poniedziałek, 31 maja 2021

Zeszyty obserwacji przyrodniczych

Nauka to zawsze proces w jakimś stopniu ukierunkowany, nastwiony na realne cele, posiadający określone narzędzia oparte na badaniach nad skutecznością przyswajania wiedzy. Problem czasami polega na tym, że posiadana przez rodziców i nauczycieli wiedza o procesie uczenia się często jest przestarzała i nie uwzględnia najnowszych wyników. Naukowcy zauważyli, że najlepiej uczymy się doświadczając, eksperymentując, mierząc, obserwując. Osobiste zaangażowanie i wszechstronne aktywności sprawiające, że nauka traktowana jest jak zabawa są kluczem do sukcesu. Materiały wspomagające mogą być różnorodne: od książek z naklejkami, ciekawostkami po zeszyty obserwacji. Te ostatnie publikacje mają w naszym domu spore powodzenie.

Nasza przygoda z przyrodą zaczęła się od pierwszych dni dziecka. Później bardzo przypadkowo trafiłam na ciekawe badania belgijskich naukowców (artykuły naukowe o tym znajdziecie w Plos Medicine), którzy zbadali poziom inteligencji u ponad 600 dzieci w wieku od 10 do 15 lat oraz za pomocą zdjęć satelitarnych ocenili poziom zieleni w sąsiedztwie. Kilkuprocentowy wzrost zieleni w przestrzeni miejskiej pozwolił podnieć IQ od 2 do 5 (średnio 2,6). Postawiono też tezę, że dorośli, którzy wychowywali się wśród zieleni mają mniej problemów behawioralnych, czyli odznaczają się lepszą koncentracją i niższym poziomem agresji. Z moich osobistych doświadczeń wynika, że zależność ta nie jest taka prosta, ale odpowiednio stymulowane dziecko mogące rozwijać się w czasie spacerów w lesie (nie raz pisałam Wam o terapii w tym miejscu) ma lepsze wyniki i chętniej przyswaja materiał, bo nie jest on traktowany jako męcząca nauka tylko zachodzi przy okazji obserwacji, ruchu, dotleniania się, relaksowania, wsłuchiwania w odgłosy przyrody. Samo zbieranie liści, porównywanie ich kształtów, badanie kory, chodzenie po leżących drzewach jest dla dzieciaków rozwijające, ponieważ pomaga rozwijać motorykę małą i dużą, a to wpływa na rozwój określonych obszarów mózgu i tym samym jego możliwości. Jak widać obcowanie z przyrodą przynosi same korzyści. Do tego można ją pięknie wykorzystać do przemycania wiedzy o świecie, przeprowadzania prostych eksperymentów pozwalających rozwinąć umiejętność planowania działań i wyciągania wniosków z obserwacji.
Jakiś czas temu opowiadałam Wam o serii „Mój zeszyt obserwacji przyrodniczych”, czyli ćwiczeniach zachęcających dzieci do aktywnego uczenia, a rodzicom i nauczycielom podsuwającym ciekawe materiały do pracy z dzieckiem. Każdy tom ma motyw przewodni: pożywienie, owady, przyroda w mieście, drzewa. W każdym z nich informacje przeplatają ćwiczenia, dzięki którym wchodzą w świat pojęć przyrodniczych.

Z tomu o pożywieniu dzieci dowiedzą się, dlaczego potrzebna jest uprawa roślin i hodowla zwierząt. Poznają tu pojęcia zwierzęta roślinożerne i mięsożerne. Do tego są wskazówki, w jaki sposób w domu uprawiać rośliny jadalne. Znajdzie się też parę przepisów (moją córkę nic tak nie cieszy jak zabawa w kuchni i możliwość zjedzenia efektów pracy). Pojawią się tu też znaki handlowe, wyjaśnienie czym jest żywność ekologiczna, wysoko przetworzona. Poznają produkty, które można jeść na surowo i takie wymagające obróbki termicznej. Do tego autorki zachęcą do przyglądania się etykietom i poznawania różnorodnych substancji oznaczonych jako „E”. Dzieci będą miały za zadanie zbadanie, które produkty mają określona ilość cukru. Dowiedzą się też, jakie owoce dojrzewają po zbiorze, w jaki sposób je przechowywać i gdzie kupować, aby miały najlepszy smak. Staną się też tropicielami smaków, uświadomią sobie, po które produkty powinni sięgać, aby zadbać o ciało. Poznają też historię niektórych roślin jadalnych, dowiedzą się, czym jest alergia pokarmowa, jakimi produktami można zastępować mięso, dlaczego ważne jest sięganie po produkty sezonowe. Szablony z określonymi produktami świetnie sprawdzą się w pracy z dzieckiem.

W tom poświęcony drzewom wchodzimy poznając organizmy roślinne i zwierzęce. Dzieci dowiedzą się czym są drzewa, z czego się składają i dlaczego są takie ważne (lista supermocy jest spora), jak wyglądają w poszczególnych porach roku (i przy okazji oswajamy dzieci z tym pojęciem), jak wygląda cykl życiowy tych roślin i poszczególnych ich części, w jaki sposób rozpoznać gatunki, które z nich najczęściej rosną w mieście. Ćwiczenie pozwalają na sprawdzenie wiedzy na temat tego, co dzieje się z poszczególnymi elementami i uzupełnienie ewentualnych braków. Do tego możemy nauczyć swoje pociechy łatwego sposobu mierzenia wysokości drzew, obliczania ich lat, wykorzystywania ich do tworzenia niezwykłych prac. Poznamy też mieszkańców drzew, dowiemy się, jaką rolę pełnią rozkładające się kłody, w jaki sposób samodzielnie wybrać nasiona i zadbać o ich kiełkowanie, aby powstały sadzonki. Do tego wejdziemy w świat bogactwa produktów, które mamy dzięki tym roślinom.
„Przyroda w mieście” stanie się pretekstem do poznania roślin, które nas otaczają na co dzień. Dzieci dowiedzą się, gdzie mogą zaobserwować w mieście przyrodę, dlaczego tworzenie terenów zielonych jest ważne dla przestrzeni miejskich i zdrowia ich mieszkańców oraz jakie zwierzęta mogą spotkać. Autorki zachęcą do tworzenia terenów zielonych, pielęgnowania roślin na osiedlu, tworzenia zielonych balkonów. Czytelnicy dowiedzą się, które rośliny mają właściwości lecznicze. Znajdziemy tu też zachętę do eksperymentowania z nasionami, tworzenia własnych ogródków z wykorzystaniem znalezionych nasion, obserwowaniu porostów i grzybów. Do tego znajdziemy tu ciekawostki na temat tego, w jaki sposób określone rośliny oraz zwierzęta przywędrowały do naszych miast. Bardzo mi się spodobała podpowiedź, w jaki sposób dziecko może uczyć się sensownie wykorzystywać technologię, jak łatwo wyszukiwać informacje o znalezionych roślinach i zwierzętach.

Tomem, który w naszym domu miał największe powodzenie był zeszyt poświęcony owadom. Moja córka jest miłośniczką tych zwierząt. Każdemu musi się przyjrzeć. Ich ruchliwość, niezwykła budowa mają w sobie coś magnetycznego. Zadania pozwoliły nam dowiedzieć się, dlaczego owady są ważne, poznać wiele nazw oraz różnorodne środowiska, dostrzec charakterystyczne cechy, nauczyć się rozróżniać te, które wyglądają dość podobnie. Cykle życiowe, informacje o przetwarzaniu „odpadów” oraz owadach zapylających kwiaty pomogły mi lepiej wytłumaczyć córce znaczenie tych zwierząt w naszym życiu. Przygotowanie domków dla owadów, uprawa roślin przywabiających oraz tworzenie karmników to był świetnie spędzony czas, którego efekty miło nas zaskoczyły. Sporo ciekawostek o niezwykłych gatunkach stało się punktem wyjścia do zgłębiania tematu.

„Ptaki” zabiera nas w świat skrzydlatej fauny. Poznamy bliskich sąsiadów naszego otoczenia, nauczymy się odnotowywać zaobserwowanie tych zwierząt, wyrobimy w sobie zmysł obserwatora, poznamy wiele nazw popularnych ptaków oraz dowiemy się, gdzie można je wypatrzeć, co lubią, jaki tryb życia prowadzą. Do tego zostaniemy zachęceni do odsłuchiwania ich śpiewu. Nie zabraknie też budowy ciała oraz wskazówek, na jakie rzeczy zwracać uwagę, by odróżnić podobne gatunki, jak wyglądają gniazda oraz cykl życia. Sporo tu też wiedzy na temat tego jak pomagać ekosystemom. Poznamy trasy lotów, nazwy piór, właściwości określonych dziobów. Dowiemy się też, kiedy i w jaki sposób bezpiecznie dokarmiać ptaki.

„Ogródek warzywny” to publikacja w sam raz na wiosnę, ponieważ mamy tu proste wskazówki dotyczące samodzielnej uprawy roślin, pomysły na balkonowe ogródki. Przy okazji nie zabraknie wiedzy o budowie roślin, popularnych owocach i warzywach, informacji o wysiewie i zbiorze plonów, pomysłów na to skąd zdobyć nasiona. Zajmowanie się roślinami to też prace techniczne, czyli budowa skrzynek, w których będą uprawiane, tworzenie odpowiedniego podłoża, wykorzystanie niepotrzebnych rzeczy jako donic, przetwarzanie materiałów naturalnego pochodzenia do uzdatniania gleby. Sporo tu też informacji o pożytecznych zwierzętach, sposobach chronienia środowiska i oszczędzania pieniędzy. Autorzy zachęcają do przetwarzania tego, co w zasięgu, twórczego podejścia do uprawy.
Te poświęcone przyrodzie publikacje to świetny materiał do edukacji domowej oraz ćwiczenia uzupełniające wiedzę nabytą w szkole. Pomagają na mądre zagospodarowanie dziecku czasu, pokażą jak rozbudzać ciekawość światem, w jaki sposób wychować dziecko świadome tego, po akie produkty sięga i zachęcić do twórczego podejścia. Do tego zeszyty te pozwalają na ćwiczenie motoryki małej i dużej, rozwijanie umiejętności językowych, poszerzanie słownika osobistego. Zdecydowanie polecam!


















Morris & Goscinny "Lucky Luke. Tom21: Góry Czarne"


O Luckym Luke’u pisałam już nieraz. Wznowione komiksy to doskonała okazja, aby przypomnieć sobie ważne tematy, które były istotne oraz przyjrzeć się problemom społecznym. Morris i Gościnny robią to z wielką wprawą. Za każdym razem pięknie podkreślają gamę wad określonych grup lub jednostek, pokazują drogę poprawy i możliwość innego rozwiązywania problemów. Tworząc komiks dla dzieci, młodzieży i dorosłych zawarli sporo ciekawostek. Czasami poznajemy znane osobistości, innym razem zachowania określonych grup społecznych. Tym razem autorzy zabierają nas na wyprawę w Góry Czarne. Naukowa ekspedycja będzie świetnym pretekstem do pokazania naukowców w nieco krzywym zwierciadle, ale też ukazanie mechanizmów przeciwdziałania procesom osiedleńczym, aby moc wyzyskiwać niewyedukowanych i biednych Czejenów.
Cała przygoda zaczyna się od pomysłu senatora Wilkinsona pragnącego poszerzać obszary cywilizacji europejskiej o kolejne ziemie. Proponuje on wysłać na dziewicze tereny naukowców. Przeciwny temu jest Stormwildow, który ma udział w tym, aby struktury państwowe nie docierały do tych położonych na dalekim zachodzie ziem. Na towarzysza naukowej ekspedycji wyznaczono najlepszego strzelca i najbardziej znanego kowboja, czyli Lucky Luke’a. Dotarcie do celu ma utrudnić Bull Bullets zatrudniony przez senatora czerpiącego zyski z braku cywilizacji w słabo dostępnych częściach kraju. Stajemy się świadkami zadziwiającego pościgu: rewolwerowiec i naukowcy pragną jak najszybciej dotrzeć na miejsce, a ich przeciwnik stara się utrudnić to zadania. Naiwność, prostoduszność i prostolinijność oraz ciekawość świata badaczy sprawia, że cudem zawsze uchodzą z życiem i żadnego wydarzenia nie traktują jako porażki tylko możliwości poznania czegoś nowego.
Młodych czytelników będą bawić liczne gagi, a starszych wiele nawiązań do teorii naukowych, zjawisk społecznych, tekstów kultury. Tekst naszpikowany jest ciekawostkami antropologiczno-lingwistycznymi. Widzimy też niesamowitą otwartość naukowców, którzy każde napotkane zwierzę lub człowieka, a nawet rośliny i kamienie traktują jako ciekawostki, którą można zbadać. Uwielbiają też opowiadać o rzeczach, które widzieli, doświadczyli, opisali lub przeczytali. Z zainteresowaniem słuchają długich, usypiających wykładów.
Jak się domyślacie ekspedycja pod przewodnictwem dzielnego kowboja nie może się nie udać. I tak jest tym razem, dzięki czemu kraj pięknie się rozrasta i będzie więcej miejsca dla osiedleńców. Autorzy pięknie przybliżają czytelnikom realia XIX wieku, początki kształtowania się republiki, zabierają do sali obrad, pokazują interesowność niektórych polityków, obnażają sposób działania grup interesu i sposoby nieuczciwego bogacenia się.
Prosta, charakterystyczna kreska, wyraziści bohaterzy i spora dawka humoru sprawią, że czytelnicy w każdym wieku miło spędzą czas z tym komiksem.





"Poczytaj mi, mamo. 15 bajek na 100 lat"


Ludzkość ewoluuje w każdej dziedzinie. Także w obszarze literatury. Im więcej używamy języka, sięgamy po różnorodne teksty tym bieglejsi jesteśmy w tej sztuce. To dotyczy nie tylko mowy, ale też wymagań czytelniczych. Z tego powodu bardzo sceptycznie podchodzę do tekstów, które powstały kilka pokoleń temu. Większość z przemycanych dzieciom baśni ocieka krwią, ponieważ wprowadzanie w świat przemocy było kolejnym oswajaniem z tabu, formą terapii wobec istniejącej przemocy. Utwory, które powstały w ubiegłym wieku znajdują się gdzieś pośrodku tego, co brutalne, a współczesnych utworów nastawionych na kształtowanie pacyfistycznych postaw (innych nie biorę pod uwagę, chociaż mam świadomość ich istnienia). O ile w XIX wieku dziecko w biednej rodzinie musiało jak najszybciej pracować o tyle jego pozycja w XX wieku się zmieniła i musiało się edukować. To sprawiło, że nieco inaczej patrzono na dostarczane młodym czytelnikom utwory. W ten sposób powstawały serie wydawnicze mające sprostać wyzwaniu kształtowania nowych pokoleń. „Poczytaj mi mamo. 15 bajek na 100 lat” to zbiór bardzo różnorodnych bajek należących do grupy, którą Wydawnictwo Nasza Księgarnia publikowała w serii poczytajek. Wybrane utwory należą do bogatego zbioru książeczek, które cieszyły się dużym powodzeniem, a przez to są wielu osobom znane i traktowane z sentymentem. Wśród utworów znajdziemy baśnie, realistyczne opowieści, wierszyki, usypianki. Redakcja tworząc kolejne antologie przypominające te dawne książeczki kierowała się tym, aby przekazywały one uniwersalne wartości. Do tego ponowne wydanie wiązało się z koniecznością odzyskania tego, co często już zniszczone, wsparcia ze strony spadkobierców i kolekcjonerów. Dzięki temu do naszych rąk trafia publikacja pozwalająca na nowo zabrać nasze pociechy w czasy dzieciństwa naszych dziadków, rodziców i nas.
Mając świadomość ogromu serii można powiedzieć, że tom ten jest niewielki. Patrząc na ilość stron dochodzimy do wniosku, że jest bardzo duży, bo znajduje się na ponad czterystu stronach. Dla młodego czytelnika to ogromne tomiszcze. Ale to tylko pozór, bo kiedy otworzymy lekturę okazuje się, że ilustracje przeważają. Do tego każdy z utworów to nie tylko spotkanie z inną przygodą, odmiennym stylem, ale też wejście w świat ilustracji bardzo zróżnicowanych stylistycznie. Starsi czytelnicy i badacze literatury dziecięcej zdobędą też cenną wiedzę na temat tego, kiedy wydawano poszczególne książeczki, jak wyglądała ich przednia i tylna okładka (wydawca nie oszczędza miejsca tylko pięknie i przejrzyście wprowadza w obszar literatury dziecięcej z połowy ubiegłego wieku). Kartkując lekturę widzimy, że już wówczas kładziono nacisk na to, aby ilustracja przyciągnęła dziecięcą uwagę. Strona graficzna jest bardzo prosta. Można by pokusić się o stwierdzenie, że ilustracje dążą do dziecięcego sposobu rysowania i malowania. Kiedy jednak przyjrzymy się szczegółom zaskakują nas one bogactwem form, pomysłowością. Widzimy na nich zwierzęta, przedmioty, relacje między dziećmi, rośliny. Przenoszą one dzieci w świat im bliski, bo ten znany z domu i placu zabaw, a czasami zabierają na wyprawę po morzach i oceanach. Za każdym razem przygoda jest pretekstem do pokazania wad ludzkich i uświadomienia sobie, że czasami to, co nam wydaje się małoznaczące może być ważniejsze, bo użyteczniejsze.
Same utwory są znane, bo przez kilkadziesiąt lat były popularne, ciągle powracały do kolejnych pokoleń i tym razem wracają do naszych dzieci. W tomie znajdziemy wiersz Juliana Tuwima o panu Maluśkiewiczu szukającym wieloryba, kurce i babci latających aeroplanem, opowieść Elżbiety Szeptyńskiej o zarozumiałej łyżeczce, Marii Kowalewskiej o przyjaźni i bogactwie wyobraźni. Nie zabraknie też strachu i radzeniu sobie z przemocą dzięki wsparciu innych. Są też dziecięce fantazje, w których nie trzeba być idealnym, poszukiwania przyjaciela i uprzedzenia wobec osób niemających towarzystwa. Jest też fantastyczna opowieść o kolorowaniu wszystkiego, co na ziemi przez tęczową dziewczynkę, radości, jaką niesie obcowanie ze zwierzęciem, przyjaźń ponad gatunkami. Razem z bohaterami odkryjemy, że choroba wcale nie musi nas izolować od ludzi, a najlepszą bajką jest taka, w której pomagamy innym, pokonujemy własne lęki, odkrywamy świat, uczymy się samodzielności.
Zawarte w tomie utwory z jednej strony bawią, a z drugiej uczą określonych postaw. Dowiadujemy się, że krzywdzenia innych sprawia, że nikt nas nie lubi i odwraca przeciwko nam agresję, którą daliśmy. Są też przygody zabawne (jak w wierszach Tuwima) i nastawione na rozbawienie młodego czytelnika. Czasami autorzy za pomocą postaw przedmiotów pokazują, że zadzieranie nosa nie jest dobre.
Całość bardzo różnorodna, pozwalająca zabrać młodych czytelników w odmienne stylistyki językowe i obrazowe, zachęcające to fantazjowania i zabawy z tekstem oraz kolorem, a także wycieczki w świat wyobraźni. Do tego strony bardzo dobrze zszyto oraz oprawiono w solidną okładkę, dzięki czemu lektura jest trwała i estetyczna.














niedziela, 30 maja 2021

Dziś pouczasz, a jutro będziesz w podobnej sytuacji robić dokładnie to, co pouczany



Bardzo ważna rzecz, której nikt nikogo nie nauczył to niemówienia innym, co powinni robić. Z tego mówienia innym później są nakazy, zakazy. I to często bardzo absurdalne, bo przemeblowujące całkowicie życie innej osoby.
Jeśli jest się rodzicem dziecka niepełnosprawnego to tych pouczeń na temat tego, co powinno się robić słyszy się wiele. Będąc matką dziecka z autyzmem dostałam pouczenie, że powinnam dziecko nauczyć niekorzystania z pieluchy, a dopiero później posłać do przedszkola (Ola miała 5 lat, kiedy udało nam się to zrealizować, a 7, kiedy mnie tak pouczono), nauczyć dziecko mówić, bo tylko leniwe matki nie uczą dzieci mówić (ta osoba pracowała z Olą rok i niestety też była leniwa, bo Ola nadal nie mówi), ruszyć dupę do pracy zamiast zbierać 1% (osoba, która sama teraz nie rusza dupy do pracy tylko zbiera pieniądze na leczenie), nie posyłać dziecka do przedszkola, bo skoro niczego nie potrafiłam nauczyć to powinnam trzymać dziecko w domu (osoba, której dziecko nauczyło się ćpać i ciekawe, czy z jej pomocą), nie powinnam wozić w wózku (osoba, która starszego dziecka jeszcze nie nauczyła chodzić).
Nikt z nas nie jest krystaliczny, więc każdy z nas powinien pilnować własnego czubka nosa, zastanawiać się, w jaki sposób popracować nad belką we własnym oku zamiast objaśniać innym, co mają zrobić, bo nikt z nas nie przeżyje życia za innych, nikt nie poniesie konsekwencji podjętych decyzji i obranych dróg. Nigdy też nie wiemy, kiedy my znajdziemy się na podobnym miejscu jak ta strofowana osoba. Może się okazać, że szybciej niżbyśmy myśleli sami możemy potrzebować cudzej pomocy i wcale nie będzie nam wtedy tak łatwo ruszyć dupę, nauczyć się, myśleć pozytywnie, pozytywnym myśleniem uleczyć itd.
W życiu ponoć są trzy kolejki: długa do głupiego pouczania/strofowania, średnia do planowania i krótka do działania. Życzę sobie i Wam, aby ta krótka kolejka kiedyś w końcu była długa, bo działanie zawsze przynosi konkretne rezultaty. Strofowanie przynosi frustracje nadawcy i odbiorcy pouczeń.

Nauka przeciwieństw

 


„Pucio” to jedna z tych serii, w której znajdziemy wszechstronne materiały do pracy z dzieckiem. Mamy książeczki, puzzle, a nawet laleczkę wspomagającą zabawę kształtującą zachowania społeczne. Niedawno do młodych odbiorców trafiły puzzle zabierające dzieci w świat przeciwieństw, czyli umiejętności dostrzeżenia istotnych różnic.
Wielkim plusem każdego zestawu z serii „Pucio” jest to, że zawiera on cenne wskazówki pozwalające każdemu na efektywną pracę z dzieckiem. Autorka jest logopedką dzielącą się z rodzicami swoją wiedzą i doświadczeniem. Dzięki temu mamy konkretny opis, w jaki sposób pracować z dziesięcioma zestawami. Dwadzieścia kartoników zawiera podstawowe cechy lub stany bliskie małemu dziecku. Dopasowywanie przeciwieństw w pary pomaga w lepszym rozumieniu przedstawionych pojęć. W instrukcji znajdziemy pięć instrukcji zabaw. Oczywiście wychodzimy od podstawy, czyli opowieści o tym, co widzimy na danym obrazku. Zadanie polega na oswojeniu z wyglądem wyrazu, powiązania go ze znaczeniem i tego, w jaki sposób zobrazowano, aby w przyszłości dziecko mogło samodzielnie przeczytać słowo. Ostatni z etapów to umiejętność poprawiania cudzych błędów.
Zdecydowanie polecam całą serię o Puciu. Pozwoli ona intensywniej i efektywniej pracować z pociechą.