sobota, 21 marca 2020

„Literowa książka” Alicji Krzanik i Anny Salamon


Nauka liter to na moim blogu temat bardzo często powracający. W nauce czytania niby nie ma nic skomplikowanego. Każdy z nas przecież się nauczył. No tak, ale troszkę to trwało. Trzeba było poznać literki, nauczyć się łączyć litery w sylaby, a później sylaby w wyrazy i w rezultacie czytamy kiepsko. Metodę nauki doskonalono, przez co powstała metoda symultaniczna (nauka sylab) i czytania globalnego (rozpoznawanie całych wyrazów i ich czytanie). Ja połączyłam te trzy metody (litery, sylaby i wyrazy), co pozwala mi urozmaicać naukę i zmieniać ją w zabawę. Nie poświęcamy takiej nauce wiele czasu. Szybko przelatujemy fiszki z podstawowymi wyrazami, sylabami oraz kartki z alfabetem, przeglądamy kolejne książki. Nie należy dziecka zmuszać. Nauka ma być zabawą i miło kojarzyć się dzieciom, aby nie musiały mieć takich wspomnień jak my oraz aby chętniej sięgały w przyszłości po książki.
Pamiętacie swoją żmudną i nudną naukę pisania? Ja doskonale. Schematyczne odtwarzanie liter, szlaczków w zeszytach sprawiało, że się zniechęcałam. Nauka pisania i czytania była dla mnie drogą przez mękę i tylko cud sprawił, że dziś kocham czytać. Odwzorowywanie tych samych literek w zeszycie, przepisywanie czytanek stawiało mnie na dobrej drodze do nienawiści do książek. My nie musimy fundować takich doświadczeń dzieciom, ponieważ dysponujemy dużo ciekawszymi materiałami dostosowanymi do potrzeb i możliwości przedszkolaków. Właśnie dzięki takim materiałom kilka lat termu odkryłam, że pisanie i rysowanie może być interesującą zabawą dla dzieci. Kiedy córka miała ponad rok odkryłyśmy książki z pisakami suchościeralnymi. Od tamtej pory chętnie sięgamy po takie materiały edukacyjne, ponieważ pozwalają dziecku ćwiczyć ważne umiejętności i zapewniają dobrą zabawę. Kolejnym plusem jest przygotowanie do formalnej edukacji. Później sięgnęłyśmy po książeczki z naklejkami, czytanki z literami, barwne plansze z literami. A wszystko po to, aby naukę w szkole rozpocząć jak najmilej.
Pójście do szkoły jest momentem, kiedy dziecko będzie uczyło się ręcznego pisania. Czasami zastanawiamy się czy w czasach nowych technologii taka nauka nadal jest ważna. Przecież większość dorosłych więcej tekstów pisze na różnorodnych urządzeniach, a nie na papierze. Dlaczego taki trening jest ważny? Badanie pokazują, że ręczne pisanie jest ważne w rozwijaniu umiejętności formułowania myśli i budowaniu logicznych wypowiedzi, a do tego poprawia koncentrację, rozwija twórcze podejście do problemów i pozwala trenować pamięć, a z czasem umiejętność aktywnego słuchania, weryfikowania informacji ważnych.
Dziecko nie tylko musi odpowiednio chwycić długopis i odpowiednio napiąć mięśnie, ale i wykonać określone ruchy wymagające użycia określonych partii mózgu odpowiedzialnych za percepcję wzrokową, zdolności motoryczne, koordynację, orientację przestrzenną, abstrakcyjne myślenie. Dr Karin James pokazał, że pisanie ręczne ma sporą przewagę nad pisaniem na komputerze, ponieważ jest bardziej wymagające dla mózgu, czyli lepiej go ćwiczy. Ważnym obszarem ćwiczonym w czasie pisania jest ośrodek Broki odpowiadający również za umiejętności mówienie, łączenia samogłosek i głosek, łączenia je w wyrazy, a wyrazy w zdania, za formułowanie płynnych wypowiedzi, przez co nauka pisania staje się bardzo ważnym elementem edukacji oraz terapii nie tylko u dzieci.
Większość dzieci jednak trudno zachęcić do pisania. Kolejne ćwiczenia wydają im się mozolne, a kaligrafowanie nudnym zajęciem, nieprzyjemną koniecznością związaną z chodzeniem do szkoły. Co zrobić, aby to zmienić? Przede wszystkim w wieku przedszkolnym musimy razem z dzieckiem ćwiczyć ręce, dłonie, palce i zachęcać do wodzenia palcami po szablonach, odwzorowaniu liter w kaszkach, mąkach. Łaczenie nauki z ruchem pomaga w ćwiczeniu koncentracji. Dobrze rozbudowane mięśnie sprawią, że dziecko w czasie pisania nie będzie się tak szybko męczyło. I tu z pomocą nie przyjdzie nam technologia tylko proste materiały jak różnorodne masy (o wielu pisałam na blogu), plastelina, kartki, pisaki, kredki i wszystko, z czym dziecko w czasie ćwiczeń będzie musiało ćwiczyć napięcie mięśni w dłoniach oraz nacisk, a także dostarczy mu różnych bodźców. Z tego powodu warto też sięgać po narzędzia do pisania i rysowania jak najwcześniej. Wychodząc naprzeciw potrzebom rodziców niektórzy producenci stworzyli nietoksyczne kredki i plastelinę, którą mogą bawić się już roczne dzieci (oczywiście pod nadzorem rodziców). Można też bawić się tym, co jest w kuchni, łazience: robić litery z pianki do golenia, pisać w mące czy kaszce, wyklejać literki z ryżu i korzystać z wielu innych materiałów.
Zaangażowanie dziecka w naukę ściśle związane jest z atrakcyjnością dostarczanych mu materiałów. O ile roczne dziecko będzie świetnie bawić się rysując kreski, robiąc kropki, bazgrając po kartkach, kartonach, zeszytach i innych podsuwanych (a nawet chronionych) powierzchniach to dwulatek i starsze dzieci mają już większe wymagania. Można wtedy sięgnąć po materiały, które wzbudzą zainteresowanie. Do takich należą książeczki, po których można rysować pisakami suchościeralnymi. Na początku zabawa będzie polegała na spontanicznym rysowaniu przez dziecko i zmazywaniu przez niego rysunków. Takie specjalne książeczki mogą być kolorowe, oferować różnorodne kształty lub zwierzaki do zarysowywania lub zawierać szlaczki. Do kolejnej grupy należą książki stworzone do wodzenia po nich palcami. Cechują je duże, wyraźne litery oraz rozmieszczenie jednej litery na stronie. Świetnie sprawdza się tu książka Alicji Krzanik i Anny Salamon „Literowa książka”. Jest to dość nietypowa publikacja, ponieważ ma duży format, solidne kartonowe strony i inne niż znane mi książki ilustracje. Każda litera została wydziergana przez Annę Salamon. Do tego, co kilka liter znajdziemy krótką czytankę pozwalającą na urozmaicenie lektury, przerwę w nauce i materiał do zabawy w opowiadanie historyjek na podstawie tego, co się widzi. Na każdej stronie znajdziemy zadania dostosowane do wieku i umiejętności czytelnika. Literom towarzyszą proste ćwiczenia logopedyczne. Dzięki temu będziemy mieli możliwość szybkiego zorientowania się, z czym nasze dziecko ma problemy . Ponad to ilustracje wręcz zachęcają do tego, aby wodzić po nich palcami, dotykać ich. Pozostaje tylko żałować, że nie są to ilustracje sensoryczne. To dopiero byłaby atrakcja! Moja córka na pewno zagłaskałaby każdą literę.
Interesujące wzory, duże rozmiary i proste zadania zachęcają do sięgnięcia w czasie pracy po różnorodne masy. Uważam, że lektura ta świetnie sprawdzi się w pracy z przedszkolakami. Zwłaszcza, że solidne strony, dobre klejenie pozwolą na dużą ilość pracy.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz