Łukasz Suskiewicz, Mikroelementy, Szczecin,
Bezrzecze „Forma. Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy” 2016
Do książek Łukasza Suskiewicza mam słabość. Na każdą kolejną książkę
czekam z lekką niecierpliwością, a wszystko przez to, że pisarz należy do grona
tych prozaików, którzy z wielką wprawą opisują problemy społeczne, śmiało
kreślą sylwetki psychologiczne, zabierają czytelników do światów bliskich i
jednocześnie dalekich. Bliskich, ponieważ jest to codzienność, która przemyka
tuż obok nas, a dalekich, dlatego, że nie jest ona naszym udziałem. Jego
spojrzenie jest trzeźwe, analityczne i pięknie przybliża nam świat emocji
swoich bohaterów.
Pierwszą książką po jaką sięgnęłam było „Egri Bikaver”, w której pokazuje
ludzi około trzydziestoletnich. Studia, tułaczka, brak pewności jutra,
dokształcanie, radość z życia zmieszana z frustracją i malejąca pewność siebie.
Pisarz dokonał w niej znakomitej analizy młodego pokolenia zagubionego nie w
nadmiarze wyborów (co niby jest przejawem ponowoczesności), ale w dotkliwym
braku możliwości, bezsilności. Po tej lekturze wiedziałam, że na pewno sięgnę
po kolejne. W ubiegłym roku patronowałam „Zależnościom”, w których pisarz
wprowadza czytelnika w świat emocjonalnych pętli nakładanych przez bohaterów na
siebie, czyli opowieści o rodzinnym mobbingu, którego każdy z nas w pewnym
stopniu jest realizatorem i ofiarą, ponieważ skomplikowane relacje
międzyludzkie przekazywane są z pokolenia na pokolenie.
W kolejnej książce Łukasz Suskiewicz wprowadza nas w
świat scenek z życia społecznego. „Mikroelementy” to wachlarz osobowości patologicznych,
bez których społeczeństwo nie byłoby takie, jakie jest, bez którego obecna
forma rozpadłaby się. Przeciętne, nienawidzące się małżeństwa grające rolę
szczęśliwych, nieszczęśliwe dzieci będące ofiarami przemocy ze strony
rówieśników i dorosłych, ofiary gwałtów, pedofilii, wyłudzeń, przemocy
ekonomicznej, własnych błędów, nałogów, sfrustrowanych kobiet i mężczyzn,
których zamyka się w klatkach kulturowych powinności, ciągle ocenia, każde
dorównywać nieistniejącym ideałom, mężczyzn zagubionych w swoim lenistwie,
zgnuśnieniu, wielowiekowej wygodzie i przyzwyczajeniu do tego, że jego jedynym
domowym obowiązkiem jest odpoczynek i przyjmowanie kobiecej troski. Zagubieni w
swoich wyborach bohaterowie próbują mądrze układać sobie życie, szukać nowych
wzorców, jednak wychowanie i kulturowa naleciałość sprawia, że ciągle
powtarzają wielowiekowe błędy.
Zbiór opowiadań tworzy spójną całość krążącą wokół
naszych narodowych bolączek. Rzeczywistość bohaterów to wycinek zwykłego społeczeństwa,
w którym wcielanie się w role stanowi bardzo ważny punkt. Każdy z nich niby nie
ważny, ale sprawia, że społeczność jest tu niczym organizm: żywa i może
funkcjonować. Tytułowe „Mikroelementy” można postrzegać jako każdego, kto
wchodzi w skład społeczeństwa-organizmu. Całkowita odmienność losów i
charakterów sprawia, że nie ma dwóch takich samych ludzi. Jednostki są tu ważnymi
elementami, bez których nie można zrozumieć pętli błędów przekazywanych z
pokolenia na pokolenie oraz zrozumieć niemożność poprawy czy wyleczenia tego
nietypowego organizmu. A jaki on jest? Zdeformowany i wypaczony ideologiami, zabobonami,
własnymi uprzedzeniami, nieporadnością, mankamentami, nałogami, agresją,
udowadnianiem sobie i innych, że jest się lepszym, przytłamszony kompleksami,
krytyką, wszechobecną przemocą, negatywnym myśleniem, oczekiwaniami,
niespełnionymi marzeniami, ciągłymi ocenami otoczenia, niemożnością pogodzenia
się ze swoim miejscem na drabinie społecznej, zaniechaniem starań o
przetrwanie, kryzysami, depresjami. Ludzie żyją obok siebie, odgrywają swoje
role, udają nieuwagę i jednocześnie oczekują wielkiego skupienia na nich,
doceniania ich, składania hołdów. Bohaterowie Suskiewicza to marionetki w jego
teatrze, ale jest to teatr niesamowicie realistyczny. Można powiedzieć, że jest
to teatr życia codziennego: ludzie na poczekaniu zdejmują i zakładają kolejne
maski, pod którymi skutecznie mogą ukryć uczucia i pragnienia, którymi mogą
zwodzić siebie i bliskich. Czy jest szansa na wyzwolenie?
Kilku stronnicowe światy Suskiewicza są wyraziste i dosadne. Te
realistyczne i bardzo dobrze zarysowane wycinki rzeczywistości mają w sobie
coś, co możemy znaleźć i w opowiadaniach Marka Hłaski: przeciętni ludzie i ich
codzienność stają się doskonałym tematem do obserwacji i opisu. Pisarz w
umiejętny sposób oddaje spojrzenie męskich i żeńskich bohaterów, przez co wizje
zakreślonych przez niego światów dowodzą, że jest nie tylko dobrym
obserwatorem, ale i potrafi obserwacje przekuć na przekonującą relację.
Książkę polecam wszystkim zainteresowanym dobrą literaturą poruszającą
problemy społeczno-psychologiczne.
Patronuję z:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz