomość tego sprawia, że czujemy się coraz bardziej zagrożeni.
„Rozpowszechnione poczucie egzystencjalnego braku bezpieczeństwa jest faktem. To prawdziwa plaga w naszym społeczeństwie, które ustami przywódców politycznych chwali się postępującą degradacją rynków pracy oraz ‘uelastycznieniem’ zatrudnienia i – w konsekwencji – słynie z propagowania rosnącej kruchości pozycji społecznych, niestabilnego charakteru rozpoznawalnych tożsamości, a także z racji niepohamowanego rozrostu grupy prekariuszy (nowej kategorii społecznej, wyróżniającej się zdaniem Guya Standinga tym, że zmuszona jest żyć na ruchomych piaskach). Wbrew licznym opiniom powodem tej niepewności są jedynie politycy, goniący za wyborczymi konfiturami, czy też media, czerpiące profity z wywołujących panikę materiałów. Prawda jest jednak, że ta realna, może aż nadto, niepewność wbudowana w kondycję egzystencjalną oraz liczniejszych grup, to woda na młyn polityków. Wspomniana kruchość jest obecnie przekształcana w główny – a może nawet zasadniczy – budulec, z którego tworzy się współczesne techniki rządzenia”.
Szukający stabilizacji prekariat szuka winnych i usprawiedliwień. W ten sposób popiera władzę i media tworzące obrazy zagrożenia z konkretnego źródła. W latach 30 i 40 XX wieku tym sprawcą zła byli żydzi. Dziś stają się nimi muzułmanie:
„We francuskich miastach mieszka obecnie około miliona młodych muzułmanów, ale mimo wytężonych wysiłków jedynie tysiąc z nich figuruje w kartotekach policji i służb bezpieczeństwa jako podejrzani o powiązania z organizacjami terrorystycznymi. Niemniej opinia publiczna we Francji postrzega wszystkich muzułmanów – a zwłaszcza młodych – jako współsprawców jeszcze niepopełnionych przestępstw. Są winni, chociaż nie doszło jeszcze do złamania prawa. Są naznaczeni gatunkowym zepsuciem i występkiem swoich braci w wierze, przez co stanowią łatwe ujście dla strachu oraz gniewu, odczuwanych przez społeczeństwo. Nikt nie zważa na ich intencje oraz wyznawane wartości, na to jak, szczerze i mocno pragną zostać Francuzami – w szerszym znaczeniu tego słowa niż to związane z posiadaniem francuskiego paszportu – i jak usilnie na to pracują”.
Ciągłe bycie pod lupą, obserwacja, oczekiwanie złego ze strony przybyszów sprawia, że proces integracji staje się niemożliwy. Dochodzi do ostrych podziałów, które politycy bardzo umiejętnie wykorzystują/
„Rządzący chcą zrobić wszystko, żeby to widmo stało się jak najbardziej namacalne i wiarygodne – tak „realistyczne” , jak to tylko możliwe. To przecież oficjalny strach ich obywateli jest ogromną instancją trzymającą ich przy władzy. Jednak w społeczeństwie rozbitym na zlepek indywidualnych wykonawców (którzy muszą udawać, że są samowystarczalni), rządzący mogą na nas coraz bardziej liczyć – na nieopłacanych, pozbawionych poczucia bezpieczeństwa, sprekaryzowanych stażystów, prowadzących pokawałkowane życie w społeczeństwie, którego fragmentaryzację co dzień podtrzymują i reprodukują”.
„Obcy u naszych drzwi” Zygmunta Baumana to przede wszystkim refleksja nad uchodźcami, ich znaczeniem w naszym społeczeństwie, analiza postaw społecznych, a przy okazji także bardzo dobre studium demaskujące manipulacje. Lekturę polecam każdemu zainteresowanemu zmianami, jakie zachodzą w naszym społeczeństwie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz