wtorek, 6 grudnia 2016

Przemysław Wechterowicz "Królewna z wieży" il. Bartosz Minkiewicz


https://ksiegarnia.proszynski.pl/product,74420
Przemysław Wechterowicz, Królewna z wieży, il. Bartosz Minkiewicz, Warszawa „Prószyński i S-ka” 2016

Każdy pisarz wie, że 99% sukcesu to dobry początek. Kolejne 99% to strona wizualna. Nawet dorośli chętniej sięgają po książki piękne niż te stare, wymięte lub nowe w byle jakiej oprawie. Do tego trzeba pamiętać też, że 99% sukcesu książki zależy od stylistyki, 99% od opowiedzianej historii i (w przypadku rodziców szukających książki dla dzieci) 99% nauki przekazanej w postaci zabawy. Z tymi procentami to był żart, ale tylko częściowo: Każdy wymieniony składnik jest bardzo ważny i przesądza o powodzeniu (lub jego braku) książki, która w odczuciu autora zawsze jest wybitna, a w odczuciu czytelników już nie bardzo. Tym razem zapraszam Was do świata stworzonego przez Przemysława Wechterowicza, który z jednej strony ulega konwencji gatunku, a z drugiej bawi się językiem, eksperymentuje, mówi prosto, potocznie. Sporo dzieci używa języka, jaki znajdziemy w jego opowieści. Już sam początek „Królewny z wieży” pokazuje nam jak odmienna jest stylistyka proponowanej baśni:

„Dawno, dawno temu żył sobie szanowany, miłościwy i forsiasty król. Rządził on swym królestwem sprawiedliwie, serce miał dobre, a forsy jak lodu. Miał córkę jedynaczkę, którą samotnie wychowywał po śmierci królowej – swojej żony, a jej matki. Królewna już od maleńkości była śliczna jak nie wiem co i wesoła jak 150. Cieszyło ją dosłownie wszystko: i przeklinane przez chłopów zające objadające się do nieprzytomności pańszczyźnianymi główkami kapusty i turnieje rycerskie, podczas których zwycięzcy nierzadko odbierali nagrodę jedyną pozostałą ręką, stojąc przy okazji na jedynej pozostałej nodze i rumiane, mieszczańskie dzieci biegające boso po królewskich brukach i pokazujące języki komu popadnie (…)” i tak dalej.

Ta radosna księżniczka rosła i rosła, do tego piękniała i w końcu nadszedł czas, aby wydać ją za mąż, ale zadanie nie było łatwe, ponieważ musiał być to młodzieniec, który będzie w stanie oprzeć się jej urokliwemu śmiechowi, któremu nawet szanowany władca nie był w stanie i niejednokrotnie musiał przez to odwoływać wojny. Chciał, aby przyszły król nie miał takich problemów.

Z tego powodu księżniczkę umieszczono w wieży, której strzegł smok. Zainteresowani małżeństwem z księżniczką (i możliwością zarządzania królestwem) muszą wziąć udział w turnieju. Jest on jednak niezwykły. Nie będzie tu walk ze smokiem, uwalniania księżniczki z jego okrutnych łap, ratowania miasta i królestwa przed żarłocznym gadem. Zabraknie też starć pomiędzy rycerzami, a o rękę pięknej córki króla może się starać każdy (nie tylko elita). Grunt to być odpornym na rozbrajający wszystkich śmiech. Śmiałków zgłosiło się wielu. Każdy inny, każdy ma inny zestaw zalet i wad i każdego nadworny konferansjer przedstawiający śmiałków zgodnie z konwencją znaną z programów reality show czy talk-show.

Jak teleturniej to muszą być przegrani i wygrany. Zwycięzca otrzyma rękę księżniczki, a ulegający śmiechowi księżniczki zostaną zjedzeni przez smoka. Każdy ze śmiałków pewny jest swojej wygranej.

Konwencja w jakiej napisano „Królewnę z wieży” przypomina parodię programów rozrywkowych wymieszaną z „walką na miny” znaną z książki Witolda Gombrowicza. Zamknięcie w formie i jej absurdalność sprawiają, że zaczynamy dostrzegać paradoksy wielu społecznych zachowań. Dla dzieci jest to doskonała rozrywka, w której nikt nikogo nie bije, nikt z nikim nie walczy, ale książka nie jest elementu przemocy (smok połykający przegranych), która przez śmieszność traci na okrucieństwie.

Opowieść wzbogacono prostymi, estetycznymi ilustracjami przypominającymi dziecięce rysunki, a na końcu młody czytelnik i przyszły twórca (lub twórczyni) niezwykłych opowieści znajdzie miejsce na napisanie własnej historii, do której zamieszczono już ilustracje, powstał wstępny zarys. Całość oprawiona w solidną oprawę jest estetyczna i przyciąga uwagę młodych czytelników.

Lekturę polecam zarówno przedszkolakom, jak i uczniom szkoły podstawowej. Baśń może stać się inspiracją do tworzenia własnych opowieści, a przez to ćwiczenia umiejętności językowych przez przyszłych pisarzy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz