U nas od rana trwają negocjacje: my zjemy to, co Ola przeżuła, ale nie chciała zjeść. Wracam z łazienki i talerz pusty. Wszyscy niewinni, a ja i tak wiem, że Lilka ukradła, bo ona robi to tak cicho, że pies nie orientuje się kiedy, żeby skonfiskować. Konfiskujący pies szczeka, kot parska, robi się wielkie tupanie po całym domu, a tu sprawa załatwiona po cichu: nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Tylko kotka w końcu poszła zjeść swoje śniadanie, bo teraz już ma pewność, że napełnienie brzucha nie będzie skutkowało brakiem miejsca na przysmak. A po śniadaniu odpoczywa z pewnością, że już więcej nie ma smakołyków. Za to Tutuś i Leo przekonani, że coś nadal jest na talerzu krążą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz