poniedziałek, 30 kwietnia 2018
Anna Sakowicz "Na dnie duszy"
Anna Sakowicz, Na
dnie duszy, Warszawa „Edipresse” 2018
„… może nad grobem widać więcej…”
Śmierć nielubianej babci Rozalii Zdunek z domu Więcek
będącej rodzinną dewotką wierzącą w zabobony i oddającą się różnym
niezrozumiałym dla młodszych pokoleń guseł staje się początkiem gry starszej
pani z jej dość specyficzną rodziną. Znaleziony na dnie szafy list jest niczym
puszka Pandory uwalniająca najgorsze instynkty oraz pozwalająca poznać zawiłą i
niezbyt piękną historię życia rodziny Więcków. W testamencie u notariusza
Rozalia dzieli swój majątek między członków rodziny. Jak łatwo się domyślić nie
każdego ów podział satysfakcjonuje. Do tego okazuje się, że Donata (główna spadkobierczyni
i jedyna córka zmarłej) ma brata, który ma otrzymać tajemniczy kuferek. Inga otrzymuje
pamiętniki babci, a Paweł staje się szczęśliwym posiadaczem drobiazgów, które
na pewno nie starczą na spłatę kredytu we frankach. Atmosfera jest napięta. Oliwy
do ognia dodaje apodyktyczna i nielubiąca nikogo Iwona (żona Pawła). Odczytanie
testamentu staje się początkiem przygody związane z odkrywaniem tajemnic babci
i innych członków rodziny. To czego nie dopowie starsza kobieta przekaże nam
narrator.
„Na dnie duszy” Anny Sakowicz zaskoczy wszystkich
czytelników pisarki. Po lekkich i zabawnych powieściach przyszedł czas na
książkę poważną, poruszającą ważne problemy, zawierającą wiele wątków
historycznych, przybliżającą młodemu pokoleniu realia sprzed ponad
siedemdziesięciu lat, uzmysławiająca jak wielkie zmiany zaszły w życiu
społecznym i jak jeszcze ciągle wiele jest do zrobienia, bo błędy minionych
pokoleń ciągną się za nami niczym fatum sprawiające, że są nie takie, jakie
chciałby by być, mają życie nie takie, o jakim marzyły. W tym obrazie Ewa
(prawnuczka, licealistka, feministyczna idealistka) staje się nadzieją dla
przyszłych pokoleń, w których kobieta nie będzie narzędziem w rękach ojców,
braci i mężów.
Złośliwa seniorka rodu zmusza wszystkich członków
rodziny do wielkiego wysiłku, dzięki czemu zapewnia sobie pamięć. Trudno
przejść obojętnie obok tajemnic sprzed półwieku. Tym bardziej, że niektórym na
horyzoncie majaczy wielki majątek, tajemnicze bogactwo ciułane przez starą, zrzędliwą
i dokuczliwą kobietę. Wspomnienia z przeszłości pozwalają nam ją zrozumieć, a
członkom rodziny nieco inaczej spojrzeć na własne relacje i priorytety.
Jedną z ważnych bohaterek tej powieści jest Donata –
dziecko niechciane, spłodzone w wyniku gwałtu męża oszusta na młodziutkiej
Rozalii zmuszonej do ślubu, odrzucane, doznające przemocy psychicznej i fizycznej.
Pochodząca z wsi surowo oceniającej kobiety, przeciętnej rodziny, w której
władzę nad wszystkimi członkami rodziny dzierżył ojciec seniorka mimo
świadomości zła jakie niesie takie podejście, poczucia pokrzywdzenia wpaja te
zasady kolejnym pokoleniom. Mimo złości na rodziców, którzy przyczynili się do
jej tragicznego losu pragnie wierzyć, że to tylko w męskich rękach może
spoczywać władza, która mimo postępowości kobiet ciągle trwa, co Inga
uzmysławia sobie dzięki pamiętnikom zmarłej babci.
W rodzinną historię wpleciono wiele tragicznych
wydarzeń. Znajdziemy wśród nich wojenne przeżycia, druzgoczące wyzwolenie przez
Armię Czerwoną, aborcję traktowaną jako oczyszczenie, gwałty, morderstwa, obozy,
wypędzenie żydów z kraju. Wojna odcisnęła na ludziach poważne piętno, co
utrudniało powrót do lepszych wartości. Doznane zło odbiło się na dzieciach
marzących o miłości i - tak jak Donata - szukający jej u sąsiadów.
Powieść Anny Sakowicz zmusza do refleksji, zatrzymania
się i popatrzenia na siebie, swoich bliskich, otoczenie z nieco innej
perspektywy. Pisarka zmusza też do zadania sobie bardzo ważnego pytania: ile
równouprawnienia dajemy sobie my-kobiety? Czy chcemy tej wymarzonej równości
odkładanej na półkę „tego nie dotykać, bo zaburzy w domu święty spokój”? Dużym
plusem tej publikacji jest styl: po raz kolejny jest to historia, przez którą
płyniemy, a Sakowicz umiejętnie buduje napięcie, tworzy kolejne kadry
odsłaniające nam tajemnice i zmuszające do myślenia, analizowania kolejnych
ważnych problemów. Myślę, że po tę książkę powinna sięgnąć każda kobieta.
Szarota Pawel "Jonka, Jonek i Kleks. Szalony wynalazca i inne opowieści"
Szarota Pawel, Jonka,
Jonek i Kleks. Szalony wynalazca i inne opowieści, Warszawa „Egmont” 2018
Jonka, Jonek i Kleks Szarloty Pawla kojarzą nam się z
czasami dzieciństwa, nieco innym ustrojem, sporą dawką propagandy, której i w
komiksach nie brakuje. Dwójka realistycznych postaci i jedna fantastyczna stają
się motorem napędowym do poruszania ważnych tematów i problemów, a że tych w
Polsce Ludowej nie brakowało, więc i wiele często fantastycznych, a nawet
surrealistycznych przygód. Zwykle punktem wyjścia są zachowania i pomysły Kleksa,
który swoją dziecięcą naiwnością, prostodusznością oraz pomysłowością i
otwartością umysłu sprawia, że inni również działają odrywając się od szarej
osiedlowej rzeczywistości. W fabule nie zabraknie ciekawych i magicznych
postaci podobnych do Kleksa takich jak ciotka Plum czy „kopie” samego siebie.
Powstające od lat 70 do 90 XX przygody doczekały się wznowień. Wydawnictwo
Egmont dba o to, aby zachować urok komiksów Szarloty Pawla. Do tego sami
bohaterzy doczekali się kontynuacji, których autorem jest słynny pisarz
Zbigniew Dmitroca wykorzystującego znane postaci do stworzenia niedługiej
opowieści dla dzieci uczących się czytać.
W najnowszym tomie „Jonka, Jonek i Kleks. Szalony wynalazca
i inne opowieści zostajemy przeniesieni w osiedlowe realia, ale nie zabraknie
tu także fantastycznej wyprawy do Amazonii. Całość okraszona problemami
trzymającymi akcję w napięciu, ale i zachęcających do przyjmowania odpowiednich
postaw, co wywoła sentymentalny uśmiech na twarzach starszych czytelników.
Pierwsza przygoda to tytułowe eksperymenty. Kleks domową metodą
produkuje różne ważne produkty, których przemysł nie jest w stanie dostarczyć w
odpowiednich ilościach. Wykorzystując specjalistyczne czasopisma tworzy
cukierki z buraków cukrowych (czyli od podstaw), mąkę ziemniaczaną z
ziemniaków. Nie zabraknie też alkoholu, a do tego magicznej substancji rozdzielającej
dobry charakter od złego i wprowadza przez to wiele zamieszania w miejskim
świecie, ponieważ wcielając się w osiedlowego menela rozsiewa plotkę, że
niedługo sklepowe półki będą świeciły pustkami, co przyczynia się do
samospełniającej przyszłości: ludzie wykupują cały towar i faktycznie w
sklepach już nic nie można kupić. Jakby tego było mało: szyldy informują o
innym towarze niż jest dostępny w sklepach i klienci nie wiedzą, po co
dokładnie stoją w tych kolejkach. Znane? Doskonale i to z rzeczywistości.
Kolejna przygoda pozwala przenieść się do Amazonii. Kleks
dostaje nieco zniszczony list od cioci Plum i wyrusza jej na ratunek. Droga nie
jest łatwa, a przygody potrafią zaskoczyć. W tomie nie zabraknie też informacji
o sprawnościach zuchowych oraz popularnej w latach 90 XX reklamy Banków
Spółdzielczych i Szkolnych Kas Oszczędnościowych. Pamiętacie to odkładanie po
parę złotych, zbieranie surowców wtórnych i innych materiałów, aby pojechać na
szkolną wycieczkę? To właśnie dzięki tym reklamom powstały takie akcje
zachęcające młodzież do aktywności oraz oszczędzania, by później mogła cieszyć
się wspólnie spędzonym czasem na łonie przyrody.
Ostatnie przygody pokazują, w jaki sposób zachować bezpieczeństwo
oraz dbać o przyrodę. Razem z Kleksem znajdziemy się na placu budowy, w lesie,
a Jonek pokaże nam w jaki sposób dostarczyć sobie oświetlenia, aby nie
spowodować pożaru w czasie awarii prądu.
Jak widać problemy poruszone w tym tomie są bardzo ważne i
poważne. Zachęcają do aktywności, życia społecznego, odpowiedzialności, dbania
o otoczenie oraz ciągłego rozwijania swoich umiejętności.
Rysunki Szarloty Pawel to typowe cartoonowe ilustracje: obłe,
dość uproszczone, przez co są bardziej czytelne przy dużej ilości plansz. Do
tego prosta kolorystyka, charakterystyczna w latach 70 XX w polskich książkach.
Prosta, czasami wręcz infantylna treść może stać się punktem
wyjścia do opowieści o przeszłości. Myślę, że to nie tylko doskonała lektura
dla młodych czytelników, ale i świetny materiał na lekcje języka polskiego oraz
historię. Dzięki wybranym przygodom będziemy mogli zainteresować dzieci i
młodzież codziennością ich dziadków oraz rodziców.
René Goscinny "Lucky Luke. Szyny na prerii" il. Morris
René Goscinny, Lucky
Luke. Szyny na prerii, il. Morris, tł. Marek Puszewicz, Warszawa „Egmont”
2018
Lucky Luke -niepozorny kowboj o wielkiej sile – znowu wkracza
do akcji. Po uporaniu się z dyliżansami, Daltonami wysadzającymi tory,
uciekającymi z więzienia, rabującymi banki, eskortowaniu nietypowej rodziny
pechowego kolegi, przepędzaniu duchów i wielu innych przygodach nadszedł czas
na sprawy bardziej praktyczne i wydawałoby się, że prostsze. Tym razem najszybszy
rewolwerowiec z pomocą ludzi będzie kładł szyny kolejowe łączące Dead Ox Gulh z
Las Puertitas. Zdanie okaże się trudniejsze niż moglibyśmy przypuszczać. Do akcji
wkraczają bandyci wynajęci przez właściciela dbającej o zagrożony transportem
kolejowym firmy dyliżansowej. Gra jest bardzo wysoka, bo od powodzenia zależą
zmiany. Jakby mało było niespodzianek w postaci napadów zbirów Lucky Luke ściągnie
na siebie plemiona Indian. Do tego będzie musiał przechytrzyć złoczyńców i… przekonajcie
się sami, jak tym razem uda mu się wybrnąć z trudnej sytuacji. Zakończenie
oczywiście będzie szczęśliwe i Lucky Luke wybuduje bardzo ważną linię transkontynentalną.
Lucky Luke należy do bohaterów znanych mojemu
pokoleniu. Niezwykłe wyczyny niepozornego, chudego kowboja oraz kończąca się
odjazdem w stronę zachodzącego słońca kolejna przygoda to znak rozpoznawalny serialu
animowanego i jego kilkuminutowych odcinków. Nim doszło do realizacji
filmu studio filmowe zbankrutowało, a szkice przerobiono na komiks, który od
1947 roku podbija serca małych i dużych miłośników westernów stał się
materiałem do filmów aktorskich i anonimowanych powstających w Niektórzy od lat
siedemdziesiątych XX wieku. Jednak to nie serial ani filmy były pierwsze tylko
komiksowa seria, której twórcą był belgijski rysownik i scenarzysta Morris (właśc.
Maurice de Bevere) i francuski pisarz René Goscinny. Humor komiksy
zawdzięczają ich scenarzyście i rysownikowi. Twórca przygód kowboja słynie
także z serii o Asterixie oraz książek o Mikołajku. Z Polską łączą go korzenie:
jego rodzice to polscy emigranci żydowskiego pochodzenia. „Szyny na prerii” powstały
przy współpracy tych dwóch twórców, mimo że później bohater przeżywał przygody
stworzone również przez Achdé’a i Jula.
Tytułowy bohater serii „Lucky Luke” to najszybszy
(szybszy od własnego cienia) rewolwerowiec z Dzikiego Zachodu podróżujący na
koniu Jolly Jumper i z psem Bzikiem. Opowieści o jego przygodach doskonale
wpisywały się w stylistykę westernów i trafiały do młodych czytelników, którzy
przyjęli jego przygody entuzjastycznie. Od 1946 roku bohater nie traci na
powodzeniu. W Polsce komiksy o nim znane są od lat 60 XX wieku, kiedy to
opublikowano pierwsze jego przygody w harcerskiej gazecie „Na przełaj”.
Kontynuatorów tworzących przygody było wielu.
Obecnie wznowiono wydanie kolejnych tomów. Od 2016
roku Egmont Polska wydaje kolejne tomy stworzone przez Morrisa i René
Goscinnego, dzięki czemu do naszego domu regularnie trafiają kolejne przygody
Lucky Luke’a.
Fabuła każdego tomu oparta jest na absurdach. Tym
razem kowboj układa tory w nocy, a kiedy to okazuje się nieskuteczne, ponieważ materiały
do budowy linii kolejowej lądują w hotelu. Pozostaje przemieszczanie pociągu,
jednoczesne kładzenie torów i przepędzanie zbirów. Paradoksalne zachowania
bohaterów sprawiają, że kolejne tomy ciągle bawią czytelników.
Urok komiksu polega na jego rozpoznawalnych, typowych
dla europejskich humorystycznych komiksów rysunkach posiadających swój własny
charakter.
„Pociąg na prerii” to na pewno interesujący komiks dla
miłośników Lucky Luke’a i młodych czytelników. Nauka czytania i rozwijanie
zainteresowania czytelnictwem z wykorzystaniem komiksów to jeden ze sposobów
przyciągnięcia uwagi młodych do książek.