niedziela, 30 kwietnia 2017

Lo Hartog van Banda "Lucky Luke. Fingers" il. Morris



Lo Hartog van Banda, Lucky Luke. Fingers, il. Morris, tł. Maria Mosiewicz, Warszawa „Egmont” 2017
Zwinne rączki mogą być problemem. Zwłaszcza, kiedy nie mamy złych zamiarów. Jednak, kiedy chcemy szybko się wzbogacić pozwalają na szybkie akcje. Fingers to z jednej strony pozytywny bohater chcący dobrze oraz mający nienaganne maniery, a z drugiej marzący o przechowywanym w banku złocie rabuś. Poznajemy go w dość dziwnej sytuacji: przed bramą więzienia prosi o nocleg. Odprowadza go szeryf, któremu dał się złapać. Pozbawiony odznaki i kluczy od kajdanek przedstawiciel prawa z radością uwalnia się od iluzjonisty. Pozostaje on problemem strażników, którzy nie wiedzą jak się zachować na entuzjazm Fingersa i traktowanie więzienia, jako miejsca rozrywki. Aby odechciało mu się więzienie trafia do celi z Daltonami kopiącymi łyżeczkami tunel, przez który będą mogli uciec. Wszystkie więzienne obyczaje dziwią Fingersa, dla którego zabranie kluczy strażnikowi nie stanowiło problemu. Dzięki jego zwinności Daltonowie mogą uciec. Nie zamierzają jednak robić tego sami. Uwalniają wszystkich więźniów, aby utrudnić pościg za nimi, a chcącego pozostać w więzieniu Fingersa nakłaniają do wspólnej ucieczki. Po dołączeniu do grupy bandytów magik staje się uczestnikiem napadów. Jego zachowanie jednak bardzo różni się od nawyków bandytów. Korzystając z iluzyjnych umiejętności rabuje po drodze kobiety, które - mimo utraty klejnotów - bardzo łatwo mu to wybaczają ze względu na maniery i okazaną im uwagę.
W pościg za Daltonami udaje się znany kowboj Lucky Luke, który napotyka wiele zagadkowych śladów. Od świadków napadów dowiaduje się, że bandytów było pięciu, a Braci jest czterech. Do tego zauroczone żony napadniętych uważają, że piąty nie był bandytą tylko dżentelmenem. Po niezbyt długich poszukiwaniach udaje mu się odnaleźć złoczyńców grających z Fingersem w karty. Cała sprawa byłaby szybko rozwiązana, gdyby nie to, że Lucky Luke z dziwnych powodów bardzo szybko traci broń. Okazuje się, że Fingers jest szybszy od najszybszego rewolwerowca. Na szczęście iluzjonista, który dołączył do Daltonów nie chce przelewu krwi i pomaga kowbojowi uwięzić oraz odstawić bandytów do więzienia. W zamian za to Lucky Luke wstawia się za nim u gubernatora. W ten sposób zaczynają się prawdziwe kłopoty bohatera, ponieważ ma on odpowiadać za wszystkie czyny Fingersa. Sprytny iluzjonista nie raz wpycha ich w tarapaty, ale kiedy trzeba potrafi także uwolnić swojego nowego przyjaciela. W akcji nie zabraknie też złych Indian atakujących niewinnych białych (czyli wszystko to, co znamy z westernów). Cała, nieco kłopotliwa, przygoda kończy się dla głównego bohatera szczęśliwie dzięki czemu może (tradycyjnie) spokojnie odjechać w stronę zachodzącego słońca.
Całość bardzo prosta, zabawna, z szybką akcją, przyciągającymi wzrok ilustracjami doskonale oddającymi uroki westernów. Lucky Luke należy do bohaterów znanych mojemu pokoleniu. Niezwykłe wyczyny niepozornego, chudego kowboja kończące się odjazdem w stronę zachodzącego słońca to znam rozpoznawalny serialu animowanego i jego kilkuminutowych odcinków. Niektórzy kojarzą filmy aktorskie i animowane powstałe od lat siedemdziesiątych XX wieku. Jednak to nie serial ani filmy były pierwsze tylko komiksowa seria, której twórcą był belgijski rysownik i scenarzysta Morris i francuski pisarz René Goscinny, po którego śmierci ilustrator zaprosił do współpracy m.in. Lo Hartoga van Bandę. Humor komiksy zawdzięczają ich scenarzystom Morrisowi i René Goscinnemu. Twórca przygód kowboja słynie także z serii o Asterixie oraz książek o Mikołajku. Z Polską łączą go korzenie: jego rodzice to polscy emigranci żydowskiego pochodzenia.
Tytułowy bohater serii „Lucky Luke” to najszybszy (szybszy od własnego cienia) rewolwerowiec z Dzikiego Zachodu podróżujący na koniu Jolly Jumper i z psem Bzikiem, którego zadaniem jest tropienie lub pilnowanie Daltonów w więzieniu. Opowieści o przygodach kowboja doskonale wpisywały się w stylistykę westernów i trafiały do młodych czytelników, którzy przyjęli jego przygody entuzjastycznie. Od 1946 roku bohater nie traci na powodzeniu. W Polsce komiksy o nim znane są od lat 60 XX wieku, kiedy to opublikowano pierwsze jego przygody w harcerskiej gazecie „Na przełaj”. Kontynuatorów tworzących przygody było wielu.
Obecnie wznowiono wydanie kolejnych tomów. Od 2016 roku Egmont Polska wydaje kolejne tomy stworzone przez Morrisa i kolejnych współtwórców. Wszystkie przygody mają szczęśliwe zakończenie. Charakterystyczne dla tych opowieści jest  to, że po każdej misji dzielny i uczciwy bohater może odjechać w stronę zachodzącego słońca.
Komiks polecam miłośnikom westernów, Lucky Luka oraz komiksów.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz